Zaglądają, podglądają.

niedziela, 13 marca 2011

Donice, doniczki i inne pojemniczki.

Lubię donice w ogrodzie. Są mobilne, można zmieniać w nich aranżacje nasadzeń, przestawiać, urozmaicać. Kłopotu z tym trochę jest, bo jesienią całe to donicowe towarzystwo trzeba przetaszczyć do piwnicy, ale warto.
Powiedzmy sobie prawdę - donice ogólnie są drogie. Żeby zgromadzić kolekcję pojemników, potrzebna jest spora kasa i w związku z tym, nie każdego stać na donicowe wypasy. Ale od czego pomysłowość. Najpierw należy się zastanowić, jaki materiał bedzie do naszego ogrodu pasował. Ja wybrałam trzy główne - drewno, zwykłą glinkę i naczyna ocynkowane. Od ubiegłego sezonu doszła biel i trafiają się elementy błękitu w kolekcji śródziemnomorskiej.
Pochodzenie zbioru jest różne. Glinianki kupowałam głównie jesienią, kiedy markety urządzały wyprzedaże. Można wtedy było zdobuć duże proste donice za grosze. Są piękne, kiedy pokrywają się dziwnymi nalotami, kiedy się godnie starzeją. Podobnie było z naczyniami ocynkowanymi. Ubiegłej jesieni kupiłam z przeceny dwa terrakotowe korytka, na które ochotę miałam przez całą wiosnę i lato, ale nie za taką cenę. Poczekałam i mam. Duże drewniane pojemniki, to dzieło M. Pięknie je zrobił, służą już kilka sezonów i nabierają patyny. A zaczęło się od wizyty w wiadomych sklepach. Obejrzał, zdziwił się "takiej lipie za takie pieniądze" i przystąpił do działania. Zdolniacha jest! Z kolei białe duże osłonki, ciężkie i stabilne, o prostych kształtach, to efekt naszych wypraw na giełdy staroci.
No i tym sposobem zdobyłam niezły zbiór. Mogę sobie zmieniać, przestawiać, a ogród nabiera dynamiki.
Jednej rzeczy nie znoszę, a mianowicie donic i korytek z plastiku. Popsują najpiękniejszy taras i ogród. Czasem oglądając fotografie pięknego ogrodu trafia się coś takiego i aż kłuje w oczy. Gorsze od krasnoluda! No, może lepsze od plastikowej żaby i sztucznego bociana oraz żyrafy, czy inneg żubra z wikliny.
A na koniec pisanki, jeszcze pewna historyjka o donicy.
Któregoś jesiennego dnia przeglądałam  nowy ogrodniczy magazyn, jaki pokazał się na rynku. Na końcu pisma  była krzyżówka, a ponieważ była to krzyżówka ogrodnicza, postanowiłam się sprawdzić. Rzadko zdarza mi się rozwiązywanie krzyżówek, nigdy w życiu nie wysyłałam rozwiązania, ale że można było przez internet, to spróbowałam. I wiecie co? Wygrałam! Tuż przed Świętami kurier dostarczył mi ogromną leciuteńką pakę, a wniej była moja nagroda - ogromna, wysoka, ciemnoszara donica. Wartość nagrody opiewała [a nawet piała!] na 650 zł. Z niedowierzaniem sprawdziłam w necie firmę fundującą tę nagrodę. To co zobaczyłam, poraziło mnie, tam były donice i po 2.500 zł! Dacie wiarę?
I jak to się ma do mojej glinki, drewna, ocynków i innych przecen, przy których będę jednak trwała?
A na sam koniec informacja, że tej wygranej donicy pod żadnym pozorem nie można wystawiać na dwór - zachciało mi się wygrywać, to mam!
Glinka i ocynk.

Biała kolekcja.

Korytko z wyczekanej przeceny.
Misz masz.
Drewniane korytko po liftingu.
Niebieski akcent.
Materiał na bonsai.
Niczego nie zmarnuję.
Gadżecik z lawendą

2 komentarze:

  1. Gaja, donice plastikowe są okropne, ale mają jedną zaletę: są tanie :( Przy czym Twoja wygrana i te pozostałe z tym sklepie mają, to przyznam, ceny powalające.

    Mi też się podobają ogrody donicowe, jednak nie mam donic z dwóch powodów. Po pierwsze nie mam piwnicy, ani tudzież innej przechowalni, a po drugie, mam sklerozę i często zapominam o podlaniu kilku kwiatów w donicach. Może powinnam sobie sprawić ich przynajmniej kilkadziesiąt?:)))

    Te błękitne są zniewalające! Sama je tak upiększyłaś? Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Że tanie, to fakt, że brzydkie, to drugi.Coś za coś.
    Błękitna sama się upiększyła - zlazła z niej częściowo farba, komuś się już nie podobała, no i mam . Mnie też się podoba.

    OdpowiedzUsuń