Zaglądają, podglądają.

wtorek, 19 czerwca 2018

Tańcząca z konewkami.

Kiedy minął maj?
Czerwiec ucieka, zaraz lato...
Lato... przecież od maja jest  lato.
I zacznie się... skracanie dnia. Straszne.
No to jeszcze, póki czerwiec trwa, czerwcowy ogród.
A w ogrodzie...susza.
Przed domem liliowce zasłaniają paskudny murek. Dają radę.


Bo w ogrodzie ta niemiłosierna susza. Tylko lawenda pachnie.


I lipa pachnie lipcem.


Brzęczą pszczoły, trzepoczą motyle białym rojem.


Kolorowym rojem.


Reszta śpi.


Jest cicho, spokojnie.


Sennie.


I troszkę kolorowo.


Trwa obłęd kwitnienia.







Z rabat się wylewa.




Zalewa dróżki.


Nic, tylko przysiąść i myśleć o cudzie lata.
Tu.


Bo cieniście. Na odziedziczonej z historią tego domu ławeczce.


Albo tu, pod krzywą wierzbą z Maminego balkonu...


Ech, pięknie jest.


I trwajcie chwile.


Trwajcie.


Dom, zmęczony upałem, za żaluzjami kryje resztki chłodu.


I zdawałoby się, że nic się nie dzieje, a jednak.
Ogrodniczka czuwa.  Lata, krąży, biega. Lata z konewkami, bo znowu się zapomniała i zamiast likwidować... Co roku to samo.
Podlewanie prysznicowe, tu leci z węża.


Ale poza tym wodę donieść trzeba. Do kociołka.


Przywrotnik jako dokładka do kompozycji sprawdzony! A nasiało się od metra, to mam.


Do garów.


Glinianych.


Metalowych.


Czyż nie cudne połączenie niecierpka z barwinkiem?


Do donic stojących.


I donic nadrzewnych.
Na wierzbie.


Uwielbiam to.


Na jabłoni.


Do doniczek mniejszych.


Naściennych.


Do rur melioracyjnych.


Korytek drewnianych. Znowu barwinek z niecierpkiem.


Oraz glinianych.


No i do doniczek wiszących.


O, to ta.


A że jednej mi było mało.
Dziurki w wiaderku, stary łańcuch i proszę bardzo, jest następna.




Stary hak w nowym zastosowaniu sam w sobie piękny.


Pieknie komponuje się ze strażnikami ogrodu. To emerytowane narzędzia po Rodzicach.


Wiszących nigdy dosyć.
Więc uruchomienie wyobraźni, jak by tu niewielkim kosztem, i mam.
Osłonki metalowe, dziurki, łańcuszek z metra cięty, haczyki i są. Trzy, bo tyle miałam takich pojemników...


A, jeszcze wazon z barwinkiem. Wazon pięknie spatyniał i w niczym nie przypomina już paskudztwa jakim był.


No i kwiatki z Dnia Matki, bo cóż bardziej ucieszy taką matkę?



Jeszcze donice pod pergolą, a w nich:


I obok wypełniacz tegoroczny, przywrotnik.


I niby już, choć wierzcie mi, nie pokazałam wszystkiego, ale przecież poidełka nie mogą być puste.




Kicz, wiem, że kicz, ale tak w ukryciu? W paprociach i hostach?


A traz z innej beczki, której nie mam, to:
Odbyła się pierwsza kąpiel psa i przeżył.


Zmokła kura.


Pani kąpiąca.


Warzywnik jeszcze żyje.
W nim moje dwa uzależnienia warzywne.



Dojrzewają  pomidory z Gardenii od Ani.


Aniu, dziękuję, są wspaniałe, a nigdy mi się nie udawały i zaniechałam, a tu proszę.
W niedzielę odpoczywałam.
Po co mi sekator do odpoczywania? Przecież wiecie.


Przynudziłam? Trudno, dawno nie pisałam, a zważcie, że ani słowa nie było o roślinach tarasowych, jak wiadomo pojemnikowych.
Pytanie - czy ktoś popadł w podobne szaleństwo?

Pozdravka.