Zaglądają, podglądają.

niedziela, 27 listopada 2011

Adwent.

Słowo"adventus" oznacza przyjście, przybycie. Czterotygodniowy czas oczekiwania, czas skupienia i refleksji, jakim powinien być adwent, został niestety skutecznie zamieniany na komercyjny czas szaleństwa.
A kiedyś? Jak to kiedyś bywało?
Przeczytajcie ten fragment.  Dla mnie jeden z najpiękniejszych fragmentów prozy Marii Dąbrowskiej.
" Rano widać było wśród bledniejących mroków, jak drogą za stawem długim rzędem idą ludzie na roraty. Latarnie i kaganki, które nieśli, rzucały długie czerwone smugi poprzez staw, aż prawie do okien dworu. I wielkie cienie kroczyły również do kościoła. Wieczorem, zanim okiennice zamknięto, dzieci przybliżały się niezupełnie pewnym krokiem do okien i patrzyły, jak tam za nimi śni noc prześliczna, obojętna, wyraźna; jak na bladozłotym śniegu leżą granatowe cienie drzew i gałęzi, jak wysoko między białymi konarami wiszą drżące gwiazdy - a na największej wysokości niedosiężny płynie złoto-srebrzysty księżyc. Nareszcie zamykano okiennice. Wtedy dzieci zasiadały przy wielkim stole i zaczynały się roboty na choinkę. Klajstrem z żytniej mąki kleił się pasek do paska. Żółty z fiołkowym, czerwony z granatowym, zielony z szafirowym, srebrny ze złotym... "
Pięknie opisany czarodziejski nastrój wyczekiwania. Mistrzyni nastrojów. Czy uwierzycie, że dobrze znam drogę, którą wędrują ludzie z opowiadania?  Kiedyś napiszę tu o moich osobistych emocjach związanych z postacią Pisarki...
A tym czasem, skoro adwent, to symbol czterech niedziel. Zamiast wieńca zrobiłam długi prostokąt ze światełkami w szklaneczkach, ozdobiony szyszkami sosny, modrzewia, świerka, patyczkami derenia i rafią. Nie jest to dzieło na miarę pysznych wieńców oglądanych w kolorowych czasopismach, ale jest.

Skosem i z boczku wygląda tak.
I jeszcze szczegóły "czegoś z niczego". Szyszki modrzewiowe i patyczki dereniowe.
Dobrych myśli, refleksji, spokojnego oczekiwania na przyjście.
Zaraz zapalę pierwsze światełko.

piątek, 25 listopada 2011

Srebrnoszare detale.

Kolejny listopadowy poranek, dzień krótszy od najkrótszego o 37 minut, czyli teoretycznie czarna dziura przed nami, a we mnie euforia, zachwyty nad urodą życia i w ogóle "jak dobrze wstać skoro świt..."
Zamiast " jutrzenki blask duszkiem pić", piję  ukochaną czarną kawę, a jutrzenkę oglądam sobie  przez okno.

 Takie są moje skowrończe ranki.
A gdy tylko się rozjaśnia,  grodowy fioł nakazuje mi uwiecznić to, co zaraz zamieni się w kropelki wody.
Dziś srebrnoszare detale.
Tu koktajl z kosodrzewiną, kamieniem, imperatą i pajęczyną.
 A tu hortensje. Mimo mrozu nie opadły im jeszcze liście. Ciekawe czemu?
Azalia.
 Bukszpan.
 Sosna kosodrzewina w girlandzie.
 Jałowiec.
 Barwinek.
 Kostrzewa sina.
Igły sosny.
Bluszcz.
 Rojniki.
 Irga.
 Piękne to wszystko, a każdy listek, jak klejnocik.
I jak tu nie wstawać skoro świt? Jak nie cieszyć się kolejnym darowanym dniem?
Żeby nie myślał ktoś coś, to mam też zajęcia jesienne pozaogrodowe. Takie bezmyślne prawo - lewo świetnie wycisza, a chętnych na golf, czy komin, jak zwał, tak zwał, nie brakuje.
Oczywiście, idzie zmiana pogody, zbierają się chmury i wiatry, więc nie wykluczone, że jutro czarna dziura i mnie dopadnie, ale póki co cieszmy się!
Cieszmy się, radujmy się, dobrych dni życzę!

poniedziałek, 21 listopada 2011

W szronie listopada.

Dziwna aura. Brzozy i wierzby, mimo mrozu, zgubiły tylko połowę liści, modrzewie tylko część igieł. Coś to wróży, tylko nie wiem co. Może sroga zima przed nami? Bardziej wierzę przyrodzie niż prognozie długoterminowej, ale oby moje przepowiednie się nie spełniły.
O poranku, podczas parzenia kawy zachwycił mnie widok za oknem. Widok tyle razy już oglądany, ale niezmiennie zachwycający. W tym miejscu stała kiedyś stodoła. My zastaliśmy już tylko jej fundamenty, ale często wyobrażam sobie, jak tu było, kiedy zamiast nas mieszkali tu budowniczowie naszego dziś domu i właściciele kwitnącego ponoć gospodarstwa. 

Po kawie przezwyciężyłam mój zimnowstręt i poszłam do ogrodu.
Rabata z iglakami przybrała już zimowe barwy.
Miskant w całym majestacie czeka na związanie i przerobienie na bałwana.
Skalniak zastygł, ale nie stracił wszystkich kolorów.
Iglaki kuliste, mimom że nigdy nie strzyżone, trzymają formę.
Kule bukszpanowe nieco rozwichrzone, bo z przycięciem nowych przyrostów czekają na wiosnę. Cała rabata zrobiła się nieco pusta, jako że doniczkowe "wypełniacze" zimują w piwnicy.
Zimno! Koniec spaceru. Na trawniku zostały tylko ślady.
Skoszony, wygrabiony, nawieziony czym trzeba trawnik czeka na wiosnę. Tak jak ja.

A potem wyszło słońce, stopiło szron i znowu zrobiło się ciepło, więc kolejny raz podlałam obficie zimozielone, bo susza trwa.  Kończę niezwykle optymistycznie. Za trzy miesiące zaczyna się przedwiośnie!
Miłego wyczekiwania!

czwartek, 17 listopada 2011

Jest takie zdjęcie.

Jakiś czas temu, jeszcze zanim zaczęłam blogować, założyłam galerie zdjęć ogrodu na pewnych tematycznie związanych z ogrodami portalach. Po jakimś czasie zauważyłam, że jedno zdjęcie użytkownicy często dodają do zdjęć ulubionych i najczęściej komentują. Po prostu, ta właśnie fotografia najbardziej się im podoba. Miło. Potem dostałam takie zapytanie:
Witam serdecznie. Jestem dyrektorem w [u nazwa portalu] . Przygotowujemy dla naszych użytkowników nową usługę - projekty ogrodów. Będziemy przygotowywać indywidualne projekty ogrodów w najniższych na rynku cenach. A dodatkowo będziemy bardzo tanio sprzedawać gotowe moduły do ogrodów np. gotowy projekt rabaty przy tarasie itp.
Myślę, ze w przyszłym tygodniu uruchomimy już projekty ogrodów na naszej stronie.
W związku z tym mam pytanie: Czy moglibyśmy do prezentacji projektów ogrodów wykorzystać zdjęcie z Pani galerii?
Chodzi konkretnie o to zdjęcie: [tu link]
Jeśli wyraża Pani zgodę bardzo proszę o odpowiedź. Będę bardzo wdzięczna za pomoc:)

p. S. Na pewno może Pani liczyć na indywidualny projekt ogrodu z duuużym rabatem lub gratis jakiś gotowy moduł ogrodu.
[Tu podpis]
Zajrzałam, o jakie zdjęcie chodzi. Było to to samo, które podobało się oglądającym.
Zgodę wyraziłam, z gratyfikacji nie skorzystałam.
Po jakimś czasie, przypadkiem, natknęłam się na to samo zdjęcie w innym portalu. W tematycznym  artykule posłużyło jako ilustracja.
Czyli, coś w nim jest.
To właśnie to zdjęcie.
Inne, podobne, to to.

Oba pochodzą sprzed kilku lat i przedstawią mój przedogródek, który nazywam "wschodnim żartem". Dziś to miejsce wygląda inaczej, rośliny się rozrosły, żwir został usunięty i teraz wygląda tak.




Wszystko zielone, ukwiecone, kiedy znowu tak będzie... Dobrze, że są fotografie i duuużo czasu na rozmyślanie, czytanie, podglądanie; jak maja inni, co zmienić, przerobić, dodać... Może jesień i zima jednak przeminą?
Lubię fotografować, choć mam o tym marne pojęcie i jeszcze marniejszy sprzęt.  Ale, jak widać, czasem coś się udaje.
A w ogrodzie cicho, pusto, szaro, tylko na wrzosowisku coś tam jeszcze zachwyca barwą i lśnieniem, jak ta golteria...
Pozdrawiam!

niedziela, 13 listopada 2011

Czar berberysów.

Nie ma o czym pisać, bo informacji o nich w bród. Odmiany, odmiany liczne bardzo, tylko wybierać i sadzić, co się komu podoba i co komu potrzebne. Ja raczej o kolorach chciałam, bo chyba teraz są najpiękniejsze; z przebarwionymi liśćmi i koralami owoców.
Nie znam wszystkich odmian. Pochodzą w większości z wyprzedaży, takie ostatki, których nikt nie chciał, bez etykiet, czasem nawet bez doniczek. A że poznawać nie mam ambicji, to nie dociekałam. Z takiego źródła pochodzą między innymi te.




Te natomiast, b. Julianny, kupiłam ze względu na zimozieloność, a raczej na zimoczerwoność. Są cudne, choć Megi twierdzi, że jeszcze ładniejszy jest b. gruczołkowaty.
Znam też nazwę tej ślicznej kulki, niewielkiego b. Kobolda, który postanowił trwać w zieleni.
Wszystkie potwornie kłują, ale co tam kolczastość wobec tych kolorowych plam.
No to pozdrawiam kolorowo i ciepło w mroźny wieczór. Dobrego tygodnia!