Zaglądają, podglądają.

sobota, 25 maja 2013

Moje topiary.

Ja mam bukszpanowe kule. Próbowałam za stożkiem, ale stożek chciał być kulą. I został. O terminach cięcia naczytałam się do bólu, w końcu wypracowałam własny - tnę dopiero pod koniec maja, gdy NA PEWNO [chociaż diabli wiedzą ] nie będzie już przymrozków. Kilka razy cięłam wcześniej, przychodził spadek temperatury i młode przyrosty, bardzo na to wrażliwe, zostały porażone mrozem. Trzeba było znowu ciąć. Szykuję się więc na wielkie strzyżenie.


 Zielsko w cegle, to młode brzozy samosiejki, nad których losem się zastanawiam.
A to bukszpan nad bukszpany, mój największy i najstarszy okaz. Średnica kuli przekracza z pewnością metr.

Przyrodsty zdrowe, mocne, bo w porę zadziałałam opryskiem na miodówkę. Nie zanudzam, pozostałych nie pokazuje, ale ciąć będzie co. Lubię je, a akumulatorowy sekatorek czeka.
w ogrodzie smutno, bo zimno i szaro.
Lawenda w pięknym łanie czeka na słońce.

Świerk i samosiejka. Piękna samoistna kompozycja.

Tajemnicza fallopia. Jej siostra bliźniacza nie przetrwała zimy.

A tu proszę o radę. Siewka z róży piennej. Na pewno z niej, bo innej, poza pomarszczona nie mam. Co z nią zrobić? Zostawić? Coś z niej będzie?
Poza tym nerwowo. Córka nurkuje w zimnych wodach przybrzeżnych Norwegii. Nie pojmę, co ludzi ciągnie na szczyty i w głębiny. Podobno pasja. Ze strachem odpalam GG w oczekiwaniu wiadomości. Są.
Ja w tym czasie pełnię rolę matki zastępczej, co wielce sobie chwalę.
Nerwowo też z innego powodu...

 Posadziłam w korytkach koralowe pelargonie. Kwiatki na Dzień Matki. Przygotowałam białe begonie na grób Taty.
Jutro raniutko wsiądziemy w samochód i pojedziemy do Poznania. W domu Mamy powieszę kolorowe kwiaty  na balkonie, potem pojedziemy na cmentarz. W domu Mamy będzie cichutko i tajemniczo, bo Mamy nie będzie, ale jak wróci, bo wróci, to się ucieszy. Bardzo.
Potem pojedziemy do szpitala złożyć Mamie życzenia.
Ostatnie z tej okazji, wiem o tym...
Wam, Mamom, bo wiele z Was jest Mamami, wszystkiego dobrego i wielkiej miłości Waszych Dzieci.
Pozdravka.







wtorek, 21 maja 2013

Namieszało się.

Kiedyś na skarpie, skalniaku jak kto woli, miało być wszystko odtąd - dotąd i trzymane w ryzach. Wydawało mi się, że się uda. Nie udało się. Tu się wysiało, tu przeniosło, tu oddaliło, tu przybliżyło i pomieszało się wszystko ze wszystkim. Kto silniejszy wypycha słabszego i miesza się, miesza, jak chce. A ja patrzę. I już nic nie mogę zrobić. Nie zapanowałam, bo to nie do opanowania.
Proszę bardzo - mieszanka firmowa, a ja wstrząśnięta i zmieszana, że tak wyszło.
Bluszcz z dąbrówką.
Macierzanka, bluszcz i drzewo. Jakie? Nie wiem, wiatr wie, bo nawiał.
Macierzanka i rozchodniki.
 Rozchodniki z rogownicą i macierzanką lub bez.

Rozchodnik i rozchodnik. A jakie inne, prawda?
Powyższe gatunki i aster.
Bluszcz z lawendą.
 Dziewanna samosiejka w jałowcu.
Floks, jałowiec, gęsiówka.
Rozchodnik z trzmieliną.
Oraz z dąbrówką i floksem i irgą.
Pisałam kiedyś o roślinach ekspansywnych. To właśnie przykład ich samowolki.
A że sieje się wszystko, to dowód w postaci samosiewki lawendy. Niestety, wykopane sadzonki bardzo trudno przenieść w inne miejsce. Co innego samosiejki pęcherznic, trzmielin i berberysów. Wykopane pięknieją w doniczkach i zamieniają się w krzewy.
No i jeszcze to. Na rozpoczynającej kwitnienie macierzance pojawiają się owady.

Zaczyna się najpiękniejszy czas tych wierzb.
I rozkwita dalej "elegancka róża" w poziomkach.
I nic więcej - maju trwaj!
Pozdravka.








niedziela, 19 maja 2013

Bracia mniejsi i najmniejsi.

Kwiaty, maje, bzy, konwalie, a ja o zwierzętach ogrodowych, zresztą majowych.
Zwierzę pierwsze.
Mrówka. Maleństwo, tyci tyci, a potrafi! Potrafi, na przykład, rozwalić potężny pień. Powolutku, ale w ilości siła i siła dała radę. Mój ukochany, zabytkowy pień po starej jabłoni zamienia się w pył. Proszę.
Coś mi się w pieńku zaczęło nie podobać. Podejrzałam i po leciutkim dotknięciu odpadł kawał drewna, a ja zobaczyłam to.

 
To.
I to.
Tak to mój pień w proch się obraca...
Jako obróci się wszystko.
"Próchnica przez "ó", bo słowo pochodzi od "prochu", z jakiego powstaje, i w co obraca się wszystko" - tłumaczyłam dzieciakom. I dodawałam odpowiedź na pytanie jakie zaraz by padło, że oczywiście, my też, jako że, znacie powiedzenie, " z prochu powstałeś...". Dziwili się. Ja też, jak mi się udało na przyrodzie przemycić ortografię i religię na dokładkę.
Zwierzę drugie.
Na sznurze wisiało coś, jakiś liść przyklejony, paproch, nie wiadomo co. Strząsnęłam, upadło, ale w powietrzu mignął mi kolor. Pochyliłam się i pobiegłam po aparat, bo w chwili, kiedy jest potrzebny, nie mam go nigdy przy sobie.
Podziwiajcie geniusz przyrody w pomysłach na przystosowanie się do środowiska. Mimikra doskonała.

Liść. Usechł, upadł, leży.
Podpatruję, a "liść" zaczyna używać drugiej broni - straszy. Próbuje przestraszyć mnie rysunkiem "paszczy". Łaaa, boje się!
Wytrzeszcza "oczy", a ja ze spokojem podglądam dalej wielkiego nocnego motyla, któremu zakłóciłam sen.
Zwierzę trzecie pojawiło się niedawno, jakoś dużo później, niż każdego roku, ale jest. Podskakuje żywe złotko, jak żywe srebro, poszukując pokarmu w trawie..
Pliszka żółta.
Pod kolor. Zakwitła żółtym łanem, choć jej nie siałam, smagliczka.
Rozpoczyna kwitnąć "elegancka róża". Co za dobór kolorystyki - chwalę się.
A kończą kwitnienie RH w bieli.
Urządziłam cienistą rabatkę pod tarasem.

A to takie nic, ale jak cieszy, że można usiąść i popatrzeć.
W wielu ogrodowych aranżacjach widuję ukwiecone rowerki w słodkich kolorkach. Ot, jechał ktoś z koszami kwiecia, zsiadł z wdziękiem, oparł rowerek o drzewko i zaraz wróci. Nie mam zbędnego rowerka, zresztą pewnie bym go nie ustawiła w ogrodzie, ale mam grabko - wałek. To dziwaczne urządzenie miało chyba służyć do zagrabienia i zwałowania małego trawniczka, cośmy dopiero co zasiali. Przywędrowało to ustrojstrwo  z działki moich Rodziców, potem mojej. Do niczego mi nigdy nie służyło, ale pamiątka jest, więc opieram o krzywą wierzbę i mam eksponat.
I z drugiej strony.

  Drzewo osobliwości oprócz lampy tego samego pochodzenia, kominiarskiej kuli i starej huśtawki wzbogacone o kolejną bzdurkę.
Nocny motyl wisiał sobie na tymże właśnie sznurze od huśtawki.
No i przekwitają konwalie... Mija maj...
Korzystajmy z jego ostatnich kilku dni od świtu do ciemnej nocy, cieszmy się!
Mój świt z ptakiem w locie. Ptak nie zamierzony, namierzył się sam. O tej porze ruch w powietrzu ogromny, duża możliwość korków.

Maju trwaj!!!
Pozdravka.










środa, 15 maja 2013

Na salonach.

Domu i mieszkania nie zmieniam, ale ogrodowe "pokoje" tak. Właśnie jestem na etapie "meblowania".
I tak.
Przed.
"Salon pod krzywa wierzbą".
Stoją w nim, ze wszech miar godne polecenia, tanie i proste proste meble z Ikea.
I po. Skromnie.W rozwidleniu konarów, na okrasę, postawiłam zwykłą donicę z pelargoniami w różach. W kolorach różu, bo róż tam nie ma.

Niby umocowana, ale czekam, kiedy spadnie po raz pierwszy, a M będzie miał satysfakcję, "bo można było przewidzieć". Właśnie przewiduję, nie wiem tylko, kiedy nastąpi upadek.
Widoki stąd takie.

Wszystko w bitej śmietanie rododendronów.
Po drugiej stronie pokój nr dwa. Zamiana "pomieszczeń" do wypoczynku [ ależ ja się nawypoczywam... ] odbywa się zgodnie ze zmianą położenia słońca na niebie.
Początek zdobienia "Salonu pod modrzewiami". Swoją drogą modrzewie dały czadu. Są piękne, jakby wiekowe, choć każdy krzywy. Plastry dębowe z prawej strony krzywe, bo to przymiarka, przed wkopaniem w glebę.
Po dodaniu koloru hortensjowego. Hortensje całe w kwieciu, bo od marca chyba mieszkały z nami w ciepłym domu. Jak widać króluje róż, słodki, kiczowaty, a piękny.

Dookoła salonu tak.


Poziomki polecam wszystkim, którzy chcą sobie cokolwiek zadarnić. Rozrastają się pokrywając powierzchnię ziemi zielonym nieprzebytym dywanem. Ja swoje już trzymam w ryzach, bo starają się skutecznie zagłuszać wszystko dookoła, tak jak chciałyby pochłonąć te żurawki.
Jak salon, to damy w biżuterii. Zakładam więc stosowną do okoliczności przyrody bransoletę.
I wyglądam pięknie. Wprost nie mogę się napatrzeć.
Znalazłam ją żerującą na krzywej wierzbie. Porusza się z szybkością światła.
Tyle z salonów.
Poza tym, jak to w maju, majowo.
Kolorowo.

Tęczowo.
 I radośnie. Mimo wszystko, bo fatalnie złe wyniki Mamy nie są gorsze i To jest prawdziwy powód mojej radości.
Pozdravka.