Zaglądają, podglądają.

sobota, 23 lipca 2011

Letnie kulinaria.

Nic nowego, każdego lata tak się zdarza. Zimno, mokro, pada, leje, siąpi, mży i zalewa. Wczasowicze klną, gastronomia się raduje, czyli pogoda barowa i czas na przekąski. A jak letnie przekąski, no bądźmy szczerzy, zakąski, to z pewnością ogóreczki. Precyzując, małosolne ogóreczki, polska letnia specjalność.
Zebrałam co się dało. Takie zwykłe do kwaszenia z koprem, POLSKIM WŁASNYM czosnkiem, zalewane, jak mnie dobra gospodyni nauczyła, wrzacą wodą z dwiema łyżkami grubej soli na litr. Tak samo robię na szybkie pożarcie, jak i te na zimę. Potem odmianę sałatkowa, świetną, małopestkową, na mizerię i na sałatki zimowe, wytwarzane w ogromnej ilości i z czym się da, ale najlepsza taka:
4 kg obranych ogórków
3-4 łyżki soli
po szklance cukru, oleju, octu [ ta niepełna]
6 ząbków czosnku przepuszczone przez praskę

Ogórki zetrzeć na plastry, zmieszać z podanymi dodatkami, po dwóch godzinach nakładać do słoików, pasteryzować ok. 10 minut.

Genialnie proste, a pyszne.
Pewnie macie własne świetne przepisy na wypadek klęski urodzaju, ale może komuś się przyda.
Oprócz ogórków musiałam, bo patrzyły na mnie żałośnie, zerwać fasolkę szparagową i cukinię. Obie zagospodarowane; mrożenie i przetwórstwo sałatkowe. Przepis z netu, wypluty po rozpaczliwym wklepaniu w googlowej wyszukiwarce żądania pomocy.
No, nie ukrywam, trochę roboty z tym wszystkim jest, ale jak patrzę potem, jak stoi to wszystko w szeregach, na półkach w piwnicznej izbie, to duma mnie rozpiera. Robiąc tamże porządek i miejsce na nowe przetwory napotkałam ubiegłoroczny produkt, pod tytułem "brokuł marynowany". Zrobiłam tego  w zeszłym roku mnóstwo, bo przed oknem miałam kilka ha brokułowego pola i zezwolenie na  zbiór ile dusza zapragnie.
Etapy i fekty mojej pracy. Jak dla mnie, to imponujące!

Pierwsza skrzyneczka.

Jeden w jeden, jak UE nakazała; proste, wymiarowe, dorodne!


Umyte ogórki i  koper, już wysuszony, z nasionami, czekają na zalewę.



I proszę bardzo - do gara, do słoików, skończone.
A teraz sałatkowe, nowa skrzyneczka, nowe zadanie. Zwróćcie uwagę; jakie zielone, długie i gładkie.


I już obrane genialnym firmowym obierakiem, na który nie pożałowałam pieniedzy i nie żałuje decyzji. No, sam obiera! Czekają na starcie cudowną wiekową  szatkownicą o dwóch ostrzach.


I już stoją na półkach, a przed nimi ów brokuł marynowany.


Zbiór fasolki szparagowej, w Poznaniu zwanej kiedyś "szabelkiem". Miła nazwa i jakże gustowne wiaderko!


Salatka z cukinii Może i dobra, ale pracochłonna, a tego unikam.

Tak to było wczoraj. Dziś jakby lepiej, słońce zaglądać zaczyna, czyżby lato wracało?
No i dobrze, bo jutro przyjeżdża kolejny turnus rodzinny na nieodpłatną agroturystykę. Dwie małonastolatki. Niekłopotliwe w obsłudze. Rozgoszczą się w gościnnym, podłączą kabelkami do internetu swoje laptopy [cudownie, ze masz takie szybkie łącze!], a potem i tak będą bawić się w ogrodzie [cudownie, ze masz taki duży ogród!]. Błotem, wodą, piaskiem, liśćmi, kamieniami, jak małe dzieci, bez obciachu, bo nikt ich tutaj nie dojrzy. Lubię je obserwować; już małe kobietki, a jeszcze duże dzieci. Wiem, że będą pamietać...
Pozdrawiam sentymentalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz