Zaglądają, podglądają.

środa, 30 kwietnia 2014

Raz tak, raz siak.

Rzut na taśmę - kończy się kwiecień. Kwiecień był majowy, zobaczymy, jaki będzie maj. Gdyby maj zechciał być prawdziwie majowy, to byłyby dwa maje. Ale nawet gdyby, to i tak maj minie najszybciej, bo tak ma w zwyczaju. Za rok będzie listopad. To mój pesymizm. Zawsze wie, jak coś s...
Ale do rzeczy. Jedno kwitnienie się kończy...
Inne zaczyna. Tu mowa o dąbrówkach, które kiedyś nieopatrznie gdzieś tam posadziłam, potem usunęłam, ale jak widać niedokładnie.
I, ach, niech sobie są.
Kończą kwitnienie floksy, a zaczyna smagliczka.
No to na zakończenie TO, bo następne TO będzie dopiero za rok.

Przepięknym szafirem kończą sezon kosaćce.
A zaczyna zawciąg nadmorski. Maleńka ocalała w szczelince kępuszka. Resztę zniszczyły mrówki.
I ostatnie, naprawdę ostatnie spojrzenie na dywany. Tym razem z kontrastem materiału.

Początek następnych odcieni różowości.

I łagodnie w szarości.


I biele.
Rogownica. Tępię i tępię, wytępić nie mogę. Urocze, ale gigantyczna siłą ekspansji.
Biele najbielsze.

I najpiękniej pachnące zapachem majem.
Białych bzów nie mam, ale mam białą doniczkę w koszyku. Skoro po bieli lecimy.
Na koniec kolorów jeszcze ten.
I ten. To moja fallopia. Na wszelki wypadek, bo to rdestowate jest, trzymam ją w donicy. Niby co roku kończy żywot, ale odbija.
Dużo tego. Robota goni robotę. Czasem myślę sobie "a po co mi to?" Nawet pytał ktoś niedawno o to.
Ale jak popatrzę...
W końcu całe życie chciałam mieć dom!
A że trafił mi się z za dużym ogrodem... Nie można mieć wszystkiego. Akurat w tym kontekście głupio to brzmi, ale tak jest.
A nawet ten za duży ogród. Czy w małym byłoby tak? Pytanie ogrodowej filozofki.

Czasem wszystko jest do...
A czasem nie. Bo, jak sobie tu siądę i popatrzę.
M zbił podest pod ławkę, żeby ułatwić koszenie. Paletki z L za grosze, kantówki ze strychu, farba z szafki, koszt poniżej 3 dyszek.Uruchomiłam system nieautomatycznego podlewania.


To tylko część systemu, całość składa się z wielu takich części. Wszystko ocynk w najlepszym gatunku.
Domek owadzi przestawiony na południe, zgodnie z Waszymi radami, udoskonalony, ale mieszkania dalej chyba pustostanem stoją. Czemu?
Dobra, koniec, bo ileż można.
Radości majowych!!!
Pozdravka.


















sobota, 26 kwietnia 2014

Inna odsłona.

Albo - "druga strona ogrodu", ale to zarezerwowane, więc pozostaję przy tytule. Leśno - parkowa, a może po prostu drzewiasto - cienista. W każdym razie inna odsłona ogrodu.
Zgodnie z zasadami sporo tu żurawek. Jak w ptasim kątku.

Kwiatki niepozorne, ale ulistnienie! No i nazwy, takie smakowite. Te kremy, te dżemy!
Pies udaje, że pilnuje. Ustala kolejność korzystania z wodopoju, czy basenu, co tam komu pasuje.
Idąc dalej przez ostepy...
... w mało widocznym kącie z huśtawką, w białej osłonce kolejna żurawka.
Wszystkie rosną w pojemnikach, bo jakaś paskuda unicestwiła mi w glebie kilka egzemplarzy.
Obok poziomkowisko.

I wrzosowisko z rozkwitającymi różanecznikami.
Niestety, rozpada się wielka ogrodowa pamiątka, pień z największej jabłoni, jak rosła tu przed nami.
Był naszym pierwszym stolikiem kawowym kiedy nie było tu nic, oprócz ogromu szczęścia z posiadania ugoru, który miał być ogrodem. Ogród jest, pień się rozsypuje...

Rośnie tu też eksperyment botaniczny w postaci wykopanego i przesadzonego miłorzębu, ciętego na niwaki.
Zobaczymy. Przyjął się. puszcza listowie.
A poza tym kwiaty, kwiaty, kwiaty!
Magnoliowe.
Jabłoniowe.
I bratkowe.
Teraz czekam na jaśminowce. Te dadzą czadu!
Dla porównania i dla niecierpliwych - było tak. Wtedy taras wyglądał jak molo, a jaśminowce i tak były już podrośnięte.
"Znajdź 20 szczegółów różniących obrazki."
A drugie "poza tym" - czas mnie goni, strasznie. Przepraszam za brak odpowiedzi, za braki w komentowaniu. Czytam, jestem na bieżąco, ale...
Nie, nic nie powiem, żeby nie zapeszyć. Tfu! Trzy razy przez lewe ramię.
Weekendujcie, ogrodujcie, wiosną się radujcie!
Pozdravka.















czwartek, 24 kwietnia 2014

Maj ścieli dywany.

Dywany w ogrodzie ścielą się w maju, w tym roku w kwietniu.
Nagle błyśnie gdzieś róż, błękit, trochę bieli...
Przygrzeje słońce...
...a potem...
Potem następuje owo ścielenie świeżutkich, wytrzepanych po zimie ogrodowych dywanów.
Zobaczcie.

 Króluje jednak róż.

Choć zgaszony błękit nie daje za wygraną.

I w wydaniu ostrzejszym.
Na kamiennych wzmocnieniach skarpy dominują szarości i zielenie w odcieniach.


Jak widać prym wiedzie tu rozchodnik wszędobylski, zwany potocznie "spróbuj mnie usunąć". Tu z rogownicą.
I z czymś jeszcze.
Macierzanka i rojniki przy schodkach.
A róż z niebieskim dalej nie dają za wygraną.

Mimo ostrej jesiennej przerywki zostało dużo firletki.
No i berberysy, jałowce, lawenda, czyli cała mieszanka.

Wszystko to zatopione jest w zieleni trawnika.
Ale o trawniku może kiedy indziej.
W domu i ogrodzie, po wielkanocnym gwarze, zrobiło się niebywale cicho.
Zostały wspomnienia i fotografie. Pokażę Wam tylko jedną, tę najdroższą.
Mama. Właśnie skończyła dziewięćdziesiąt lat.
Pozdravka.