Zaglądają, podglądają.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Nieobliczalność aury i drogowców.

Wpływ nieobliczalności letniej aury 2015 na ogrody i ogrodników. Mógłby być temat? Mógłby. Na pracę jakąś wielce naukową.
Plan pracy w skrócie:
1. Roślinność wszelka wyschła.
2. Ogrodnicy dostają szału.
3. Rachunki za wodę rosną, rosną, rosną... [znak nieskończoności].
4. Spadł deszcz. Za późno.
W tekście poruszyłabym,co następuje.
Dobrze czują się oleandry, pod warunkiem, że bez przerwy je nawadniamy.
Wtedy się odwdzięczają a nawet wdzięczą.
Zupełnie nie przeszkadza to kolczakom.
Podlewane są w ramach mojej wielkiej łaski. Wtedy robię im porę deszczową i znowu nie podlewam, a one rosną.
I rosną.
Mniejsza z powyższym, bo niby wiadomo, bo przewidywalne. Mnie zastanawia co innego. Mianowicie. NIE MA SZROTÓWKA!

Jesienią wygrabiamy, palimy zarazę, ale robimy to od 10 lat i co roku o tej porze szrotówek już był, bo i tak przetrwał w niewygrabionym, ukrytym, zwianym. A latoś nie ma. Upał mu zaszkodził? Jeśli tak, to jedyny z niego pożytek.
Tu pomyślało mi się o głupocie tego, co piszę, bo zapeszam i zaraz się okaże, że szrotówkowi upał nie straszny i liście mi na kasztanowcu od głupiego pisania zbrązowieją.
Ale już napisane, nie wycinam, zobaczymy.
A jak Wasze kasztanowce osobiste lub okoliczne?
Pierwszy raz widzę poparzoną słońcem kannę.
Bo to, to już ewidentny efekt braku wody.
Ożyje tawuła?
Nie mogę podlać wszystkiego, ale maliny podlewam, to mam.
Tu też nalewam.
A poza tym, pewnego razu...
Na naszej drodze, na drodze do nikąd, a "nikąd" kończy się na stojącym w głębi samochodzie, pojawiły się maszyny.
 Nawieziono podkładu, ubito.


Wylano asfalt.
Przejechał walec i, jak to walec, wyrównał.
Tak to do mojej części wsi wkroczyło nowe.
Zalety nowego, to mniej kurzu, a wady, to mniej romantyzmu. Bo te pobocza zachwaszczone, szczawiem gęste, kaniami jesienią obfite...
Zanim nowe stał się ciałem, odbyła się cicha, spokojna, ale skuteczna, na razie, walka.
Rozmowa z kierownikiem budowy na temat "co z wierzbami?" Co z naszym przydrożnym kasztanowcem, co z brzozą?
Pierwsza wersja - wyciąć trzeba, bo rowy.
Cooo!!!
Chciałbym rozmawiać z inspektorem nadzoru, M już się gotował, ale nerwy na wodzy.
To ja, odpowiedział kierownik.
Cooo!!!
M uświadamia kierownika i inspektora "dwa w jednym", że to niedopuszczalne, o czym "dwa w jednym" doskonale wie.
Pyta o wszelkie pozwolenia na wycinkę, ściąga zastępcę burmistrza, robi się gęsta atmosfera.
"Dwa w jednym" wyczuwa duże problemy, spuszcza z tonu, pewnie po cichu klnie, burmistrz wije się, ale ugodowo.
Odbywa się rozmowa, z której wynika, że rowy można przesunąć, drzewa mogą pozostać.
A co na to projektant?  Skoryguje.
Kto???
Podejrzewamy, że nie ma żadnego projektu, ani projektanta.
Sołtys odkrywa, że mają zamiar wylać asfalt bez koniecznej warstwy podsypki. Alarm.
Znalazł się następny mądry i miesza.
Znajduje się "zapomniana"podsypka, sypią, ciekawe, gdzie by się podziała, gdyby nie upierdliwość niektórych.
M gada stale z "dwa w jednym" nabierając przekonanie, że to już "trzy w jednym". Wspólnie ustalają linie rowów, miejsca przepustów.
Co będzie dalej, zobaczymy. Kopią rowy pod projekt sołtysa i M.
Taki rów wykopali przed naszym domem. Może nie zaleje piwnic?
Co tu posadzić, jak zagospodarować?
Budowa naszej drogi jest chyba odbiciem poważniejszych inwestycji, gdzie przewałka goni przewałkę, gdzie nikt za nic nie odpowiada, bo wtedy nie ma żadnej odpowiedzialności za nic, wszystko się rozmywa. Mało to już kruszywa z budowy autostrad rozpłynęło się w nicości?
Ot, Polska w pigułce za naszymi oknami.
Jakaś inna niż ta z ostatnich defilad i mszy.
Prawdziwsza.
Pozdravka.





19 komentarzy:

  1. Ciekawy pomysł z tym rowem.
    U mnie upał też roślinom doskwierał.
    Serdecznie pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowy to wielki problem. Są, potem zarastają, mało kto wykasza, a potem przestają istnieć i są problemy. My zadbamy, może odbiorą wodę zalewającą piwnice. Gdy pada. Bo czasem jednak pada...

      Usuń
  2. Widzę, że susza nie tylko u mnie narobiła strat w ogrodzie... Jednak nareszcie spadł upragniony deszcz, więc jest nadzieja, że coś jednak się uratuje... Droga, jak droga, nie będzie romantyczna, ale za to bardziej praktyczna... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praktyczna, jak najbardziej, tylko o wierzby się boję. Z wyboru - wierzby czy praktyczność - wybieram wierzby. Zobaczymy, zobaczymy.

      Usuń
  3. Nosz krew zalewa, kiedy się czyta o tych przewałkach, coraz bardziej wyczulona jestem na takie sprawy i doprowadza mnie takie coś do białej gorączki. Dobrze, że twój M nie da się zbajerować. A co posadzić, to na pewno już Ci się tam kluje jakiś pomysł w głowie, prawda?;) Na pewno coś odpornego i niewymagającego.
    U mnie susza jakoś w tym roku nie narobiła większych szkód, był upał niemiłosierny, ale i deszczu co parę dni niebo nie żalowało, więc nie mogę narzekać. I wiesz - też myślałam o tym szrotówku niedawno! Że coś nie widać większych zniszczeń! Może coś ten rok mu nie posłużył - oby!
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby. To o szrotówku.
      A wiesz, że ja długo w przewałki nie wierzyłam? Taka jestem naiwna, praworządna, porządna, poznańska. No i beznadziejnie głupia, jak się okazuję.

      Usuń
  4. Historia godna PRL-u!
    I chyba jednak zgłoszenia wyżej. I to na piśmie. Bo na pewno w innym miejscu te kasztanowce i wierzby polegną. Tylko "trzy w jednym" będzie teraz mądrzejszy i nie da się tak z partyzanta zaskoczyć. A też nie każdy wie i czuje potrzebę, że można siebie i swoje otoczenie obronić. Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, historia nie tylko z PRL-u. Wydaje mi się, że w tym wyklętym PRL szyto jednak cieńszymi nićmi, czegoś się jednak obawiano. Dziś afery, prawdziwe afery, pozamiatane, przyklepane leżą spokojnie pod dywanami, których nikt nie trzepie i ulegają naturalnemu rozkładowi. Mało przykładów?

      Usuń
  5. Droga Gaju, mylisz się :jest projekt i ktoś wziął za niego duże pieniądze, eh. Zawsze jest projekt i ktoś bierze, ale prawie nigdy nie wie, ten co bierze, co konkretnie projektuje, bo nie był na miejscu lub mapy pod plany są sprzed pięćdziesięciu lat. Zatem możliwe, że tych drzew nie można było uwzględnić w projekcie, gdyż teoretycznie ich nie było. A ty od razu że zła wola, no wiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takam się podejrzliwa zrobiłam, jak słyszę i widzę, co się dzieje. Mało przykładów? Patrz wyżej.

      Usuń
    2. Mogłabym przytoczyć sporo przykładów z własnego podwórka nawet, niestety. Ale by mnie przy okazji krew zalała, więc na razie się wstrzymam.
      Natomiast o niezwykłym bohaterstwie obywateli, którzy własnym ciałem (lub autem) zatrzymywali fuszerkę drogowo-remontową, w tym lanie asfaltu na gołą ziemię, to nawet reportaże widziałam. Zatem gdybyście wezwali regionalną tvp, to kto wie... ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zupełnie się nie dziwię, że kaktusy, sukulenty, a nawet oleandry dobrze się mają. Wszak klimat nam się podobno zblliża do śródziemnomorskiego, Chociaż z tym bym dyskutowała, bo wilgoci jakoś zdecydowanie mniej. Chyba pustynny, czy co;-)))
    Gratuluję uratowanych drzew, bo w naszym kochanym kraju wyczyn to zgoła karkołomny. Nóż się w kieszeni otwiera kiedy słyszy się historie takie jak z Waszą drog. A przecież mnóstwo ich wokół. Taka gmina...
    Co do szrotówka, to muszę obejrzeć nasze wrocławskie kasztanowce. Swoją drogą było by fajnie, gdyby upał mu zaszkodził;-) No ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca;-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też nie chwalę, obserwuję, bo może to tylko spóźnienie spowodowane upałami.
    Co do "takiej gminy" Wydawało mi się, że żyję w sensownej, a okazuje się, że jednak trochę "taka"...

    OdpowiedzUsuń
  9. A może w końcu znalazł się jakiś naturalny wróg szrotówka i nie jest to upał? Już dawno nie miałam z nim do czynienia - w Finlandii szrotówka po prostu nie ma, ale i dba się bardzo o miejsca, w których mogą żyć i rozwijać się ptaki. A co do tej drogi - fajnie, że nie będzie kurzu, ale jakaś melancholia mnie dopadła, bo przypomniała mi się pewna wiejska droga zarośnięta łopianami i dzikim koprem… i pokrzywami. W południowym słońcu unosił się nad nią ziołowy zapach… Z asfaltową wylewką raczej ciężko będzie, ale cieszę się z uratowania drzew. Nawet gdyby uratować jedno to przecież jak planeta, na której żyją miliony stworzeń. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, u mnie szrotowek jest, choc liscie co rok wysprzatane. Jak masz chwilke, kliknij na moja notke. Moze Ci sie to przyda

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo upały zaszkodziły i mojemu ogródkowi. Teraz wygląda jak jesienny ogród :(.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo upały zaszkodziły i mojemu ogródkowi. Teraz wygląda jak jesienny ogród :(.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przez mój ogród przechodzi rów melioracyjny (u mnie to jest strumień), który idzie sobie przez łąki na tyłach dawnej wsi.
    A kawałek za moją działką po prostu się urywa! Bo tam zaczyna się teren innej gminy, która klinem wciska się między dwie sąsiadujące. I ten kawałek ziemi, położony z dala od centrum rzeczonej gminy, już urzędnikom nie przeszkadza. A że spływ wody tutaj szwankuje... Żeby było ciekawiej, rów melioracyjny znów się zaczyna za tym klinem, od granicy sąsiedniej gminy. Administracyjnie to wydaje się skomplikowane, ale czy aż tak..?

    OdpowiedzUsuń