Zaglądają, podglądają.

czwartek, 1 marca 2012

O tym, jak historia koła zatacza.

Ta historia intrygowała mnie od dawna. Okruchy jej usłyszałam zaraz po zamieszkaniu, na krótko zresztą, a Dakowach Mokrych. Ktoś pokazał mi TE pokoje i TE okna na niskim parterze pałacu, ktoś pokazał mi autentyczną fotografię hrabiny, ktoś opowiedział jak TO było, w końcu udało mi się zajrzeć do podziemi klasztoru, gdzie piękną Felicję pochowano.Nasłuchałam się opowieści o urodzie hrabiny i o zbrodni. Opowiadania czasem  różniły się od siebie w szczegółach, ale bezsprzecznie, mimo upływu ponad ośmiu dziesięcioleci wciąż były żywe wśród mieszkańców. Dawno w tej  wsi nie mieszkam, za rok będzie setna rocznica opisywanego zdarzenia, a emocjonująca historia zatoczyła koło i powróciła do mnie za sprawą wpisu Megi.
Dzięki więc Jej inspiracji, moja opowieść.
"Zbrodnia to niesłychana;pani zabiła pana..." Znacie ? To posłuchajcie, z tym że tu będzie odwrotnie. To pan zabił panią. I nie tylko.
Jest rok 1913. Zima. Okres przed Bożym Narodzeniem. Piękna hrabina Felicja udaje się z Daków Mokrych  do Poznania na przedświąteczne zakupy. Ma trzydzieści osiem lat i męża, hrabiego Macieja, z którym nie jest szczęśliwa.Więcej czasu spędzają osobno za granicą niż we własnym pałacu. Ma też troje dzieci; szesnastoletnią Anielę, trzynastoletnią Józefę i siedmioletniego Karola. Dziewczynki zostają w domu, synek wychowuje się u stryja. W mieście piękna pani spotyka się z hrabią Alfredem Miączyńskim. Jedzą razem obiad w renomowanej poznańskiej winiarni Hungaria. Oprócz degustacji znakomitych win i wódek, w lokalu można była także zjeść. Specjalnością zakładu były podobno ostrygi holenderskie i angielskie, oraz kawior i homary. Hrabia zamawia kolejne butelki wina, czas mija, spotkanie nie ma końca do nocy.
Kim jest hrabia Miączyński? Jest synem przyrodniej, starszej o piętnaście lat siostry Felicji i nie cieszącym się dobrą opinią utracjuszem. Spotkanie nie ma charakteru rodzinnego. Od dłuższego czasu plotkuje się w środowisku o romansie. Zapewne plotki docierają do męża hrabiny.
I w tym miejscu historia zaczyna mieć dwie wersje.
Pierwsza, zasłyszana.
Felicja z Alfredem wracają do Daków. Kontynuują spotkanie, niespodziewanie przyjeżdża hrabia Maciej i widzi coś, co nakazuje mu dobyć broni i zabić kochanków.
Wersja druga, wyczytana.
Mąż czeka w pałacu. Nad ranem kochankowie wracają, padają strzały.
Która jest prawdziwa? Nie wiem.
W każdym razie w nocy, z dziewiętnastego na dwudziestego grudnia 1913roku, o godzinie czwartej, hrabia Maciej, powodowany zazdrością lub tylko uszczerbkiem na honorze, zabija niewierną żonę i jej kochanka.
i tu przytaczam fragment z książki, w której zawarty jest opis pogrzebu pięknej Felicji.

"Prostą dębową trumnę niosło ośmiu leśniczych w odświętnych zielonych mundurach.
Kościoła nie zdążono przybrać, zapełniały go tylko niezliczone świerki pospiesznie wycięte z lasów ordynacji dakowskiej. Gałązkami świerkowymi usłana też była cała aleja prowadząca od pałacu do kościoła.
Samotna trumna górowała na okrytym kirem katafalku, a wokół zgromadziła się tylko najbliższa rodzina – brat, bratowa i dwie wystraszone dziewczynki, córki.
No i okoliczni włościanie, ciekawi pogrzebu.
Jest 23 grudnia 1913 roku. W Dakowie chowają właśnie hrabinę Felicję Mielżynską z domu Potocką.
W tym samym czasie pobliskim Będlewie odbywa się inny pogrzeb: hr. Adolfa Miączyńskiego – też skromna uroczystość, tylko bliska rodzina, żadnych przemówień.
,,Nad ranem o godzinie czwartej w Dakowych Mokrych zastrzeleni zostali Felicja z Potockich hrabina Mielżyńska, żona posła Macieja hrabiego Miel­żyńskiego, oraz młody hrabia Miączyński, syn przyrodniej siostry hrabiny Maciejowej. Czynu tego dokonał mąż zastrzelonej, hrabia Mielżyński”. Ta wiadomość ogłoszona w niedzielnych dodatkach specjalnych do gazet zelektryzowała całą Wielkopolskę!
Maciej Mielżyński, pochodzący z jednej z najzacniejszych rodzin arystokratycznych, poseł na sejm i malarz, zabił strzałami z dubeltówki żonę i jej siostrzeńca!"

Hrabina nie została pochowana w Dakowach. Spoczywa w podziemiach klasztoru w pobliskich Woźnikach.
Wiem to na pewno, bo dzięki ojcu Zdzisławowi, pierwszemu gwardianowi i odnowicielowi klasztoru mogłam zobaczyć trumnę hrabiny. Tak donoszą też źródła.
A co z hrabią Maciejem?
Środowisko ziemian wielkopolskich gremialnie potępiło jego zachowanie. Bojkot towarzyski. Hrabia zmienił środowisko, wyjechał. A sąd? Sąd wojskowy uniewinnił wysokiego rangą pruskiego oficera, jakim był hrabia Maciej. Wszak okolicznościami zmuszony został do obrony honoru oficerskiego!
Oto i cała historia. może jeszcze to, że syn Felicji Karol, malarz, zmarł jako ostatni po mieczu potomek hobienickiej linii Mielżyńskich i pochowany został w poblizu matki, na cmentarzu przy klasztorze.
A to zdjęcia archiwalne przedstawiające hrabiego Macieja.
Wejście do klasztoru w Woźnikach.

W podziemiach klasztoru.
Fot. Katarzyna Watrszta.


Powiało chłodem, prawda?
I pomyśleć, że do finału dramatycznej historii doprowadził jeden, tylko ten jeden jedyny wieczór spędzony w winiarni mieszczącej się na obecnym Placu Wolności w Poznaniu, który wtedy wyglądał być może tak, jak na starej pocztówce.
Ech, życie... Podobała się Wam ta historia?
Wracam do rzeczywistości. Słotnej, ponurej, ale już marcowej. O ogrodzie nic nie pisze, bo dookoła topiel błotna, ale pokażę obrazek poranny. Oto on.
 Widzicie go, zająca jednego? Było szaro, a on szarak, to tylko tak się udało.
Pozdravka.












19 komentarzy:

  1. Znakomita historia. Bardzo lubię czytać takie opowieści. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. no, wstrząsające raczej. Narwany hrabia. Czytałam o klasztorze w Woźnikach i szeroko pojętych okolicach fragmenty bogatego opracowania (wydawnictwo zakonu z okazji jakiegoś jubileuszu, egzemplarz dorwany w hotelu na wieczorną lekturę). Fajnie wprowadza w klimat. Przez długi czas klasztor był finansowany przez właścicieli dóbr w Ptaszkowie, pewnie wtedy posadzono pierwszą wielokilometrową aleję między tymi miejscówkami. Dzisiaj jest kasztanowcowa, dobrze zachowana i ma ok. 9 km długości. Dziękuję za dokończenie opowieści! Pozdravka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woźniki to genius loci. Trzeba tam być, żeby poczuć magię. Jedna wielka tajemnica miejsca i budowli. Kiedyś kościół miał ławy z przepołowionych wzdłuż pni, symboliczny ołtarz z wiekowej powalonej lipy i to było to.

      Usuń
  3. Nie znałam tej historii.
    Całe szczęście, że dzisiaj trudniej o dubeltówki, bo kawiarnie mogłyby świecić pustkami. A szary szarak w szarym ogrodzie jest ok.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Każda tego typu historia ma wątek miłosny, tragiczny zresztą, czekałam jeszcze na duchy!
    Pozdrawiam z dżdżystej wawki, jutro mnie tu nie będzie, może Mazury przywitają mnie słoneczkiem? - jolanda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomniałam o duchu. Jest. Czarna dama krąży po pałacu i parku.

      Usuń
    2. ...o wlasnie, nie doczytalam wczesniej ;)

      Usuń
  5. Szary szarak wygląda jak na zdjęciu z epoki. Bardzo klimatycznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutna ta historia, ale bardzo pięknie opowiedziana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Historia bardzo interesujaca. Swoja droga ciekawe, czy gdzies w okolicy strasza duchy hrabiny Mielzynskiej i hrabiego Miaczynskiego?

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam pochodzę z Daków Mokrych i zawsze intrygowała mnie te historia Sądzę,że każdego mieszkańca tej mnijscowości także. Chociaż minęło od tej tragedii prawie 100 lat to mieszkańcy jeszcze ją wspominają. Ale zawsze ciekawiło mnie jak wygladała hrabina Felicja? Nigdzi enie znalazłam jej zdjęcia. Czy ma może Pani jej zdjęcie, jesłi tak to czy mogła by Pani je umieścic na blogu;-))) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Miło mi. Mieszkałam kiedyś krótko w tej miejscowości. Może się znamy? Zdjęcia hrabiny pokazywał mi miejscowy lekarz, były jego własnością, ale nie pamiętam, jaka była ich historia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam, mieszkałam w Dakowach Mokrych od dziecka, ale po ślubie zmieniłam miejsce zamieszkania. Moje panieńskie nazwisko brzmi Nowak, ale moze kojarzy Pani nazwisko Duszyńscy, bo tak nazywali się rodzice mojej mamy czyli moi dziadkowie.Nie wiem w jakich latach mieszkała Pani w Dakowach Mokrych? Więc z tej przyczyny nie mogę stwierdzić czy się znamy;-)))?
    Na Pani stronę trafiłam zupełnie przypadko buszując po internecie,szukałam informacji o Dakowach Mokrych. Interesuje się historią, a tym bardziej cieszy mnie jak znajdę jakieś informację o Dakowach Mokrych i okolicach. Myślę,że Dakowych mają bardzo ciekawą historię i tak mało się o niej wie. Nie wiem czy Pani wie, ale Dakowski Dwór został odnowiony, odrestaurowany i stanowi piękną perełkę na terenie gminy Opalenica.Myślę,że obecny wygląd palacu przypomina stan z przed wojny.
    A jesli chodzi o zdjęcie Hrabiny to po przeczytaniu Pani artykułu pomyślałam czy może ma Pani jej zdjęcie, bo zawsze byłam ciekawa jak wyglądała. W dakowach mimo upływu lat ludzie znają tą tragiczną historię, moźe niedokładnie ale znają.Generalnie za rok będzie 100 lat od tej tragicznego wydarzenia.
    Cieszę się,że natrafiłam na Pani artykuł, sporo się dzięki nie mu dowiedziałam. A tym bardziej było mi jakoś tak miło, że ktoś sobie zadał duży trud szukają faktów, napisał artykuł, który opisuje wydarzenia, które działy się dawno temu w mojej rodzinnej miejscowości.
    Dziękuję za ten artykuł;-)))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam

    Pozostaje tylko wyrazić wdzięczność, że w tym zabieganym świcie chce się jeszcze komuś tchnąć trochę życia w wiekowe dzieje dworu dakowskiego, opowiadanie to jest bardzo interesujące po pierwsze dla samej tragicznej historii a po drugie dla mnie ma znaczenie osobiste, prawdopodobnie w tych latach mój pra pra dziadek Ignacy Hajdasz służył na dworze jako łowczy i tu moje pytanie, jak zrozumiałem miała pani albo ma kontakt z kimś kto ma dostęp do materiałów historycznych na temat dworu, czy można byłoby nijako skorzystać z pośrednictwa, może przy tej okazji i ja się czegoś dowiem o swoich przodkach. Jeśli będzie Pani chciała odpowiedzieć to podam adres mailowy hajdaszek1@gmai.com. Dziękuję za odrobinę nostalgi.
    Z poważaniem Leszek Hajdasz

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa historia i ciekawie opisana.
    Widać, że GAJA ma sporą wiedzę.
    Bardzo chciałbym dowiedzieć się, czy ma Pani wiedzę na temat losów Władysława hrabiego Miączyńskiego- ojca zastrzelonego Alfreda i mężą Heleny hrabiny Miączyńskiej z Potockich. Interesuje mnie ten wątek szczególnie, gdyż od pewnego czasu zgłębiam historię miejscowości, w której mieszkam. Jest to Trąbczyn w pow. słupeckim, gm. Zagórów. W Trąbczynie pochowani są dziedzice tej posiadłości: Michalina i Stanisław hrabiowie Miączyńscy- protoplaści wielkopolskiej gałęzi tego rodu oraz ich syn Włodzimierz- stryj Władysława. Włodzimierz nie założył rodziny i na swego następcę wyznaczył Władysława (syna Aleksandra i Bronisławy z Kalksteinów). Znam losy Heleny Miączyńskiej i jej syna Alfreda oraz przyrodniej siostry Felicji Mielżyńskiej, ale praktycznie nic nie wiem o mężu Heleny - dziedzicu Pawłowa i Trąbczyna.
    Gdyby Pani była w stanie mi pomóc, to byłbym bardzo wdzięczny.

    Ryszard
    erzr@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja szukam informacji na temat powiążań Bąkowskiego z Mielżyńskim.

      Usuń
  13. Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja wiem , że hr. Mielżyński dobrze postąpił. Niestety kobieta i matka dzieci powinna dobrze się prowadzić. Tak dawniej było. Teraz te wartości nie liczą się , a szkoda.Pan hr. był wspaniałym człowiekiem i patriota, a ona z nudów nie wiedział już co robić.

    OdpowiedzUsuń