Zaglądają, podglądają.

niedziela, 6 marca 2011

Inna miłość do róż.

Pierwszy ogród, jaki pamiętam z dzieciństwa, zachwycił mnie tak bardzo i pozostał w pamięci, bo rosły w nim róże, kwiaty jakie znałam tylko i wyłącznie z kwiaciarń i  bukietów imieninowych Mamy. Byłam jeszcze w takim wieku, że sama nie dostawałam żadnych  bukietów, a co do piero bukietów z róż. Zachwyciło mnie we wspomnianym ogrodzie to, że właściciele mogą sobie po prostu przyjść, ściąć i wstawić te kremowe cuda do wazonu.
Pierwsze ogrodnicze doświadczenie z różami, to podmiejska działka odziedziczona po rodzicach. Róża, jaka tam rosła, na beznadziejnej ziemi, oblepiona mszycami, nie przycinana fachowo, przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, więc pozbyłam się jej bez żalu.  Mamy za stan tej róży nie winię; jest magistrem ekonomii, kobietą wielkomiejską od pokoleń i z ogrodnictwem ma tyle wspólnego, że nienawidzi sekatora uważając go za narzędzie zbrodni. Do teraz słucham Jej cennych uwag, o tym że mam taki piękny ogród, a niczego nie uszanuję, tylko latam z tymi sekatorami i tnę, co popadnie...
W tym moim "pięknym ogrodzie" postanowiłam mieć i róże, choć widmo mszyc krążyło nade mną czarną chmarą. Kupiłam dwie okrywowe, na początek. Rosły jak szalone, ale wykopałam po dwóch latach. Nie miałam siły na mszyce, którym nie przeszkadzaly żadne "środki na mszyce", które kłuly mnie boleśnie przy każdym zabiegu, o przycinaniu nie wspominając. Ostatnim podejściem był zakup herbacianej róży na pieńku, która jednak okazała się być różową, żeby zdenerwować mnie wstępnie. Wybaczyłam, dbałam,troskliwie wycinałam przekwitłe kwiatostany  i doczekałam się - na mszyce jakaś odporna, na inne zarazy również, kwitła bujnym kwieciem  całe lato pyszniąc się na honorowym miejscu w donicy na tarasie. Śliczna jest, ale pozostanę tylko przy niej jednej. Ja jakoś nie pasuję do róż w ogrodzie, a mój ogród do nich.
A poza tym róże lubię bardzo. Głównie na porcelanie i w kryształowym wazonie, co to "...stoją na fortepianie siejąc smutek i żal..." Wprawdzie nie mam fortepianu, ale na pianinie też ładnie.
 Motyw róży razy trzy: dzbanek - cenna rodzinna pamiątka, angielska róża z porcelany, sygnowana, a jakże, kupiona na Allegro, świecznik - typowy kicz nabyty na pchlim targu, ale ponieważ bardzo lubię róże...

 To samo plus inny świecznik - róża.
 Angielska różyczka z bliska.
 I z bliska świecznik.
 Moja jedyna róża, ta z tarasu.
 Bukiet z okazji ostatniej rocznicy ślubu. Widzicie ten obłąkany zestaw kolorów? No, ja go nie wybierałam...Proszę nie liczyć, bo i tak nie widać wszystkich. Cóż, naga prawda, niestety. Ale, co tam!
 Pastelowo.
 Zbliżenie.
 Zauroczył mnie ten wazonik-płastuga- kształtem, no i motywem. Ręcznie malowany, ze staroci.
 Cudnie wygląda w nim pojedynczy kwiat.
Motyw z dzbanuszka w zbliżeniu.
Mam jeszcze różaną poduszkę, kocyk, no w ogóle baaardzo kocham róże!

3 komentarze:

  1. Piękne te Twoje róże, i te na porcelanie, i te w ogrodzie, i te w wazonie, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam wszystkie Twoje kwiaty. Ja też bardzo lubię róże i różane motywy. Uwielbiam zwłaszcza porcelanę z różami. Można część kolekcji zobaczyć na moim blogu. Zapraszam do Radziejowego Zacisza

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ceramikę tego rodzaju - to zapewne jest Bassano ? Mam u siebie cukierniczkę w tym stylu i osłonkę na doniczkę :)

    OdpowiedzUsuń