Komin, jak komin, dymi i nie o niego mi idzie, ale o brzozę. Nasza piękna, najpiękniejsza brzoza włazi w przewody i przy dużym wietrze, a u nas tylko duże wiatry, grozi awarią. M. straszy, że obciążą nas kosztami jej usuwania i nie dość, że prądu nie będzie, nie będzie też kasy. Dużej kasy. Zabieram się do napisania pisma w sprawie wycinki. Brzoza rośnie tu osiem lat i bez pozwolenia nie warto próbować.Zrosła się brzoza z domem, ja z brzozą i bardzo mi jej szkoda.
Wywabiona spod komina, ubolewając nad brzozą, poszłam do ogrodu.
Idę i wiem po co.
Ta pogoda jest mi dana po to, żebym jednak dokończyła kopanie warzywnika. Więc idę dokończyć dzieła, żeby na wiosnę już tylko grabie i nasionka. Lekutko.
W drodze do ogrodowej siłowni kolejny raz potykam się o gada.
Gadzina jest gadem zabawką i została porzucona przez dzieci. Ja ją znam, ale nie raz widziałam reakcje tych, którzy nie wiedzieli, że jest z plastiku... Kwik, wrzask i ucieczka. Albo paraliżujący strach i niemoc ruchowa. Obie reakcje piękne, z tym, że śmiać się nie należy. Należy współczuć, ubolewać.
Urzekają mnie kwiatostany pęcherznic.
I kolor dereni. Jak zawsze.
Rugosy zresztą też.
Nalewka wisi jeszcze na krzakach, zamiast przegryzać się w słoju. Jutro, koniecznie!
I tak sobie idę.
Wrzosy i różaneczniki muszę podlać i otulić dokładniej.
Kora i liście, to chyba trochę za mało, ale ziemia jeszcze nie zamarzła na 5 cm [dzięki Megi], więc czekam.
Poza tym ślicznie.
Na skarpie kolory grają w słońcu.
Mimo, że skarpa już zimowa, to jeszcze kolorowa.
Iglaki wyrudziałe, wyszarzałe, na zimowo.
I tak, z pewną niechęcią, doszłam do warzywnika. Skopałam, nawiozłam, zakończyłam, amen.
A M. w tym czasie skosił trawnik. Tym razem chyba na prawdę po raz ostatni. Widzicie paski?
I gdyby nie data w kalendarzu, można by mieć jakieś letnie skojarzenia.
Pozdravka.
Szkoda brzozy, może udałoby się ją tylko przyciąć ? Chociaż wtedy traci swój naturalny pokrój.
OdpowiedzUsuńMoże przyciąć zgrabnie, kocham brzozy :( Dobrze że się wybrałaś do twgo warzywnika dzięki temu piekne zdjęcia zrobiłaś :)) U Ciebie jeszcze ładne jesienne kolorki wszędzie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPiekne kolory w Twoim ogrodzie Gaju! Podziwiam Twa wiedzę o tym, co jak wygląda o kazdej porze roku, bo na pewno brałaś to pod uwage komponujac i tworząc ogród! Efekty są oszałamiajace!:-))
OdpowiedzUsuńNo i jak zwykle pięknie :) trawnik jaki fajny, a na 4 zdjęciu to jak w bajce, jakby królewna śnieżka miała się tam zaraz pojawić i sarenka. I krokodyl świetny, jestem fanką gadów, szczególnie wizerunku ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gaju, rad nie rad zabieramy się za pigwy - ukochane owoce Hildegardy (mojej ulubionej świętej od żywienia). Sprawdzają się przy leczeniu artretyzmu i reumatyzmu, do tego są bogate w żelazo, polecam ze wszech miar, czy to z alkoholem, czy gotowane na mus albo marmoladę.
OdpowiedzUsuńGad pierwsza klasa!
Witaj ! Masz tyle niesamowitych kolorów w ogrodzie, nawet o tej porze roku wszystko wygląda cudownie.
OdpowiedzUsuńMam jedną brzózkę w ogrodzie i uwielbiam to drzewko bo jest bardzo dekoracyjne. Moja babcia mawiała że brzoza ma niezwykłe właściwości. Szkoda ścinać ale nie ścinać może drożej kosztować...
Pozdrawiam serdecznie
I Ty mówisz, że nie lubisz zimy?! Zdjęcia epatują podziwem ...
OdpowiedzUsuńPięknie.
Buziaki
PS. A moja kobea dalej obsypana kwieciem.
Jesiennie i pięknie w cudownym ogrodzie serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://pamietnikg.bloog.pl
Z góry ze zdjęcia na pierwszy rzut oka gad wygląda jak prawdziwy :) więc się nie dziwię
OdpowiedzUsuńPrzepiękny ogród - naprawdę - jestem pod wrażeniem. Lubię oglądać zdjęcia z Twojego ogrodu.
OdpowiedzUsuńWypielęgnowany i wszystko na swoim miejscu. Nie widać, że jesień. Ciepło pozdrawiam
piękne fotki...dobrze, ze autorka zdecydowała się opuścić ciepłą miejscówkę, na rzecz zdjęciówek...
OdpowiedzUsuńmacham z Wilczej,
Ewa
Gaju, rzeczywiscie, nawet ten zimowy ogrod-urzeka pieknem.
OdpowiedzUsuńNo coz, mielismy podobny prblem z brzoza, gdy mieszkalismy w Z:(