Ja małych miasteczek do zamieszkiwania nie lubię. Zdecydowanie. Każdy jest tu na widelcu, na patelni, do pożarcia. Przez plotki, wścibstwo i nudę mieszkańców. Wieś też, ale ludożerców tu mniej niż w miasteczku, można się wtopić albo wyalienować, być w tym, albo ponad to, jest wybór. W miasteczku go brak. Miasteczko wchłonie, pożre, przemieli, na koniec wypluje, chcesz, czy nie chcesz.
Lubię natomiast miasteczka oglądać. Oglądać, podglądać, lubię po miasteczkach pochodzić, wąchać ich specyficzną małomiasteczkową atmosferę. Lubię nawet, jak mieszkańcy gapią się na mnie, a ja odgaduję ich myśli; "kto to, do kogo, po co..." Chwilowa atrakcja, zaciekawienie...
Odwiedziłam małe miasteczko. Kiedyś mieszkałam w jego pobliżu, często robiłam w nim zakupy, jeździłam do lekarza, do apteki. Nigdy go nie polubiłam. Wiecie, jak to jest. Każdy, kto mieszka na wsi musi swoje małe miasteczko mieć. To miałam. Pożegnałam bez żalu.
Każda droga, jak to w miasteczku, prowadzi na rynek.
I zawsze rozbrajał mnie widok takich domków.
Kondycja domków różna, w większości jednak zła. Szkoda, bo to często domki-perełki.
Miasteczko kiedyś wielokulturowe, wielowyznaniowe. Dużą część jego mieszkańców stanowili Żydzi i to do nich właśnie należały domki-perełki. Nie ocalał żaden z ich właścicieli...
To dom z 1820 roku.
Każda taka rama okienna, to dla mnie jakaś historia, której nigdy nie poznam.
Trwają jeszcze domki murowane, ale większość takich budowli, podzieliła los dawnych właścicieli.
Ktoś patrzał przez te okienka, ktoś otwierał te drzwi do swojego DOMU.
Żal, smutek. Pewnie i tego domku wkrótce nie będzie.
Jest w miasteczku przepiękny kościół ewangelicki odgrodzony od ulic, bo grozi zawaleniem i nikt go nie ratuje. Od lat.
Jest w miasteczku ratusz.
I są w ratuszu władze, które od lat nie robią nic, by zabytki ocalić.
Taka gmina i... ja jeszcze o tej gminie napiszę.
Na koniec ciekawostka dla znawców literatury. W tym miasteczku mieszkał doktor Wettler. Ten sam, który przyjeżdżał do pani Barbary Niechcicowej i całej jej rodziny z poradami medycznymi i lekami. Taki ówczesny lekarz rodzinny Niechciców. Ktoś wie, jakie to miasteczko?
Pozdravka.
Niestety nie wiem jak się nazywa to miasteczko, a nad losem domków płakać się chce.
OdpowiedzUsuńdomki też płaczą...
UsuńTeż nie wiem - mi osobiście nie przeszkadza, że jest się na widelcu - wszędzie można być nawet i mieszkając w bloku w dużym mieście. Mnie nigdy nie interesowało co ludzie mówią o mnie , co sobie myślą itp - jaki to ma wpływ na mnie ? Żaden czy ważne jest to co inni mówią o tobie - chyba nie :) Ważne co ty o sobie myślisz.
OdpowiedzUsuńOczywiście miasteczka i wsie mają swoje klimaty. Ja wyprowadziłam się z Gdyni na wieś - prawdziwą wieś - nie załuje, mimo, że niektórzy sąsiedzi są zawistni i niemili (jak to niektórzy Polacy) pomimo to mam to ,,,,,,
Ciepło Cię pozdarwiam i przyglądam się opisom ogródkowym.
Mogę tylko dopisać, że podoba mi się ten sposób myślenia.
UsuńJa wieś, lubię małe miasteczka i duże miasteczka. Jestem nomadą; boli mnie tylko, że nie cenimy materialnego dorobku przeszłych pokoleń.
Myślę o sobie dobrze, ale jakoś dziwnie się składa, że nie potrafię łatwo wtapiać się i dostosowywać do środowiska. Mimo ugodowego charakteru i życzliwości nie ufam ludziom, pewnie to wyczuwają i kółko się zamyka.
UsuńAle nie narzekam, boi wiem, że ci z którymi beczkę soli zjadłam, nie zawiodą.
Za małe to miasteczko, jak na moje mieszczuchowe potrzeby, i takie podobne do tysiąca innych. Do tego smutne. Uciekłabym z takiego miasteczka na wieś.
OdpowiedzUsuńOj smutne bardzo...
UsuńMogę mieszkać w dużym mieście, albo we wsi zabitej dechami. Pośrednich wyborów nie ma.
czyżby Niechcic jeździł po lekarza Wettlera do Nieznanowa?
OdpowiedzUsuńna wsi też wszyscy o wszystkich muszą wiedzieć.wścibstwo nie zna granic,choć to wszystko zależy od ludzi.Wszystko ma swoje plusy i minusy.
Nie ma to jak nadużyć słowo "wszystko":-)
WSZYSTKO rozumiem.
UsuńNo bingo małe, bo Nieznanów, jak najbardziej, ale pod tą nazwą kryje się jeszcze prawdziwe imię miasteczka.
Kawał historii na tych zdjęciach. Te stare domki wyglądają bardzo interesująco, ciekawie jak wyglądają w środku, ciekawe czy mają takie stare piece kaflowe jeszcze :) Bardzo miło oglądało się te zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo chciałabym wiedzieć to o czym piszesz i jeszcze wiele więcej.
UsuńNiestety, małe gminy to zwykle biedne gminy. Jeśli nie ma na ich terenie jakiejś dobrze prosperującej firmy, które by dała zatrudnienie miejscowym i podatki, to zwykle wygląda to tak jak na Twoich zdjęciach. Dodam, bardzo klimatycznych zdjęciach.
OdpowiedzUsuńI tu się mylisz, tu są dobrze prosperujące firmy.
UsuńDzięki za "klimatyczne".
Książkę czytałam już tak dawno, że nie pamiętam, gdzie mieszkał lekarz Barbary Niechcic. W małym miasteczku nogdy bym nie chciała mieszkać, bo tam moje życie by nie miało żadnych tajemnic. *** Proszę zajrzyj do mnie :)))
OdpowiedzUsuńWiesz, że zajrzałam...
UsuńDziękuję!
Odp. na pytanie: Stawiszyn
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłaś!!! Myślałam, że nikt nie odgadnie.
UsuńNapisz, skąd wiedziałaś, koniecznie!
Gaju, nie wiedziałam, ale się dowiedziałam. Bo lubię wiedzieć; 5 minut poszukiwań. A więc gdzie Dąbrowska spędziła dzieciństwo. Sprawdzenie czy ta miejscowość to Sarbinów. Google maps, sprawdzenie jaka okoliczna miejscowość jest siedzibą gminy, porównanie Twojego zdjęcia Urzędu z oficjalną stroną i ... :)
UsuńA co do Kórnika, to niebyłam niestety, choć znam jedną panią z Kórnika, a nawet z Zamku ;)
Pozdrawiam, EG
Jasne, net wie wszystko. Dobrze,że lubisz wiedzieć, ja też.
UsuńSprostuję tylko, że:
Serbinów z powieści, to miejscowość której nie ma. Dąbrowska urodziła się w Russowie i tam spędziła dzieciństwo.
O Russowie, muzeum i parku ze stawami napiszę na wiosnę.
A ja użyłam skrótu myślowego; sprawdziłam czy Russów to w powieści Sarbinów.
UsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńFacebookowi na razie się dzielnie opieram.
Lubię klimaty małych miasteczek. Lubię zacieśnioną społeczność. Może i się między sobą pożerają, ale wobec zewnętrznego zagrożenia stanowią jedność :) znam z dzieciństwa kilka takich i w sumie tęsknię za nimi. Choć do mieszkania zdecydowanie wieś wybieram :)
OdpowiedzUsuńTylko i wyłącznie małe miasteczko, mieszkam w takim, blisko wielkiego miasta ale i mam ziemię na wsi, stanowczo się cieszę z takiego środka :) I bardzo dobrze, że się ludzie znają, bo jak ktoś komuś to potem tamtem też pomoże :) A wieś zawsze darzę sentymentem, bo prapra pochodzą ze wsi i to we mnie siedzie pozytywnie głęboko. Pozdrawiam i zawsze czytam Twojego bloga :) Kasia
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak wyglądają nasze małe miasteczka,spogladamy na nie z sentymentem,
OdpowiedzUsuńroztkliwia nas widok drzwi, dawno temu nieznaną ręką otwieranych okiennic, widzimy niemal ślady stóp na progach...
Nie zawsze wygląda to tak sielankowo;marazm, cuchnące bramy, brak poczucia bezpieczeństwa o zmierzchu, a nawet za dnia...Są takie miejsca.Niestety...
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń