Prawda czasu...
"Hej Bisiulku, ja z Marysią życzymy Ci wszystkiego najlepszego, zdrowia szczęścia i wszystkiego czego sobie zażyczysz z okazji Dnia Babci. Zadzwoniłabym ale nie mogę, a mama w pracy."
Takie dostałam życzenia. Życzenia, jak życzenia, ale żeby FEJSEM? Dołączona była urocza słit focia
równie uroczych kuzynek spędzających jeden z dni ferii w towarzystwie własnym i własnych iphonów.
Prawda czasu...
Pogadałyśmy jeszcze fejsowo rozsyłając sobie różowe serduszka i inne cuda wianki.
Naganne? A gdzie kwiatki, czekoladki?
Nie, nie naganne, a czekoladki i tak będą. Takie czasy i koniec.
"Bisiulka" z licznymi przeróbkami typu Bisia, Bisiata i innymi niedorzecznymi, oraz różnymi skrótami, to ja. Średnia kiedyś powymyślała, przyjęło się, polubiłam i takie zastane nazewnictwo zastała i przyjęła Najmłodsza. Tak przyjęła, że...
Tu anegdota rodzinna.
Siedzimy sobie z Najmłodszą, wówczas 6-7 letnią przy obiedzie i Ona, głęboko zamyślona, pyta mnie, kim ja jestem...
- A o co chodzi dokładnie? - pytam.
- Nooo, kim ty jesteś, bo że Bisią, to wiem, ale kim jeszcze?
- ???
- No kim?
- ???
- Ciocią moją?!
Nie wierzyłam w to, co słyszę. Wyjaśniłam, teraz Najmłodsza często wspomina sytuację sama z tego rechocząc.
Dotarło do mnie - byłam nikim! Byliśmy już z M "dziadostwem" - w nazywaniu członków rodziny w pisemnych ćwiczeniach z j. polskiego Średniej, co było logiczne, bo jak "kuzynostwo", to i dziadostwo" - ale nikim?
Lata minęły, powspominać miło.
Owa Najmłodsza, wydoroślona, ale nie za bardzo, spędza ferie u nas. Przybyła w nastroju karnawałowo - nieszczególnym.
Poza tym zima, panie, zima trzyma!
Od wyjścia, czy wejścia, zima!
Za ogrodem.
I w ogrodzie.
Bluszcz w odsłonie mrożonej.
Zima.
Dziś mija 11 lat wieśniaczego życia.
Już?
Pozdravka.
No to następnytch jedenaście Gaju w zdrowiu i dużej witalności.
OdpowiedzUsuńNajlepszego