Zaglądają, podglądają.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Ogórki kwietniowe.

Chciałoby się rzec, gdyby były ogórki. Cisza, w przyrodzie, cisza w sieci, upał. Ciszę mąci szum zraszacza pracującego na okrągło i nakręcającego licznik wodomierza, też na okrągło zresztą. Nakręci sporo, ale cóż czynić, skoro wszystko woła o wodę. Niech ma, a co mi tam.
A ja? Lenię w taki żar. Nie ma co przesadzać. W przenośni oczywiście, bo dosłownie, to zawsze. Owszem, poranne podlewanie, małe cośtam, potem koszyk piknikowy z zestawem - kawa, komórka, czasopisma i inne niezbędne rzeczy i udaję się na z góry przygotowane stanowisko pod modrzewiami.

Miło tu, cieniście. Dobre miejsce.
Oczywiście spacerek po skarpie, gdzie kipi kolorem i zapachem.
Popatrzcie, to tylko przedsmak tego, co pokażę.

To macierzanka piaskowa. Aromat w upale nie do opisania. Wyżej, nad nią, aster.

Te tulipany, mam nadzieję, że nie powtarzam się, pochodzą z Holandii. Są u mnie od czasów pierwszego działkowego ogrodu Rodziców. Obłędny oranż i...  zapach. Macie pachnące, ale na prawdę pachnące, tulipany?

To trzmielina. Wiekowa, też z ogrodowej przeprowadzki. I takie sobie "normalne" tulipanki.

I wiosenna mieszanka-smagliczka skalna, floksy i inna trzmielina.

W trakcie dnia goście rodzinni,  szalone zabawy dzieci, a po zamieszaniu powrót na z góry upatrzone pozycje; patrz początek postu. Potem tylko jeszcze raz podlać doniczkowe i koniec dnia.
Kwietniowe ogórki. Fajna rzecz. A jutro ma padać. Oby!
Pozdravka.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Dzień.

Nareszcie można powiedzieć, że wiośnie obrażenie przeszło na dobre. Jest ciepło, zielono, kwieciście, ale i sucho. U mnie bardzo sucho.
Trawnik potraktowany wertykulatorem, nawieziony i dobrze podlany odwdzięcza się cudną runią.
O poranku kładą się na nim tajemnicze cienie,a kamienie zmieniają kolory. Ech, pięknie jest.



Niby to samo, a jednak z każdą chwilą inaczej.
A potem ogrodowa proza - praca. Jak to wiosną, sami wiecie.
Sianie buraczków, kończenie układania kostki, twórcza praca przy cienistej rabacie.
Zakwitają różaneczniki. Przedziwna sprawa, pąki są różowe, a kwiaty śnieżnobiałe.



Cienista rabata pod drzewami nie z każdej strony ma cień. Zastanawiałam się, co posadzić w słońcu i znalazłam miejsce na sadzonki poziomek, ruski rok czekające już na posadzenie. Pomysł odkryłam w "Wymarzonym Ogrodzie". Poziomki jako roślina zadarniająca stanowiska pod drzewami! Kamień z serca, poziomki na rabatę.

Obrzeże z dębowych plastrów zastąpiło mały wiklinowy płotek, który ukleciłam rok temu i tyle przetrwał. Poza tym rabata została powiększona i płotka było za mało.

Razi nowością, ale wtopi się i razić przestanie.
I tak sobie minął dzień. Nie wiedzieć jak i kiedy.
Zachód słońca i prognozy wróżą piękną pogodę na następne dni i niech tak będzie!



Po słońcu  pozostał tylko róż na niebie. Też piękny.

Oglądam te zachody każdego dnia i napatrzeć się nie mogę.
Takie widoki za oknem przeganiają pojawiające się czasem myśli o sprzedaniu wszystkiego w cholerę! Bo po co mi ten wielki ogród, po co mi to wszystko, po co ja to robię i... No właśnie, a co ja bym wtedy robiła?
O, miałabym na przykład pięknie pomalowane paznokcie, ubierałabym się niezwykle elegancko, nie grzebałabym w żadnej ziemi. Damą bym była, po prostu! Tylko, jak siebie znam, chwilowa dama bardzo żałowałaby podjętej decyzji. Więc póki co odpuszczam. Elegancja ogrodowa, a zamiast lakieru szczoteczka do paznokci i niech to trwa, a myśli niemądre przepadną.
Przyjemności wszelakich życzę!
Pozdravka.


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Paleta wiosny.

Nareszcie!
Nareszcie można podziwiać i pokazać kolory wiosny. Piękne, intensywne i... krótkotrwałe. Więc szybciutko.

Rozkwitają "dywaniki" floksów na skarpie. Zaraz cała pokryje się różowymi i niebieskimi plamami.



Zaczyna kwitnąć gęsiówka o miodowym zapachu. Skromne toto, ale woń...

Nieskromny kolor mają moje sasanki; mocny i zniewalający.


I znowu ziele pachnące - smagliczka skalna.

Zaplątał się wśród towarzystwa tulipanek o cudnej barwie. Niestety, całe łany wymarzły.

Kolor wiosennej tawuły.


A poza skarpą rozwijają listki klony palmowe.

I żurawki o metalicznym połysku.


I jeszcze  magnolka Zuzia o kwiatach będących małymi dziełami sztuki.


Dużo koloru, mało tekstu , bo o czym tu pisać. To trzeba zobaczyć, powąchać i trwać w zachwytach, czego Wam życzę w  Waszych wiosennych ogrodach!
Pozdravka!

czwartek, 19 kwietnia 2012

Prowizorka

Ach świty wiosenne! Żyć się chce, gdy ptaki szaleją o TAKIM poranku.

Dziś o trwałość prowizorki. Każdy pewnie to zna. U nas najtrwalszym prowizorycznym elementem ogrodu okazało się paskudne ograniczenie ścieżki ogrodowej.
O tym, że ścieżka w ogrodzie musi być, byliśmy przekonani. O tym, że w dużym ogrodzie wcale jej być nie musi, dowiedziałam się za późno, wtedy gdy ścieżka już była. Ziemna, bo koszt zrobienia jej z kostki, płytek, kamienia, drewna, czy innego materiału, wykraczał poza zdrowy rozsądek. W końcu to prawie autostrada! Trzeba ją było jednak jakoś ograniczyć i póki co wkopany został najpaskudniejszy ogranicznik z plastiku. Póki co, bo to się zaraz wymieni. Tak się wymieniało, wymieniało i się nie wymieniło. Brzydkie, okropne, patrzeć na to nie było można, a trwało sobie, jak to prowizorka trwać lubi.
Do dziś, bo w końcu podjęliśmy decyzję i przyjechała kostka.

Pewnie, że chciałabym z takiej kosteczki mieć całą drogę, ale nawet sobie nie wyobrażacie, ile to by kosztowało, a jak się nie ma, co się lubi...
Najważniejsze, że nie ma ogranicznika, a zamiast niego, ale po kolei. No więc zniknął prowizoryczny z nazwy plastik i w ruch poszło dokładne wytyczanie. Tu niezbędny okazał się pewien sznurek.
Sznurek kupiłam siedem lat temu i usłyszałam wielkie kazanie, wiadomo od kogo, na temat bezsensu kupowania kilometrów sznurka, bo do czego nam cała rola, bo to nie była rolka, sznurka do snopowiązałki?
I co? Sznurka prawie już nie ma. Zużyliśmy te kilometry, nie wiadomo kiedy i do czego. Nie omieszkałam złośliwie przypomnieć o kazaniu.

Wytyczanie. Ja się nie mieszałam, wszystko zawsze wychodzi mi krzywo.

I ułożony fragment.

Nie wierzę, że nie zobaczę już plastiku! Ziemna Zostanie ostatecznie uziemiona kostką, a ziemną pozostanie, bo korę wywieje, a  po grysie niewygodnie.
Żeby nikomu w pracy nie przeszkadzać zajęłam się terenami za skarpą.


W poprzek, żeby zasłonić sobie widoki na gospodarstwo sąsiadów posadziłam kilka krzewów z odzysku, które mają stworzyć żywopłot mieszany. W końcu zasłoni.


Krzewy oddzielą też teren gospodarczy z kątem roboczym i warzywnikiem.


I tym sposobem kąt pod wierzbą zacznie przypominać fragment ogrodu.


Jeszcze zagospodarować górę kompostową.

I mogę zapraszać na kawę i pączki do nowej części ogrodu w budowie. Marzenia...To jeszcze potrwa, więc dziś takie pączki. Bezkaloryczne.

Miłej pracy życzę, bo praca wre, prawda?
Pozdravka.



poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Wiosna, gdzieśże ty?


Wiosna obrażona dalej. W sobotę myślałam, że jej przeszło, ale nie. Wybaczyłam jej wszystkie fochy i humory, tylko niech wraca! Ale nie!

Nie zważa na to, co ja myślę. Błysnęła tęczą i odwróciła się na pięcie i poooszła. Za kartoflane pole.


W ogrodzie beznadzieja. Wszystko jakieś takie zgęziałe, smutne, bez wigoru, pochowane gdzieś.
Takie hosty na przykład. Powinny być już że hoho, a tu takie fioletowe kiełki ledwo widać.

 Tu lepsze, ale zaczęła rosnąć w piwnicy, bo to hosta doniczkowa. Garnkowa, znaczy.

Nawet żeby jakieś leniwe. Chociaż, to akurat chyba ropucha.

Bo żaby:
- znakomicie skaczą
- świetnie sprawnie poruszają się w wodzie
- są mniejsze niż ropuchy
- nie posiadają gruczołów jadowych
A ropuchy:
- są większe i bardziej związane z lądem
- ich kończyny tylnie są za krótkie by mogły skakać
- sprawnie chodzą
Poza tym żaby, gdy je całujemy...., ale to akurat wiecie. W końcu, skąd ci nasi królewicze?

Szpaczki wyjadaczki z braku czereśni zajmują się czyszczeniem trawnika, który teoretycznie powinien być już dawno skoszony, wszak termin pierwszego koszenia zbiega się z kwitnieniem forsycji. Ale co tu kosić? A jeszcze prawidłowe 4-5 cm pozostawić po pierwszym najeździe kosiarki?

Widzicie tego samotnego żółtego tulipanka w głębi? Miało być cale poletko. Mróz, czy nornice?

I co? Co ja słyszę? Prognoza mrozu na noc. No to do domu marsz.
Klonik mój cudny [mam nadzieję, że nie zaglądają tu żadni Panowie Bonsaiści Nadęci Bardzo].

Bo PBNB uważają, że klonik ma za chudy pień i źle przygięte gałązki, a mnie i tak się podoba.

I jeszcze cięższa robota, oleandry, które już wystawiłam. Ponoć do -5 wytrzymują, ale jak spadnie do -5,5 na przykład?
Ciekawe, czy taką wiosnę pamiętają najstarsi górale, bo ja nie, choć jakoś mi coraz do nich bliżej, niż dalej.
I tym pesymistycznym akcentem kończę.
Pozdravka!