Zaglądają, podglądają.

sobota, 30 kwietnia 2016

Ogrodnika ból nie tyka.


Nie pisałam, nie zaglądałam, leżałam kontuzjowana w sposób nieprzewidywalny.
A było tak.
- Mamuś weź Helkę na trzy dni, błagam, malowanie, sama wiesz.
- Nie, nie lubią się z Hanką, będzie awantura.
- Nie będzie na pewno, proszę.
Umiecie odmawiać? Potraficie być asertywne? Ja dopiero się uczę.
Tego jeszcze nie przerabiałam, wzięłam. Dwa dni był spokój, a nawet szorstka przyjaźń.


Hela i Hanka
Trzeciego dnia, Hanka, gospodyni domu nie wytrzymała i wszczęła jatkę.
Krótko:
Ja Hankę ostro za kark, a Hanka mnie za łydkę. Też ostro. Przekonana była, że to Hela ją za ten kark, to się odgryzła, proste. Rzecz miała się pod fotelem, ciasno i ciemno, kotłowanina. Zdjęć brak.
Wiecie, jak boli ukąszenie psa? Wiecie. A jeżeli nie, to nie wiedzcie.
Następnego dnia wchodząc po własnych schodach, idąc sztywno, oszczędzając bolącą kończynę, potknęłam się, bo nie umiem chodzić na stojąco. Głową w mur, kolanem o kafelki. Głowa pikuś, druga noga nieczynna.
Morał?
Nieszczęścia chodzą parami, jamniki nie powinny.
To nie wszystko.
M zadzwonił do weta, co z tym ugryzieniem robić, a on, czy psa nie zaraziłam, jajcarz jeden.
Za dwa dni Hanka zachorowała, wet, że "a nie mówiłem, zaraziła".
Kilka dni tylko pliszki sobie oglądałam przez okno, bo przyleciały jak co roku, a lubię je bardzo.

Pliszka żółta.
Pliszka siwa.
Kuśtykając poszłam na spacer po skarpie, bo widoki mnie kusiły.
 

Widok prawy. 
 
Widok lewy.

Nie pięłam się po kamieniach, ale coś tam widziałam.
Jeszcze kwitną żółte tulipany i pachnie gęsiówka. W tle trzmielina.


Te, o obłędnym kolorze, są późniejsze, w tle trzmielina, ale inna.


Tawuła w najpiękniejszym dla niej okresie. Niesamowite wybarwienie liści. Nazwy nie znam.


Tu lepiej widać.


A może nie lepiej. Magia światła.
Zaczynają kwitnąc floksy szydlaste.


Oszalały fiołki.


Nie wiem co to za fiołki, wiem, że sieją się same w ilościach niemożebnych, wciskając się wszędzie.  Ktoś mnie uświadomi?


Na schodkach, oprócz fiołków co się da, gdzie się uda.


Daje czadu rozchodnikowa drobnica. To jej pora.


Artystycznie oblepia kamienie.

.
Mieszanka zieloności - rozchodnik chyba się sam zasiał.

 
Pięknie wygląda świerk conica.


Zdrowy, zielony, tu z rogownicą kutnerowatą i berberysami.


Ma kilka dobrych lat, czasem choruje, ale daje radę.


Król skarpy!


Rogownica na tle trawnika.


Jeszcze jedno spojrzenie.


Jeszcze wąchanie fiołków.


I wracamy.

Ogrodnika ból nie tyka, chciałabym rzec, ale nie chcę kłamać.

Pozdravka.







poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozmyslania podczas kopania.

Były "Rozmowy przy wycinaniu lasu" [kto nie oglądał, niech żałuje], są rozmyślania podczas kopania.
Moje rozmyślania.

Gdybym miała obok Bimbra [genialna rola Gajosa], to byłyby ciekawe rozmowy, o literaturze zwłaszcza, ale Bimbra brak, to se rozmyślam sama ze sobą.

Trzeba kopać, trzeba siać, idę.

Zaczynam od sprawdzenia, co za oknem.


Pogoda w porządku, chłodno, słońca brak.

Teraz muszę nabrać rozpędu i przekonać samą siebie, że głównym celem kopania jest gwałtowna utrata tkanki tłuszczowej i zamiana tejże na mięśniową, dlatego waga ani drgnie, a czasem wzrośnie, gdyż różne są ciężary właściwe obu tkanek.
Potem przekonuję się, że sadzenie kolejnych bratków nie było celem opuszczenia pieleszy i kieruję się w lewo, nie w prawo, bo szpadelek jest tu.


Zawsze jest tu, bo przestrzegamy ordnungu narzędziowego. Przestrzegamy od pewnego czasu i zawsze [prawie]  znajdujemy, a nie latamy z obłędem w oczach, bo grabie były i się zmyły i awantura, bo trzy pary, a żadnej, a ile sekatorów poginęło bezpowrotnie. Dużo.
Omiatam wzrokiem zarośniętą nie przyciętą rabatę z iglakami ciesząc się, że nie mam przy sobie sekatora właśnie, bo by mnie wciągnęło.

Pannę wywalę stąd, za bardzo bije po oczach. Chociaż...

Mijam schodki,...


...za którymi czai się niezły bajzel,...

Bajzel osłonięty.

... gratulując sobie, że nie wzięłam grabi i nie mam z czym tam iść, więc nie odwlekę czynności docelowej.

Przechodzę przez bramkę...

Razi mnie ten kikutek bezsensownej wierzby równie bezsensownie wsadzonej. Do wywalenia.
Rażą mnie osłonki na pniach brzóz, ale sarny i zające nie śpią.

I oto przestrzeń tzw "drugiego ogrodu".

Oraz przestrzeń za ogrodem.

Dal.

Ręce opadają, bo chwasty w zmasowanym wysypie i zatrzęsienie siewek jaworowych.

Siewki jaworowe.

Siewki jawora są to wrednoty straszne, bo nie usunięte w porę, jesienią  już są małym drzewkiem z niewyrywalnym korzeniem, a przycięte rosną sobie dalej i bujniej. Mają cel -żeby Filony na Laury miały gdzie czekać.
"Pod ulubionym jaworem" wiadomo.

Co to jest??? Co to za chwaścicho i jak się zwie? Ktoś wie?

???

Nic to, ruszam do kopania.
Myślę...

... ziemia, cudowna prawie ogrodowa ziemia, w jaką zamieniam moją glinę...

Skiby.

... lepsza glina, niż piach...
... są dżdżownice, jest dobrze...
... bociana nie ma... wróci... zawsze wracał...
... po co mi taki duży warzywnik...
... a rukola ogrodowa jak się ma do marketowej? ... nijak...
... co my z tym kompostem tak szalejemy..., a, trawnik będzie nawożony...

Kompostownik przeczący zasadom.

... ciekawe, kto go przesieje...kompost znaczy, nie trawnik...
... czy jest coś piękniejszego, niż tak sobie kopać i słuchać ciszy... i skowronków?
... pewnie jest, ale nie wiem co...
... nigdzie nie byłam..
... byłam... w Helsinkach zimą... w Chorwacji...


Oleander w cortenie.

 ...dwa razy... latem... a do Paryża nie dojechałam...
... co z tymi cyprysikami się stało... rude takie... a te kamyki w życiu nie zarosną...


... a mogłam jechać z siostrą nad morze... apartament, basen, cuda wianki... ale po co?
[ - Bo powinnaś zacząć być kobietą luksusową, masaże, sauna i te rzeczy.]
.... byłam już luksusowa... parę razy...

Luksusowa.

... ale poza tym mnie nic nie boli... na szczęście... to po co?... no pewnie, że jej tego nie powiem...
... gdzie ja te żonkile utknęłam...


... teraz jestem ziemianką...mam ziemię...
... ziemniakiem chyba... burakiem...
... bergenie kwitną?... już...


... Jezu, jak tu pięknie...
... ja jakaś chyba głupia jestem...
... ale głupia...
... a głupi ma szczęście...
... i się zgadza...

Skopane.

Przecież nie powiem jej, że jestem luksusowa, bo mam ogród!

Macie tak?
O czym myślicie przy kopaniu/pieleniu/cięciu i innym zajęciu?

Pozdravka.



środa, 6 kwietnia 2016

Fiołki [ nie sztuczne].

Wszędzie kalendarze ogrodnika - co, kiedy, jaki termin czegoś tam.
W marcu ukradłam wiośnie trzy dni. - przycięłam, skopałam, wygrabiłam.
Potem padało i wiało. Wiało i padało.
W kwietniu koleje trzy, bo nagle się  przypomniało przyrodzie i pogodzie, że wiosna i przeplótł kwiecień kwietniowo. Z listopada na maj.
Czasu starczyło na kosmetykę bramki.
Zapraszam.


Powiewające falbanki bluszczu przycięte, kożuch bluszczowy odchudzony o połowę, da się wejść.


Przycięcie wrzosów.


I na posprzątanie u wrzosowatych, gdzie zwykłam utykać cebulki.
Różowe niby - hiacynty w stanie beznadziejnym. Takie lichoty robią się, jeśli nie wykopuje się cebul. Wykopię, przesuszę, wkopię jesienią, odmłodnieją.


Są też w lepszej kondycji, ale już z tendencjami upadłościowymi.


I tym kwiatkiem zaczyna się u mnie festiwal błękitów.
Proszę.
Królewięta kwietnia, fiołki!


W grupie pod sosną.


I bez sosny.


Z poziomkami się bardzo skumały.

Są wszędzie!

A skoro o fiołkach.

"Nie wzdychaj, najdroższy:
Za dzionek, lub trzy,
Zakwitną turzyce, łuskiewnik
Różowy i jaskier kosmaty i szczyrk,
Ziarnopłon wiosenny.

Lecz wierzaj mi:
Wonna marzanka i bluszcz co się pnie,
Mizerwa kłosowa i leśny sałatnik,
Ni żankiel zwyczajny, ni chmiel,
Nie dają nam tyle, co fiołki... "
Tyle roślin w jednej piosence? A to nie wszystkie. Jest jeszcze  zwrotka o czosnku niedźwiedzim i innych ziołach. Kto to pisał? Botanik?

I to, że leśny pagórek fiołki pokryły "serwetką poezji"...

Botanik - romantyk? Ogrodnik może?

Ułudka, wiosenna w końcu, pokazuje czystą niebieskość.


Inną niebieskość maja  cebulice.
Taką w cieniu.


A taką w słońcu.


No i szafirki, u nas, nie wiem czy tylko u nas, zwane zapałkami.


I takie szafirowe szafirki powinny być. Nie białe, nie inne, a szafirowe! Nazwa zobowiązuje.
Wystawione zostało poidło.


W zaciszu, w cieniu, jak należy.
Woda podana. Na zdrowie!


Rano, po nastawieniu mojej wody na kawę, rzut oka na taras, jaka pogoda, czy nie piździ, ile stopni.


A na tarasie coraz wiosenniej.
Nowy nabytek, to popielata osłonka. Będzie tarasowym poidełkiem.
Albo czymś innym.


Tu dwa zdjęcia specjalne.
Stokrotki mają się dobrze.


 Plakietka, mam nadzieję, wodoodporna.


Ja już te stokrotki i tę plakietkę pokazywałam z zapytaniem od kogo je dostałam. Nikt nie odpowiedział, to sama powiem - od Samej Megi M.!
Tak, tej Megi!
Wszystkie moje ogrodowe prace są pilnie doglądane przez Hankę.


Z końcem prac Hanka kończy dyżur i udaje się do solarium.


Mam pytanie. Co zrobić, jak działać, jeśli kury sąsiadów wyfruwają zza ichniego płota i niszczą moje grządki w warzywniku?
Rano padało, a dzień wiało, teraz padać będzie.
Leje.
Taka wiosna.
Pozdravka.