Zaglądają, podglądają.

czwartek, 19 maja 2011

Wróciłam.

Kilka dni w Poznaniu i kolejne obserwacje tego, co widać z okien pociągu. Wiosenne brudy ukryły się w zieleni i wyjrzą dopiero jesienią w zwiększonej ilości, bo okropni ludzie nie sprzątną ich i wyprodukują nowe okropne porcje śmieci. Wszędzie kwitną pięknie i pachną  tawuły.
Kiedyś moja siostra, zachwycając się okolicą w której mieszkam, zapytała mnie, co to za piękne skały widać na horyzoncie. Mieszkam na równinie i skał żadnych w pobliżu nie uświadczysz, więc nie miałam pojęcia, o co pyta. Nie mogłyśmy się dogadać, dopóki nie pokazała, o co chodzi. Wiecie, co było "skałami"? Masa kwitnących w dali tawuł. No fakt, dla kompletnego laika mógł być to masyw wapienny na wielkopolskiej równinie.
W mieście też pachnie, szczególnie w "mojej", willowej dzielnicy. Zapach jest mieszanką kwitnących po ogrodach kwiatów, spalin, ziemi i mokrego podeszczu asfaltu. Lubię te wonie, mam do niech sentyment, to wonie mojego dawnego miejskiego życia. Nowe dzielnice też "zadbane w zieleń". Kolejny raz zaglądam do City Parku, nowego centrum mieszkaniowo-handlowego powstałego w miejsce dawnych zabytkowych  koszar. W związku z historycznym znaczeniem miejsca, nad realizowaną inwestycją czuwał miejski konserwator zabytków. Architektura osiedla  nawiązuje do tego, co było tam kiedyś, zarówno w sferze elementów elewacyjnych, detali architektonicznych, jak i układu kompozycji podziałów elewacji.
Jeszcze Stare Miasto, okoliczne uliczki, kawiarenki, ogródki, galeria handlowa jedna i druga z przerwą na kawę, udane nieplanowane zakupy pięknych bawełnianych spodni i satynowego mini-żakiecika, oba ciuchy w cudnym lawendowym kolorze [wiecie, jak to poprawia samopoczucie], spotkanie z jedyną ukochaną Przyjaciółką i już. Już poczułam się kobietą wielkomiejską, naładowałam akumulatorki i mogę wracać na wieś. Wskoczyć w ubabrane za chwilę ziemią spodnie i takąż bluzeczkę, w kalosze albo adidaski, w zależności od pogody,wplątać we włosy jakieś igliwie i sianko, i być u siebie. Chociaż... gdzie jest moje "u siebie", to ja tak na prawdę tak do końca nie wiem. Kobieta wsiowo-wielkomiejska ze mnie. Nie wiem, czy może tak być w przyrodzie, ale jest. Ja taka jestem.


Wszędzie kwitną tawuły.

Rododendrony w City Parku.


Rabata z traw w City Parku.

Zielony Poznań.

"Moja dzielnica"-widok z okna.

No i wróciłam. Kilka dni, a tyle zmian w ogrodzie. Urosło, zakwitło,wszystko kipi majem. Warzywnik zarósł chwastami i szpinakiem. Zrobiłam szpinakowe żniwa. Zblanszowałam, posiekałam, popakowałam i do zamrażarki. M. spojrzał i stwierdził, że nawet patrzeć na to nie może. Nie wie, co traci, ale fakt, nie znam faceta szpinakożercy.
Lubicie szpinak? Ja uwielbiam. Może jakieś ciekawe przepisy?

4 komentarze:

  1. Byłam w poznaniu ponad 30 lat temu:) Nic nie pamiętam, wiec to tak jak bym nie była. Zachęca do przyjazdu.
    Szpinak też uwielbiam. Specjalnie nie modzę przy przyrządzaniu. Nie może zabraknąć w nim czosnku, jajka i śmietany, soli i pieprzu. Przez cały rok wykorzystuję szpinak mrożony w całych liściach. Z lenistwa chyba - nie kupuję świeżego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię, sama nie uprawiam gdy mam okazję dostać taki prosto z grządki to chętnie korzystam :) bo normalnie to jak Iva spożywam mrożony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gaju to masz podobnie jak ja, dwa życia w dwóch światach, wielkie miasto i malutkie urokliwe miasteczko, prawie wieś. To moja życiowa schizofrenia. Pracuję w stolicy a każdą wolną chwile spędzam w moim Zaciszu. Kiedyś robiłam pyszne naleśniki ze szpinakiem i serem ricotta zapiekane pod parmezanową pierzynką, ale przepis gdzieś wsiąkł. To na pewno było z Mojego Gotowania. Może mają gdzieś na stronie. A były pycha. Pozdrawiam majowo. Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. o.trochę poniewczasie, ale może wysiejesz na jesienny zbiór;-] zblanszować, grubo posiekać, przesmażyć na oliwie z dużą ilością czosnku, solą, cukrem, pieprzem, może być gałka muszkatołowa- i wymieszać z makaronem, jakimś grubym, np. penne. Super. Pozdrawiam, czytam wszystko, choć "porcjami".

    OdpowiedzUsuń