"Robi swoje."
"To pieniądz."
"Leczy rany."
No i mija. Za szybko. Biegnie, ucieka, gna. Za szybko.
Dopiero przebiśniegi, żonkile, już nawłocie, drzewa w złocie...
Lubię patrzeć na znaki, jakie zostawia. Na przedmiotach, na przyrodzie, na ludziach.
Czas w ogrodzie przede wszystkim "robi swoje". Sprawia, że z surowizny pierwszych nasadzeń coś się najpierw wyłania, potem dojrzewa.
Zakładamy ogród i czas zwalnia. Czekamy, czekamy... i nic. Nic się nie dzieje, czas stanął w miejscu i stoi. Podobno cechą ogrodnika musi być cierpliwość. Jeśli ją mamy, a musimy mieć, to doczekujemy się efektów. Naszą cierpliwość czas nagradza.
Siedem lat temu pod bramką posadziłam sadzonki bluszczu. Czas długo stał w miejscu.
Kilka LAT później nagle przyspieszył i było tak.
Teraz kilka razy w roku przycinam i nie nadążam.
Bluszcz na początku rośnie powoli, ale jak już się zdecyduje, to pędzi jak opętany. W górę, w dół, kładzie się, pełza, tworzy kobierce. Nieprawdą jest, że dobrze czuje się tylko w cieniu.
Inny przykład. Chciałam osłonić przestrzeń po tarasem.
Cztery lata i...
...poooszło!
M miał dawno zamaskować te krzywa dechy tarasowe. Tu czas stanął i niestety nie chce ruszyć.
Albo to. Zachęcona mile tym, co wyrosło z takiej samej gałązki - prawy górny róg zdjęcia - zerwałam inną gałązkę i posadziłam.
Minęło pięć, może sześć lat i taki efekt.
To nas cieszy.
A inne działanie czasu zastanawia refleksyjnie. Jedenaście lat temu musieliśmy wyciąć stareńką jabłoń. Pień długo służył jako pierwszy ogrodowy stolik kawowy i piwny, potem ogrodowa pamiątka, a teraz rozpada się w proch. Powoli. Czas nadgryza go swoim zębem.
Rozpada się w pył, w proch, w próchnicę. "Z prochu powstałeś..."
Inne ogrodowe przykłady nadgryzania.
Ostatni na starociach wypatrzyłam całe, acz nadgryzione narzędzie. Niewielkie, stare, śliczne i z drewnianym uchwytem. Dwa złote. Bez targowania. Do kogo należało, w jakim ogrodzie było?
Rok temu, wiosną dostałam od M, który zna moja słabość do posiadanie sekatorów, ten. Jesienią zaginął. Było już "po dzieciach", więc nie ich sprawka.* Był, nie ma. Szukałam, znalazł się tej wiosny w kompoście. Nadgryziony, oczyszczony, służy dalej.
"Leczy rany".
To jedno z ostatnich zdjęć Mamy u nas, rok temu, czerwiec. Właśnie skończyła dziewięćdziesiąt lat. Czas pięknie wyrzeźbił Jej twarz.
Już nie wypijemy razem kawy na tarasie ani w ogrodzie, ani nigdzie...
Ale czas leczy.
Rodziców wspominam ciepło, pogodnie, łagodnie.
Miało jeszcze być o tym, że czas to pieniądz.
I tu przykładów brak. Szkoda, bo czasem miewam czas, a efektów jego zamiany na korzyści materialne nie widzę.
Czy z treści wpisu i mojego nastroju jasno wynika, jaka pora roku nadchodzi?
Wynika.
* Na dzieci zwalamy wiele spraw typu "zgubiło się", "ktoś wziął", "gdzie to znowu jest" i podobnych. Często niesłusznie, ale czasem tak. Podczas tegorocznych wakacji wyjaśniła się sprawka zaginionych lata temu moich ukochanych i długo poszukiwanych grabeczek. Radosna opowieść okraszona była wybuchami serdecznego śmiechu, bo już można. Przedawnienie.
"Bo jak odkryłaś, że skorupki z Twojego ukochanego dzbanuszka ukryłyśmy pod jałowcami i jak kazałaś nam wydłubywać spod kamieni wpychane tam papierki po lodach i batonikach, to kiedy złamałyśmy Ci grabeczki, poszłyśmy daleko i wyrzuciłyśmy je w polu sąsiada. Wiedziałyśmy, że tam ich nie znajdziesz."
Jasne, tam nie szukałam...
Pozdravka.
Ładnie to napisałaś. Lubię jesień, każdą.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że czas w ogrodzie też "leczy rany", bo ogród to doskonała terapia.
A grabeczki-pazurki cudne.
nie lubię jesieni, żadnej. Nie lubię zimy. wiesz już co lubię?
UsuńOj tak, ogród to terapia. dla mnie na pewno.
Jaki piękny post!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńDodałabym, czasu nie cofniesz... Śpieszmy się kochać...
OdpowiedzUsuńMoja Mama staruszka jest w szpitalu. I jest coraz gorzej... A czas biegnie teraz zbyt szybko, dla mnie... Czytam Twoje słowa, wspominam i płaczę ...
Tak, trafne - czasu nie cofniesz. Niestety.
UsuńNie płacz, daj spokojnie odchodzić i tak, żebyś nigdy niczego nie miała sobie do zarzucenia. To bardzo ważne...
Spokoju życzę.
Witam.
OdpowiedzUsuńPiękny jest wiek dożyć 90 lat. Wielu by chciało takiego wieku dożyć.
Piękne zdjęcia. Już nieubłaganie idzie piękna złota jesień a potem paskudna zima.
Pozdrawiam słonecznie z Wielkopolski.
Krzysiek.
Tak, pod warunkiem, że to będzie dobre, godne życie.
UsuńZ Wielkopolski? Z mojej Wielkopolski? Ciekaw jestem skąd?
Też pozdrawiam . Z Wielkopolski.
Lubię Gaju Twoje ciepłe opowieści niezależnie od pory roku:)
OdpowiedzUsuńLubię Gaju Twoje ciepłe opowieści niezależnie od pory roku:)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się...
OdpowiedzUsuńmoja mama ma 80,5 roku ...
Wzruszyłam się,dzwonie do mamy.
OdpowiedzUsuń