Jak zwykle wstaję ze skowronkami, których zresztą nie ma, ale które gdzieś tam też wstają. Przeliczam; na nowe szósta, to na stare... nie wcale nie tak znowu skowrończo.
Nie skowrończo, ale pięknie. Takie chmurki, to murowana pogoda.
Wiało. Wiało, ale zostało. Liści na wierzbie. Na innych liściastych też, czyli jeszcze sobie pozbieramy.
Kawa. Dla mnie początek dnia.
Śniadanie. Dla mnie podstawa dnia.
I ruszam. Kierunek - warzywnik.
Skopię, skopię skopię. Nie dam się nabrać, a rok temu dałam, na teorię nieskopywania. Tradycjonalistką jestem.
Idę.
Idę.
Idę.
Widać po zdjęciach, jak wolno idę.
Tak mi się chce... Ale idę.
Jestem.
Skopuję.
Skopuję głęboko, nie oszukuję.
W każdą bruzdę wsypuję taczkę kompostu, skądinąd kompostu nieudanego.
Kompost nieudany zawiera glajdowatą* paćkę powstałą z nieprzerobionej dobrze trawy. Trawa była mokra, zbita, nie przesuszona, a powinna być przewiędnięta. Trudno.
Glajdowate pacyny lądują w bruzdach - i tak zamienią się w próchnicę.
Określenie "glajdowate " jest nadzwyczaj adekwatne do tego, co ląduje w bruzdach.
W warzywniku niedobitki.
Rośnie jeszcze zupa. Porowa i selerowa.
Poza tym masa koperku samosiejku do zamrożenia i moja ukochana rukola...,
.... od której od dwóch lat jestem głęboko uzależniona.
Podczas kopaniu nasz uroczy listonosz przyniósł mi nagrodę. Świeża dostawa lektur.
Podobno ogólnie społeczeństwo nie czyta, więc poprawiam społeczeństwu statystykę. Poprawiłam już sporej części.
Niech utwierdzą mnie właściciele dużych ogrodów w mojej teorii - "im ogród większy, tym częściej o czymś zapominasz i gnasz z powrotem". Zgadza się?
Ja, najczęściej zapomniałam o nawadnianiu. Siebie. Taczka, szpadel, grabie, sekatorki, mam, wszystko mam, a... "kropli kranówy" nie mam.
Znalazłam sposób. Latem nawadniam się malinami, do późnej jesieni winogronami.
Maliny już wycięte. Ale drugie źródło działa.
Przerwa, dalsze kopanie, a już po szesnastej jakoś zrobiło się szarawo. Gdzie czasy, że do wieczora w ogrodzie?
Wieczór zapada w połowie dnia.
Dobrze, że przyszła paczka.
Kupiłam dla jednej książki - Grażyny P. - a że najtaniej było w pakiecie, który to pakiet kosztował mniej, niż owa książka pojedynczo, no to za 17 z przesyłką, mam trzy. Mnie od takiego przybytku głowa nie boli, zima długa.
Tak to było wczoraj.
Dziś znów ze skowronkami. Kawa, śniadanie, piękna pogoda, szpadel w dłoń i idę!
Na blogach słodziutko już; aniołeczki, gwiazdeczki, bombeczki, konisie na biegunach, reniferki, a u mnie ogrodnicza proza.
Pogodo trwaj!
*Glajda - w gwarze poznańskiej błoto.
Pozdravka.
wytrwałości w kopaniu ogrodu - ja w tym roku zrobiłam się zbyt leniwa. Piękne warzywa , a i winogrona imponujące :) Pozdrawiam z Mazur
OdpowiedzUsuńPiękny poranek, a na wieczory coraz dłuższe duży zapas lektury..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
M.
Pracowita kobitka! Warzywa masz gigantyczne, piękne i zdrowo wyglądają, tak krzepko:) Skopuj, skopuj, to warzywnikowi się przyda, a liści wszystkich nie wygrabiaj, one zwierzakom się przydadzą. Glajda przez zimę się rozłoży i spełni swoje zadanie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńo matuś!!!! już bombki i konisie??? co tym ludziom tak spieszno...nie to, żebym nie lubiła świąt, ale bez przesady
OdpowiedzUsuńGlajdowaty - idealne słowo, którego brakowało mi w moim słowniku, znam ten ból kiedy się trawa zglajdoli :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłej lektury
Gaju - dla takich wschodów chce się żyć. Cudowny, piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNo jak możesz nie pamiętać o piciu, o rośliny dbasz, a o sobie zapominasz?
Ach, śpiewał skowronek w ub. roku i to jak, w sadzie, w tym przeniósł się do sąsiadki, ale słychać go było.
I w granicznym lesie, a może to był inny.
Nie cierpię rannego wstawania, a teraz dzień taki krótki i należałoby.
Dziś przyjechałam do wawki, nacieszam się najmłodszym wnukiem. Dzięki Bogu, że mnie na szczęście pamięta i przytula.
Pozdravka
Piękne niebo jak gdyby płonęło. Warto dla takiego widoku rano wstawać. Ja nocny Marek więc omijają mnie takie widoki, czasem podobnie zachodzi. Co do kopania grządek, też tego nie znoszę. Wysiałam łubin na zielony nawóz, po wzejściu przekopię jak zdążę przed śniegiem:))) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzień w ogrodzie nie jest dniem straconym. Kocham to!!! Widzę, że zapas lektur jest , zastanawiam się tylko gdzie tak tanio kupujesz książki?
OdpowiedzUsuńpraca wre to widać, masz przepiękne kolory w ogrodzie i do tego słońce świeciło.
OdpowiedzUsuńNa jesienną porę książki jak znalazł też uwielbiam czytać i zagłębiać się w literaturę :) paaaa ciepło pozdrawiam
Zacznę od tego,ze niezmiennie podziwiam Twój ogromny skalniak.
OdpowiedzUsuńWiem, że już częściowo w niebycie, zmieniony, niepodobny...
Cóż jednak się nie zmienia, cóż pozostaje stałe i niezmienne?...Chyba następujące po sobie pory roku, choć i one ulegają metamorfozom
Chyba tylko złość ludzka, chamstwo i nienawiść i bezinteresowna zazdrość i podopywanie dołków jeden pod drugim...
I nijak ma się to do Twojego kopania...chyba ,że moja zazdrosc tak realna( w pozytywnym tego słowa znaczeniu, of course)...
Ech... kopać bym mogła od rana do wieczora...gdybym mogła...
Właśnie- nie mogę..
Byle do wiosny, wtedy już pozwolą!
Kopać ma się rozumieć...
Najserdeczniej:)
M.Arta.
Kocham Twój ogród... to na początek. Nie mogę się nadziwić Twoich warzyw że takie piękne.Podobnie jak Ty walczę z warzywnikiem, ale ten z kolei pomaga mi przekopywać mąż bo zasiałam gorczycę i wyrosła do pasa :). Ja czytam dużo ale podpowiedziałaś mi zakup wielu książek na zimowe wieczory i idąc Twoim śladem też poczyniłam zakupy książkowe :).
OdpowiedzUsuńNiedługo piękne Boże Narodzenie a potem już byle do wiosny :)
Pozdrawiam
Jak to dobrze, że nie mam warzywniaka :) i nie mam tyle do kopania. Muszę pomyśleć w przyszłym roku o rukoli, może gdzieś znajdę dla niej miejsce, bo też ją bardzo lubię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię do Ciebie wpadać.Rukola też uwielbiam, sama się sieje :) jak i koperek.Twój ogród jest piękny. Wspaniałe fotki nieba. Skalniak mnie zawsze powala. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuń