Zaglądają, podglądają.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Róż w zieleni.

Moja miłość do różowych bukietów zawieszonych w zieleni rozpoczęła się od dwóch krzewów kupionych siedem lat temu. Odwdzięczają się. Nawet gdy przemarzną, jak tego roku, bo nie okrywam nigdy, pojawiają się znikąd jakieś tajemne pędy i kwitną. Zawsze, choć kilkoma kwiatami.
To one, moje pierwsze. Są to mamy, babcie i prababcie następnych pokoleń. Od nich zaczęła się zabawa w coroczne rozmnażanie. Nigdy już nie kupiłam żadnej hortensji. Choć co roku kuszą kolorami i odmianami, pozostaję przy swoich.



Czemu jeden z dwóch identycznych krzaków zmienił róż na niebieski, nie wiem. Niebieski jest raz mocny, raz słabszy, jak w tym roku, ale do różu nie wraca. Nawożenie identyczne, podłoże też, posadzone obok siebie. Więc co?
A to córki. Rosną pod tarasem i  mają idealne warunki. Jedna kwitnie jak szalona, druga nie bardzo.


Córki dorodne, jako i matki, bo w porę z doniczek powędrowały do gruntu. A ta, ich rodzona siostra, za długo trzymana w pojemniku, wygląda przy nich jak kopciuszek. Termin przetrzymywania w donicach do trzech lat i tak ma być, bo potem marnieją. Sprawdzone.
I następne pokolenie, wnuczki. Młode, śliczne, ukorzeniane rok temu. Stoją wśród różaneczników i zdobią kącik z huśtawką.

Świetlisty cień - cudne określenie - sprzyja im i mnie.

I jeszcze jedna wnuczka. Odchorowuje zbyt słoneczne stanowisko na jakie ją skazałam wiosną. Spalone liście straciła, ale nie daje się - masa zieleni, kwiecia brak.
Tej natomiast liście zółkną, choć są zdrowe.
I pokolenie ostatnie, tegoroczne. Maluchy idą jak burza. Rozmnażam tylko z sadzonek, nie z odkładów. Próbowałam, niby się udało, ale wolę tak.
Tu po lewej widać przycięte w rtójkąt liście z okresu sadzonkowania.
Co by tu jeszcze? Chyba nic poza tym, że Hydrangea machropylla, czyli hortensja ogrodowa lubi kwaśną ziemię, wodę i ów świetlisty cień. Mocne słońce spali liście, a cień zahamuje kwitnienie.
Mój sentyment do nich wziął się nie z obecnej mody, ale sprzed wieków, kiedy roztańczone bukiety widziałam z okien mojego rodzinnego domu w małym ogrodzie po przeciwnej stronie ulicy. Nie miałam jeszcze pojęcia o życiu i świecie, tym bardziej o jakichkolwiek roślinach, ale zapamiętałam je, a potem odkryłam i posadziłam we własnym ogrodzie. Miłość niezapomniana.
Pozdravka.







13 komentarzy:

  1. Piękne. Widać, że masz "rękę" do nich. Chciałabym mieć hortensje, ale trochę się boję o pielęgnację. Musi być właściwa by wydobyć ten kolor, prawda? Na razie mam tylko bezobsługową pnącą i miniaturkę, która jest rzeczywiście maleńka i jeszcze ani razu nie zakwitła:(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, z tą "ręką" coś jest. Mam do hortensji, trzmielin, a nie mam do bukszpanów. Myślę o pnącej. Na razie tylko myślę.

      Usuń
  2. Moje hortensje też są z własnoręcznie robionych sadzonek - tak właśnie jak Twoje. A ich źródłem były piękne krzewy przed jednym ze szpitali;) Tamtym hortensjom nie zaszkodziło to wcale, a ja mam kilkanaście krzaków. Rosną w różnych miejscach, półcień im dobrze służy. Te różowe fajnie zmieniają kolor pod wpływem zmian kwasowości ziemi. Ja dosypywałam torfu w czasie sadzenia, a potem niektórym dodawałam specjalnego nazwozu - ale tylko raz - kilka lat temu; do tej pory mam mieszankę odcieni - od różu, przez fiolet, do niebieskiego. To są hortensje, które kwitną na tegorocznych pędach - u mnie zawsze. U rodziców po sąsiedzku są 3 krzewy białej hortensji i ta kwitnie na pędach zeszłorocznych - jak przemarznie, to kwiatu nie ma. W tym roku po 3 latach wreszcie się udało. Dawniej je osłaniałam włokniną i wtedy kwitły bez problemu. Kocham te rośliny:)
    Pozdrawiam i przepraszam za przydługi komentarz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za długi post? No jak możesz? Lubię takie. Bardzo!

      Usuń
  3. Przedziwne, jak pewne obrazy z dzieciństwa, kojarzone przyjemnie, odtwarzamy w dorosłości, mając z tego iście dziecięcą frajdę. Lubię twoje opoieści o (nie tylko) roślinnych pokoleniach matek-córek-wnuczek. Piękne hortensje i świetlisty cień ogrodu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne są! Mnie najbardziej podobają się jak są niebieskie.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie jeszcze takie prawie czerwone, a w ogóle wszystkie.

      Usuń
  5. Hortensje wprost przepiękne. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne te Twoje hortensje, piękne Twoje opowieści, pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hortensje piękne. Masz do nich rękę. Moja miłością są liliowce:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gaju - cudowne !!! Też o nich myślę do swojego ogrodu, ale zastanawiam się jeszcze nad miejscem i odmianą, bo tu u nas to przecież Finladia, boję się o przemarzanie. Wiem, że najlepsza byłaby bukietowa, kwitnąca na tegorocznych pędach.
    Chcielibyśmy drzewek owocowych dosadzić (nie mamy wiśni, grusz, śliwek) i wiele innych drzew i krzewów ozdobnych, ale stały natłok innych pilnych prac wypycha je z kolejki priorytetów. Ale hortensje mi się baaaaaarrrrrrrdzo marzą.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń