Wielki Brat patrzy. Uważnie patrzy. Podgląda, a nawet donosi.
Co otworzę lapka, bo on to ten brat, to widzę na co ostatnio poluje M. I proszę, doniósł!
Nowy samochodzik się marzy.
Kolejnego sekatora szukamy.
Krajzegi* jeszcze nie mamy?
Krajzegę już mamy, ale brat czuwa - szukałeś, wiem, ale czy znalazłeś?
Jeszcze nie wie, że nowiutka zabaweczka już stoi w piwnicy, kły ostrzy, rwie się do dzieła.
[ - Zobaczysz, zobaczysz co ja ci zrobię, jakie te kołki i kantówki prościutkie będą, taki płotek chciałaś...
- Taaa..., trzy lata "chcę" płotek. ]
Zahaczył M o meble ogrodowe, i co? Już brat podpowiada - piękne, dębowe i... nasze własne, które wystawiliśmy na A.
Cuda wianki.
Chcecie kupić?
Jakie ładne, przy ognisku na przykład ustawić by można.
Brat czujny, ale nie myślący jakiś.
Jedni patrzą, inni łążą.
Łażą bracia mniejsi. Widzicie te rapetki?
Przychodzą nocą, wszędzie ślady. Pożywiają się miskantami, pęcherznicami, brzozami moimi kochanymi i dereniami. Brzozy nie do odratowania. Trudno. Zwierzu zabronię?
Acha!
Mogłabym zrobić AHA.
Co to jest AHA? Ktoś ciekaw?
Otóż AHA to ukryta, zamaskowana, niewidoczna granica ogrodu. Dzięki niej ogród stapia się z otaczającym go krajobrazem. Dokładniej, tę granicę stanowi dość głęboki rów bardzo stromy od strony ogrodu. AHA ma dwa zadania. Pierwotne - zabezpieczyć teren ogrodu przed zwierzętami, drugorzędne - zamaskować granicę.
Byłoby to dla mnie rozwiązanie, tylko kto, pytam, kto wykopie rów? Nikt.
Poza tym o dewastację podejrzewam, oprócz saren, zające, a szarak potrafi!
O szaraku.
Pewnej zimowej nocy stałam w oknie podziwiając romantyczną śnieżycę. Przed żywopłotem siedział zając. Siedział, siedział, a ja zastanawiałam się, jak on chce przejść przez gęstwinę, bo ewidentnie chciał. I jakeśmy tak sobie stali, on na mrozie, ja w ciepełku, on nagle skoczył w górę z lekkością piórka, pokonał żywopłot z ogromnym zapasem i pognał coś przekąsić na skarpie. Rekord skoku wzwyż bez tyczki! Bez rozbiegu nawet! Wiadomego gestu mi nie pokazał, a zasłużyłam, bo ja jak głupia czekałam na czołganie się zająca przez krzaczory.
Po uczcie. Nażre się i nie posprząta.
Przedwiośnie się rozmyło w deszczu. Trzy dni tyrałam, ale zdążyłam!
Krzewy przycięte wzorcowo, to jedna z wielu taczek urobku. Malowniczo, ale ciężko.
Pierwsza kawa, tak na roboczo, wypita.
Zimno było, ale jaka radość!
Trwają prace domowe, na parapetach rodzi się nowe.
Z wielkiej tęsknoty za kolorem robię sobie powoli wiosnę na tarasie.
Byli bracia mniejsi, więksi, a tu bracia kolorowi.
Cudnie kolorowi.
Ten kolor też piękny.
Z takim rysunkiem.
I zaraz inaczej na tarasie.
Rękodzieło raczej jest mi obce, ale coś tam ukleciłam. Coś najprostszego, z trzech elementów.
Z czterech, bo sznurek.
A to z brzozowych gałązek, też prościuchne.
Przed Wielkanocą dołożę pisanki i będzie pięknie. Nie jest to może haft krzyżykowy otulający wydmuszkę, ale mnie się podoba.
A teraz - uwaga - mój pierwszy ciemiernik.
Nigdy mnie nie zachwycały, ale skoro wszyscy w ciemierniki idą, poszłam i ja. Przypadkiem.
W markiecie będąc ujrzałam roślinę opisaną jako "roślina domowa", oczywiście bez nazwy, to znaczy - taka była jej nazwa. Nie mam, nie zachwycały mnie, no ale WIEM, jak ciemiernik wygląda i że nie jest to roślina domowa na pewno.
Nabyłam za 6,70 zł. Cena rewelacyjna.
I co? Zachwyca mnie, ot co! A trzeci kolor bratków też śliczny.
A za tydzień wiosna!!!
* krajzega - stołowa pilarka tarczowa.
PS Brata jako brata nie posiadam.
Pozdravka.
Ojej, to u Ciebie tak ciepło, że już możesz nawet kwiatki mieć na tarasie? U mnie zimno i "wygwizdowo" na całego i sikorki nadal się spokojnie pasą w mojej stołówce.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Bratki to odporne na mróz kwiatki. Nic im nie będzie, a wygwizdowo mam wyjątkowe - pola, łąki, pola, łąki i nasz dom.
UsuńZnów biało...
Też chciałam to napisać, wiosna u Was na całego a i pracować się chce:-)
OdpowiedzUsuńJuż po wiośnie, wpadła na chwilę i poooszła.
UsuńNie jestem taką szczęściarą, kradnę po godzinie późnym popołudniem żeby choć trochę posprzątać rabatki. Ale dziś znów ogród zasypało białym puchem. Może to już ostatni raz?
OdpowiedzUsuńMasz rację, kilka kwiatów dodaje radości a te pierwsze cieszą najbardziej.
Dziękuję Ci za odwiedziny i przesyłam serdeczności.
Ewo, urodzinową kartkę od Ciebie mam do dziś. Pamiętasz?
UsuńWiem, jestem szczęściarą i doceniam to.
Też serdeczności.
Za taką cenę, to ja Ci się nie dziwię z tym ciemiernikiem :D Ja wczoraj kupiłam filodendrona pnącego (chociaż mnie nie zachwyca szczególnie), bo był za... 99 groszy :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak nie kupić? Ja mam mnóstwo roślin po złotówce i bardzo je sobie chwalę.
UsuńMoże i ja spróbuję zrobić taki wianek. A bratki jeszcze u mnie nie posadzone..! A tu przecież święta za pasem.
OdpowiedzUsuńMasz już bratki? Bo ja dokupuję dalej. Wianek zrób, zero kosztów, a jaka radość.
UsuńBratki przed i za domem w 7 donicach - drobne i pachnące!
UsuńBraki co roku kupuję, ale jeszcze ich nie nabyła. Wianek z brzozy pomysłowy, prosty, ale efektowny. :)
OdpowiedzUsuńNic tak jak bratki nie cieszy mnie wiosną!
UsuńPoetycie Twoje twory czytalo mi sie wysmienicie!
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!
UsuńA ja właśnie w pierwszy dzień WIOSNY do Ciebie przyszłam.
OdpowiedzUsuń:-))
prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl
No to zapraszam dalej, z wiosną może będzie ciekawiej.
UsuńPraca w ogrodzie ładuje dodatnio i nie myślimy wtedy o Wielkim Bracie:) Oddajemy się rozkoszy przycinania:)
OdpowiedzUsuńŻyczę radosnych Swiat, dużo uśmiechu i pozytywnych myśli.
Pozdrawiam serdecznie.