Zaglądają, podglądają.

piątek, 27 września 2019

Jesienny jubileusz.

Z ciekawości zajrzałam, co tam u mnie słychać i...
... zobaczyłam, że jednak ktoś pamięta, że są wytrwali, którzy zaglądają. Pytają.
Zauważyłam też, że niektórzy blogowicze, jako i ja, milczą.
No to ja przerywam ciszę i ogłaszam, że jestem. Nie pokonały mnie upały, ferma [przez całe lato śmierdziało tylko dwa razy przy południowym wietrze, który u nas jest rzadkością], a nawet sytuacja polityczna. Nikt i nic, oby tak dalej.
W te wrześniowe mgiełki i lecące kasztany dopadają mnie wspomnienia.
Bo równe piętnaście lat temu siedziałam na połamanej ławce przed TYM domem...


...i patrzyłam na bezkres otaczającej mnie dziczy zastanawiając się nad własną głupotą.
A za pół roku, w 2005, powiało wiosennym optymizmem.


Teraz porównanie. To samo miejsce, rok 2007.


Domek dziś tonie w zieleni i winobluszczu.



No i tak nam stuknęło te piętnaście lat. Kiedy i jak? Nie wiem.
Życie toczy się dalej, ogród dojrzewa.


Mija krótki czas różaneczników.


Floksów.


Jeszcze trwa aksamitek, których miało już nigdy nie być, ale są i będą.


Trwa krzywa wierzba toczona przez mrówki dając cień na książkę.


Mijają coraz wcześniejsze zachody słońca.


Z wrzosami i rozchodnikami nadchodzi czas babiego lata...


Przemijanie...
Ktoś powiedział, że pesymista, to optymista z doświadczeniem. Prawda!

Z ogrodowych atrakcji dwie rzeczy.
Po pierwsze.


Widzicie TO? Nazywa się "piesek", jest cichutkie, ledwo mruczące, potulne i karne. Wystarczy kliknąć na smartfonie "do budy", albo "koszenie" i słucha, a trawnik nigdy nie był tak perfekcyjnie utrzymany. Karmi się samo. Zamiana ciągnika na TO, to najlepsza inwestycja tego sezonu. Kiedy oglądałam te cuda trzy lata temu na Gardenii, nie wierzyłam, że to może się sprawdzić. Może!
Drugą atrakcją była wizyta tego pana wraz z ekipą. Program ukaże się wiosną.


I tyle. Odezwijcie się, proszę.
Pozdravka.