Zaglądają, podglądają.

środa, 21 stycznia 2015

I o czym by tu...

... o czym by tu pisać, skoro myśl jest jedna...
Żeby już się skończyła zimna, mokra, mglista, niezimowa zima.
Pocieszam się tym, że od jutra do przedwiośnia będzie już tylko miesiąc, a przedwiośnie, jak sama nazwa mówi...
Pociecha marna, ale zawsze coś. Że nie listopad, na przykład.
Też tak tęsknicie?
W tak beznadziejnym dla nas czasie pokażę to, co czekało i czekało, choć, jak widzę, zdjęcia nie oddają tego, co pokazać chciałam, ale się doczekało.
Rośliny domowe.
No,  mam niewiele, szału nie ma, ale to jest moją chlubą.
Niby gruboszek, drzewkiem szczęścia zwany. Ale -  wysokość 65 cm, a średnica korony 60.
Wiek  około 15 lat.
Pień pięknie postarzały, oddaje dostojność.
Liście zdrowe, błyszczące.
Mam go od niemowlęcej gałązeczki. Od dziecka formowany na kształt drzewka. Ostro cięty każdej wiosny, po cięciu ląduje u wejścia do domu, w półcieniu, gdzie spędza każde lato.
Podlewam metodą "raz, a dobrze". Ale nie przelewam, bo pogubi liście. Pomyśli, że to pora deszczowa, a liście zrzuci, by się szybko namnożyć - z każdego liścia nowa roślina.
Tyle chwalenia się pięknym okazem.
Inne domówki, ot takie sobie.
Syngonium na półce, takie nie do zabicia, to niech se żyje, jak chce.
Ogrodowy koszyczek ze scindapsusem.
Zwyczajnie.
Sercem zawładnęła Hanka.
A Hanka zawładnęła pokojem gościnnym.
Siedzi i patrzy.
Pyta.
Pyta, kiedy na dwór, kiedy na taras, kiedy wiosna będzie...
Położę się obok i razem będziemy czekać.
Obok Hanki oliwka. Oliwka, która pierwszy raz nie pogubiła zimą liści. Zgodnie z przepisem - jak najwięcej światła i możliwie najchłodniej.
A teraz dwa zdjęcia.

Takie skojarzenie.
Wymiar kafli na podłodze 33 x 33 cm.
Pytanie. Ile mierzy Hania?
Dziś na spacerze, na smyczy, zobaczyła kurę sąsiada. Uuu, będą awantury.
Tresuję, bardzo profesjonalnie tresuję reagowania na komendę "do mnie". W domu zdaje egzamin, ale co będzie w terenie? Kto okaże się ważniejszy? Ja z nagrodą, czy kura, która sama w sobie nagrodą będzie?
Dziś świętujemy! Dziesięć lat temu rozpoczęliśmy nowe życie.
Wtedy też marzyłam o najszybszej wiośnie, żeby zacząć, żeby jak najszybciej zacząć...
Przyszłą wiosna.
 Potem lato.
I poooszło! Minęł dziesięć wiosen, minęło dziesięć lat. Nie do wiary.
I tak się napisało...
Pozdravka.







czwartek, 15 stycznia 2015

Moje pejzaże.

Płasko, płasko, plackowato, naleśnikowato, nudno.
Taki pejzaż z boku.
  Taka kraina z frontu.
Jena wielka wielkopolska smuta.
Orka, orka, zaorane wielkie wielkopolskie pola.
Jak czasem błyśnie, to nagle szare zamienia się na złote. Na chwilę. [ Dziś o poranku]

Ani morza, ani górki, ani jeziorka, stawik nawet wysechł.
Stepowiejemy, wysuszamy się.
Tu, za ogrodem, na łące był staw.
Zostało po nim miejsce  znaczone wierzbami.
A bydełko ma więcej łąki na wypas.
Ale, na każdym zdjęciu, blisko lub w oddali, są ONE - WIERZBY. Są jedynymi pionowymi elementami przyrody. Tną płaszczyzny tyleż malowniczo, co nudno.
Ale wiecie, jak je lubię , jak mnie uwiodły i przywiodły.
No bo jak się temu miałam  oprzeć?
Wiem, że było, ale te zamglenia...
Więc skoro już uwiodły i przywiodły, to na wielkiej płaszczyźnie, w ich ramionach,  powstał ogród.
I miejsce do życia.
Dla Hanki też.
I zobaczcie, zobaczcie, co zrobiono  z wierzbami. Że ogłowiono, to dobrze, ale dokonano tego w grudniu, a podobno luty jest terminem cięcia.
Hanka chowa paszczę w chaszcze i prawie jej nie ma.
Uczy się chętnie, jak na swoje 10 miesięcy jest posłuszna, ale boję się spuścić ze smyczy. Instynkt psa tropiącego może wziąć górę i Hanka da dyla.
Wie już którędy do domu, tędy.
I dalej tędy.
  I już. Tu mieszkam.
A potem... błogość na listwie granicznej.
I nie przejdzie, nie ma mowy.
Dobra. Jedni wariują na punkcie kotów, ja mogę na punkcie Hanki.
Wróciłam do dawnych czasów i wzruszeń, do świata jakiego już nie ma, a chciałoby się żeby był. Wróciłam do...
Naiwne, słodkie, ale są te książki ze mną tyle lat, że musiałam przeczytać kolejną.
No i ten dom na Rooswelta 5. Przecież istnieje.
A Wy? Co czytacie? Co warto?
Pozdravka.




czwartek, 8 stycznia 2015

Jestem.

Po długiej przerwie jestem.
Przerwa całkiem nieświąteczna, nawet nie noworoczna. Spowodowana sprawami zupełnie nie ogrodowymi. Zawirowało w rodzinie. Ale już się uładziło, uspokoiło, do norm powróciło.
Małe tornado spowodowało, że posiedliśmy Hankę. Nie ma tego złego...
Dwanaście kilogramów dziesięciomiesięczngo szczęścia. I te oczy.
Dwanaście kilogramów i 85 cm bieżących.
Mądrość szczeniaka nie do opisania, a biorąc pod uwagę, że to nasz piąty jamnik, wiem co piszę. I co jamniki potrafią też wiem.
Jak każdy nasz pies Hania nie ma prawa przekroczyć linii między dużym pokojem a resztą mieszkania, zwanej linią demarkacyjną, cokolwiek to znaczy. Jest u nas siedem dni. I co? Zna zasady. Zna i STOSUJE!
M oszalał. Żywi malucha filetami z kurczaka, które gotuje z ryżem. Kurczak z naszego menu zszedł na psy, a my pójdziemy z torbami, bo Hanka apetyt ma.
Zdaje mi się, że będzie ważniejsza od trawników, co to dla M były zawsze najważniejsze. Miłość odwzajemniona kwitnie.
A poza tym.
Słońce wschodzi pięknie.
Zimowo wierzbowo.
I coraz wcześniej!
Jest nadzieja.
Zabieliło się, ale leciutko.
Sikory w natarciu cały dzień.
Tego roku karmniki na parapecie, bo tymi na tarasie zainteresował się kot. Przychodził nocą, zżerał słoninkę i znikał. Zdradziły go ślady. 
 Przepędziła...
Na jabłoni... No i znowu nie wiem. Paszkoty?
Czy kwiczoły?
I snuje się kolejna zima na wsi.
A, nie miałam okazji - wspaniałego 2015!!!
Pozdravka.