Zaglądają, podglądają.

środa, 6 lutego 2013

Małe miasteczko.

Wróciłam z wielkiego miasta. Ale byłam też w mieście bardzo malutkim. Lubicie małe miasteczka? Zależy w czym rzecz, prawda? Bo czy mieszkać, czy tylko oglądać, zwiedzać bo warto, zajeżdżać i wracać? Wiele aspektów lubienia, bądź nielubienia.
Ja małych miasteczek do zamieszkiwania nie lubię. Zdecydowanie. Każdy jest tu na widelcu, na patelni, do pożarcia. Przez plotki, wścibstwo i nudę mieszkańców. Wieś też, ale ludożerców tu mniej niż w miasteczku, można się wtopić albo wyalienować, być w tym, albo ponad to, jest wybór. W miasteczku go brak. Miasteczko wchłonie, pożre, przemieli, na koniec wypluje, chcesz, czy nie chcesz.
Lubię natomiast miasteczka oglądać. Oglądać, podglądać, lubię po miasteczkach pochodzić, wąchać ich specyficzną małomiasteczkową atmosferę. Lubię nawet, jak mieszkańcy gapią się na mnie, a ja odgaduję ich myśli; "kto to, do kogo, po co..." Chwilowa atrakcja, zaciekawienie...
Odwiedziłam małe miasteczko. Kiedyś mieszkałam w jego pobliżu, często robiłam w nim zakupy, jeździłam do lekarza, do apteki. Nigdy go nie polubiłam. Wiecie, jak to jest. Każdy, kto mieszka na wsi musi  swoje małe miasteczko mieć. To miałam. Pożegnałam bez żalu.
Każda droga, jak to w miasteczku, prowadzi na rynek.
Zawsze bolał mnie widok okaleczanych drzew, Nic się nie zmieniło
I zawsze rozbrajał mnie widok takich domków.
Kondycja domków różna, w większości jednak zła. Szkoda, bo to często domki-perełki.
Miasteczko kiedyś wielokulturowe, wielowyznaniowe. Dużą część jego mieszkańców stanowili  Żydzi i to do nich właśnie należały domki-perełki. Nie ocalał żaden z ich właścicieli...
To dom z 1820 roku.
 Każda taka rama okienna, to dla mnie jakaś historia, której nigdy nie poznam.
Trwają jeszcze domki murowane, ale większość takich budowli, podzieliła los dawnych właścicieli.


Ktoś patrzał przez te okienka, ktoś otwierał te drzwi do swojego DOMU.
Żal, smutek. Pewnie i tego domku wkrótce nie będzie.
Jest w miasteczku przepiękny kościół ewangelicki odgrodzony od ulic, bo grozi zawaleniem i nikt go nie ratuje. Od lat.

Jest w miasteczku ratusz.
I są w ratuszu władze, które od lat nie robią nic, by zabytki ocalić.
Taka gmina i...  ja jeszcze o tej gminie napiszę.
Na koniec ciekawostka dla znawców literatury. W tym miasteczku mieszkał doktor Wettler. Ten sam, który przyjeżdżał do pani Barbary Niechcicowej i całej jej rodziny  z poradami medycznymi i lekami. Taki ówczesny lekarz rodzinny Niechciców. Ktoś wie, jakie to miasteczko?
Pozdravka.



25 komentarzy:

  1. Niestety nie wiem jak się nazywa to miasteczko, a nad losem domków płakać się chce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie wiem - mi osobiście nie przeszkadza, że jest się na widelcu - wszędzie można być nawet i mieszkając w bloku w dużym mieście. Mnie nigdy nie interesowało co ludzie mówią o mnie , co sobie myślą itp - jaki to ma wpływ na mnie ? Żaden czy ważne jest to co inni mówią o tobie - chyba nie :) Ważne co ty o sobie myślisz.
    Oczywiście miasteczka i wsie mają swoje klimaty. Ja wyprowadziłam się z Gdyni na wieś - prawdziwą wieś - nie załuje, mimo, że niektórzy sąsiedzi są zawistni i niemili (jak to niektórzy Polacy) pomimo to mam to ,,,,,,
    Ciepło Cię pozdarwiam i przyglądam się opisom ogródkowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę tylko dopisać, że podoba mi się ten sposób myślenia.
      Ja wieś, lubię małe miasteczka i duże miasteczka. Jestem nomadą; boli mnie tylko, że nie cenimy materialnego dorobku przeszłych pokoleń.

      Usuń
    2. Myślę o sobie dobrze, ale jakoś dziwnie się składa, że nie potrafię łatwo wtapiać się i dostosowywać do środowiska. Mimo ugodowego charakteru i życzliwości nie ufam ludziom, pewnie to wyczuwają i kółko się zamyka.
      Ale nie narzekam, boi wiem, że ci z którymi beczkę soli zjadłam, nie zawiodą.

      Usuń
  3. Za małe to miasteczko, jak na moje mieszczuchowe potrzeby, i takie podobne do tysiąca innych. Do tego smutne. Uciekłabym z takiego miasteczka na wieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj smutne bardzo...
      Mogę mieszkać w dużym mieście, albo we wsi zabitej dechami. Pośrednich wyborów nie ma.

      Usuń
  4. czyżby Niechcic jeździł po lekarza Wettlera do Nieznanowa?
    na wsi też wszyscy o wszystkich muszą wiedzieć.wścibstwo nie zna granic,choć to wszystko zależy od ludzi.Wszystko ma swoje plusy i minusy.
    Nie ma to jak nadużyć słowo "wszystko":-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WSZYSTKO rozumiem.
      No bingo małe, bo Nieznanów, jak najbardziej, ale pod tą nazwą kryje się jeszcze prawdziwe imię miasteczka.

      Usuń
  5. Kawał historii na tych zdjęciach. Te stare domki wyglądają bardzo interesująco, ciekawie jak wyglądają w środku, ciekawe czy mają takie stare piece kaflowe jeszcze :) Bardzo miło oglądało się te zdjęcia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo chciałabym wiedzieć to o czym piszesz i jeszcze wiele więcej.

      Usuń
  6. Niestety, małe gminy to zwykle biedne gminy. Jeśli nie ma na ich terenie jakiejś dobrze prosperującej firmy, które by dała zatrudnienie miejscowym i podatki, to zwykle wygląda to tak jak na Twoich zdjęciach. Dodam, bardzo klimatycznych zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu się mylisz, tu są dobrze prosperujące firmy.
      Dzięki za "klimatyczne".

      Usuń
  7. Książkę czytałam już tak dawno, że nie pamiętam, gdzie mieszkał lekarz Barbary Niechcic. W małym miasteczku nogdy bym nie chciała mieszkać, bo tam moje życie by nie miało żadnych tajemnic. *** Proszę zajrzyj do mnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Ale mnie zaskoczyłaś!!! Myślałam, że nikt nie odgadnie.
      Napisz, skąd wiedziałaś, koniecznie!

      Usuń
    2. Gaju, nie wiedziałam, ale się dowiedziałam. Bo lubię wiedzieć; 5 minut poszukiwań. A więc gdzie Dąbrowska spędziła dzieciństwo. Sprawdzenie czy ta miejscowość to Sarbinów. Google maps, sprawdzenie jaka okoliczna miejscowość jest siedzibą gminy, porównanie Twojego zdjęcia Urzędu z oficjalną stroną i ... :)
      A co do Kórnika, to niebyłam niestety, choć znam jedną panią z Kórnika, a nawet z Zamku ;)
      Pozdrawiam, EG

      Usuń
    3. Jasne, net wie wszystko. Dobrze,że lubisz wiedzieć, ja też.
      Sprostuję tylko, że:
      Serbinów z powieści, to miejscowość której nie ma. Dąbrowska urodziła się w Russowie i tam spędziła dzieciństwo.
      O Russowie, muzeum i parku ze stawami napiszę na wiosnę.

      Usuń
    4. A ja użyłam skrótu myślowego; sprawdziłam czy Russów to w powieści Sarbinów.

      Usuń
  9. Dziękuję.
    Facebookowi na razie się dzielnie opieram.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię klimaty małych miasteczek. Lubię zacieśnioną społeczność. Może i się między sobą pożerają, ale wobec zewnętrznego zagrożenia stanowią jedność :) znam z dzieciństwa kilka takich i w sumie tęsknię za nimi. Choć do mieszkania zdecydowanie wieś wybieram :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tylko i wyłącznie małe miasteczko, mieszkam w takim, blisko wielkiego miasta ale i mam ziemię na wsi, stanowczo się cieszę z takiego środka :) I bardzo dobrze, że się ludzie znają, bo jak ktoś komuś to potem tamtem też pomoże :) A wieś zawsze darzę sentymentem, bo prapra pochodzą ze wsi i to we mnie siedzie pozytywnie głęboko. Pozdrawiam i zawsze czytam Twojego bloga :) Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie tak wyglądają nasze małe miasteczka,spogladamy na nie z sentymentem,
    roztkliwia nas widok drzwi, dawno temu nieznaną ręką otwieranych okiennic, widzimy niemal ślady stóp na progach...
    Nie zawsze wygląda to tak sielankowo;marazm, cuchnące bramy, brak poczucia bezpieczeństwa o zmierzchu, a nawet za dnia...Są takie miejsca.Niestety...

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń