Zaglądają, podglądają.

czwartek, 31 maja 2012

Dzień Dziecka - post na okoliczność.

Dzieci w ogrodzie. Rosną, mądrzeją i dojrzewają z ogrodem.
Uczą się ogrodu-nazw, określeń, zasad i pielęgnacji, poprzez zadawanie tysięcy pytań.

Bywa tak:
-Co to?
-Sosna.
-Mówiłaś, że tamto to sosna.
-Inna odmiana.
-Co to odmiana?
-Jakby rasa.
-Psy maja rasy.
-Inne zwierzęta też, a rośliny maja odmiany. Czy jamnik wygląda jak buldog? Nie. A to pies i to pies. Więc kosodrzewina, na przykład, też nie limba, albo zwyczajna sosna, ale też sosna.
-Co to limba?
-Odmiana sosny.
-Rasa sosny. A, już wiem.

Albo tak:
-Zasadzimy rzodkiewkę?
-Nie, posiejemy rzodkiewkę.
Patrzy, nie rozumie.
-To to samo.
-Nie, nie to samo.
-Jak to?
-Tak to-sieje się nasiona, a sadzi się sadzonki.
-Co to sadzonki?
-Małe młode roślinki.
-Jak te małe selerki i porki?
-Tak.
-Aaa...  A ziemniaki?

I inaczej, lekcja zoologii:
-Iiii!
-Co jest?
-Bąk! Leciał na mnie.
-To nie bąk, to TRZMIEL, powtórz pięć razy.

-Matko, pająk, boję się! Weź go!
-Nie wezmę, lepiej policz mu nogi.
-Osiem. Osiem, a mucha miała sześć. Czemu?
-Bo mucha, to owad, a każdy owad ma sześć.
-A pająk nie owad?
-Nie.
-A co?
-Pajęczak, jak kleszcz. Wymieniaj owady.
-Stonka, biedronka, mrówka...

I tak w kółko.

Pytają, chłoną wiadomości, nie wiedząc uczą się , dużo już wiedzą. Trzeba tylko odpowiadać na każde pytanie i mieć cierpliwość. To procentuje.
Robią paskudne, ale najpiękniejsze na świecie bukiety, sieją brzozy, zbierają piękne kamyki.
Rosną razem z ogrodem, w ogrodzie.
Były takie.


Potem takie.
A teraz są takie.
 Dorośleją. Pyszczą, wymądrzają się. Fotografują.
Malują pazury, a bawią się jak dzieci.
Pilnie strzeżone rosną "posiane" przez nie brzozy.
 Nie wiem, czy opowiadałam taka historię?
Środek upalnego lata. N środku trawnika SANKI, przy nich liczne butelki z wodą i kamienie.
-Zwariowałyście? Co to ma być?
-Nie widzisz?
-Widzę i pytam.
-No SPA. Tu masz łóżko, tu olejki, a tu kamyki do masowania. Pomasować cię?

Życzę wszystkim dzieciom takiej wyobraźni.
I takich zabaw, i takiej radości, i takiej pogody, jak w ostatnia niedzielę.



Pozdravka.










 











 











 









 


10 komentarzy:

  1. Pięknie to ujęłaś :) moje też szaleją pod zraszaczem, słychać tylko pisk i okrzyki radości ;) dzieci na wiosce inaczej się wychowują prawda? Te rumiane poliki i wiecznie brudne ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziecko brudne to dziecko szczęśliwe :) I ciągłe pytania...a co to ? a dlaczego ? a czemu ? i w kółko to samo.... Moje już wyrosły z pytań, ale szalone pomysły są do dziś...a mają już po 20 lat :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Być dzieckiem w Twoim ogrodzie mi się zachciało:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. pięknie to opisałaś :) u mnie z córą podobnie :))) A mleczy ile posianych to nie zliczę :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko szkoda, że tak szybko z tego wyrastają:(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny post Gaju.
    Pozdrowienia - jolanda

    OdpowiedzUsuń
  7. Cała prawda o dzieciakach zawarta w jednym poście :)
    Pozdrawiam Basia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz wnuczki, a to przecież małe kobiety. Chyba nawet w sprawach " a dlaczego, a po co" są inne niż chłopcy. Moi synowie, w wieku 16, 13 i 7lat(czyli posiadający w większości wzmożony apetyt), zadają mi raczej pytania typu: "na którym z tych krzaków wyrośnie coś do jedzenia" albo "jak porozmawiasz ze swoimi kwiatkami, to zrobisz kolację?" Trochę to mniej subtelne...

    OdpowiedzUsuń
  9. masz anielska cierpliwość:)))))hihihipozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mądre spostrzeżenia, zgadzam się z Tobą w 100 procentach. Szanuję rodziców, którzy świadomie wychowują swoje dzieci - będą z nich piękni ludzie :)

    OdpowiedzUsuń