Zaglądają, podglądają.

poniedziałek, 11 marca 2019

Wielkie cięcie.

Wszystko zaczęło się od tego, że któregoś poranka podjechała ekipa i zaczęła zabierać się za nasze, czy raczej nie nasze, ale jednak jakby nasze, wierzby przydrożne. Nigdy nikogo nie interesowały, ogławialiśmy je co kilka lat z poczucia konieczności ogławiania. Drżeliśmy przy tym, co będzie, jak ktoś spadnie, jak ktoś konarem oberwie.
M pobiegł wypytywać i dowiedział się, że są firma specjalistyczną i działają  z polecenia gminy. Dogadał się, że nie ogłowią na łyso, że wielkie konary skrócą tak, żebyśmy z tarasu widzieli jednak wierzby, a nie fabrykę mięsa indyczego. I dogadane.




Posiekane, posprzątane, odjechane, koniec akcji.




Ale skoro tacy mili i fachowcy, to czy dałoby się coś zrobić z kłębami jemioły, która powoli uśmierci nam niebotycznego klona jawora. Klona kocham o każdej porze roku, może oprócz wiosny, kiedy jego siewki rosną w każdym zakątku ogrodu i bywają wredne, bo nie usunięte za chwile zamieniają się w drzewa.
Okazało się, że owszem, da się, na indywidualne zlecenie prac. No to zleciliśmy, bo jakże to wygląda. No tak wyglądało.




Dwie godziny roboty  od wejścia na drzewo...




...aaa, coraz wyżej...




...do kupy zrębków gałęziowo- jemiołowych, bo skoro tacy fachowcy to z usunięciem zbędnych gałęzi.
Proszę bardzo, klon wygląda tak. Jak nowy, a stary.




Wszystko pod czujnym okiem Hanki.




A to sprawcy roznoszenia się jemioły - jemiołuszki. Sami je zaprosiliśmy zostawiając jabłka, bo "niech się biedota pożywi". Biedota pożywiła się, wydaliła co trzeba i jemioła jest.




Ładne, miłe, a potrafią!
Poza akcją "klon", dzieje się przedwiosennie.
Raz.




Dwa.




I trzy.




Przegląd - gar przetrwał, mróz go nie rozsadził, bo był pęknięty. Oj żal by mi było gdyby się rozleciał.




Powojniki tego roku ruszają wcześnie.




Reszta też, już szykuje się łan ułudki.




Na dwór wyszły niektóre sadzonki.





Reszta piwnicznych obudziła się w piwnicy. To cenna dla mnie trawa żubrowa.




Klematis w donicy przyspieszył i nie wiem, co z nim zrobić. Obciąć pędy i wystawić? Radźcie.




Powoli szykuję się do siewu. Małego siewu, nie szaleję. Na pewno lobelia, żeniszek, smagliczka.
Podłoże przesiane i odkażone w... prodiżu. Kilka lat go wywalałam, aż znalazł zastosowanie.




Ach, jak ja lubię taką dłubaninę.




I to by było na tyle, bo piździ, gwiździ i pada, jak to w marcu.
Aktualnie tak.


O biedactwa...




Pozdravka.