Dziś, ubolewając, zdanie to podzielam. Niestety w pełni.
A co? Nie dziki?
Miasto K. powinno się spalić ze wstydu za dwóch, a za jednego w szczególności, z trzech zdziczałych panów madryckich.
Policja umierać ze wstydu, że dopuściła do tego, co można było przewidzieć, czemu można było zapobiec, a nie potrafiła i dzicz zwyciężyła.
Święto, takie święto, a świętować strach.
A w ogrodzie jesienna cisza, jesienny spokój i świąteczne czerwienie berberysów.
Piękne kontrasty.
Od jasnych.
Do ciemnych.
W ogrodzie można świętować.
I świętowałam.
Tak.
I tak.
Pytam najmłodszą, czy wie, dlaczego dzisiejsze święto tak się nazywa, bo nazwę znała.
Cisza. Milczenie owiec, czyli trochę nagrzeszyłam.
Nagrzeszyła, bo pani coś mówiła, ale co mówiła, nie wie, a że powinna wiedzieć, wie.
- Nudne było?
- Taaak...
Robię najkrótsza lekcję patriotyzmu - "zabory", bo zabrali, potem kto zabrał i dlaczego, na ile zabrali i jak to się skończyło. Bardzo obrazowo i bardzo emocjonalne. Wtedy dociera.
Pojawiają się pytania! Sukces. Rozmowa i autentyczne zainteresowanie.
Drążąc dalej pytam jakich piosenek uczyła się ostatnio na muzyce.
Adekwatnych okazuje się. A jednak. Teksty tak sobie, a podobno śpiewa w szkolnym chórze. No więc?
-Teksty z kartek śpiewamy, nie musimy na pamięć.
Nie wiem, nie wiem. Ja bym przemaglowała. TE słowa, TYCH pieśni trzeba znać.
Słów hymnu UE też nie znają. Od dziesięciu, do szesnastu lat. Nie znają, sprawdziłam, nie trzeba, nikt nie wymaga.
Szkoła, szkoła, szkoła.
Mają wiedzieć wszystko, nie wiedzą nic, a jeśli już cokolwiek, to jest to wiedza bezmyślnie wykuta pod testy i pod statystyki.
Nie myślą, nie wyciągają wniosków, nie posługują się logiką. Nie muszą. Nikt od nich tego nie oczekuje.
Postanawiam się nie denerwować. Przy święcie? Nie warto.
Inne ogrodowe czerwienie.
Irga.
Dęby. Czerwone nawet z nazwy.
Sypią gdzie się da, a da się wszędzie.
Malowniczo, ale nie ma co się łudzić, że się rozłożą. Będą tak trwać i trwać.
Oprócz czerwieni ogrodowe złoto.
I takie.
A nawet takie.
Sypnęło mi złotem.
Moje ukochane msze zamsze uspokajają.
A lawenda kwitnie i pachnie dalej.
Spokoju życzę.
Pozdravka.
Na temat naszego kraju mam takie same zdanie :( i jest mi przykro że słyszę to co słyszę w telewizji i widzę to co widzę na marszu . Nie mogę sobie zaśpiewać że ja to mam szczęście że w tym momencie żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą. Ale co tam Twój świąteczny ogród niezmiennie zachwyca i Twoje świętowanie bardzo mi się podoba :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
oczywiście, że dziki. Na co dzień. Ktoś tam zapycha infokanały świętym oburzeniem, że jacyś panowie skręcili kilka złotych (i raz na sto się wydało), a na co dzień, i na każdym szczeblu, te złotówki idą się rozmnażać do kieszeni złodziei i jest to normą i tajemnicą poliszynela.
OdpowiedzUsuńMoje miasto sprzedaje pod topór pomniki przyrody, wszyscy kroją na tym kasę.
Mój sąsiad, znany z imienia i nazwiska, adresu i zawodu wytruł innemu 10 kotów i prokuratura umorzyła.
Dziki kraj, w którym świętować nie mam czego.
Dziki kraj...Tak, ten na zewnątrz, ale ten obok nas, ten przez nas tworzony maleńki kawałek raju, nasza swojska, dobra codziennośc to już co innego. To od nas głownie zalezy. Jestesmy gospodarzami naszego kawałka. I miłośc do Polski możemy wyrazać nie tylko poprzez spiewanie piesni patriotycznych, manifestacje i skłądanie wiązanek w miejscach pamięci. Mozemy to uczucie wyrazać poprzez dbanie o ten nasz kawałek ojczyzny. O pielegnacje ogrodu. Poprzez podnoszenie papierka na drodze leśnej. Poprzez spokojną rozmowę z dzieckiem, które od rodziców może dowiedzieć sie rzeczy ciekawszych i mocniej do serca trafiających, niz ze szkolnych podręczników i wykładów nauczycieli.I możemy spiewac z tym dzieckiem te piosenki, które nam samym w sercach grają i budza wzruszenie...Tyle, ze dzieci przewaznie wstydzą sie wzruszeń...Nic to! Po latach własnie te chwile bedą pamiętac najbardziej!I Kiedyś pewnie zaśpiewaja swoim dzieciom, dziwiąc się skąd tak dobrze znaja słowa tych senstymentalno-patriotycznych piesni...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Gaju!;-))
Trudno nie zgodzić się z Przedmówczyniami. Pięknie świętowałaś Gaju. A święto uroczyste i radosne, i znaczące dla nas "Wolność". Ja też ze swoją najmłodszą śpiewałam patriotyczne pieśni, bardzo to lubimy:) Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńniestety... tak to już w tym naszym kraju cwaniaków jest... ale za to masz swój ogród :) więc chyba nie jest tak źle
OdpowiedzUsuńportos
To Twój ogród? Podziwiać tylko!
OdpowiedzUsuńpiękny ten ogród
OdpowiedzUsuńWitam! Jesteśmy młodymi architektkami krajobrazu i niedawno założyłyśmy bloga. Chciałam serdecznie zachęcić do odwiedzenia go, być może pozostawienia komentarza lub jakiegoś śladu swojej obecności. Jeśli to też możliwe, chciałabym zaproponować wymianę linków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pióro
http://architektki-krajobrazu.blogspot.com/
Ależ niesamowity ogród, na pewno dużo czasu w nim spędzasz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDowód na to ze marzenia sie spełniają .Trzeba im tylko pomóc-a co za tym idzie to pot i wysiłek .Efekty i satysfakcja wynagradzają je jednak.Efekty imponujące.pozdrówka ciepłe-aga
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia i oczywiście piękny ogród :) pozdrawiam portos
OdpowiedzUsuńw takim wydaniu jesień bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.e-fresz.pl/biurorachunkowe.html
Marzę o takim ogrodzie...
OdpowiedzUsuńOkazuje się więc, że czy Polska wolna, czy nie, to i tak najważniejszych rzeczy trzeba nauczyć się w domu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękny masz ogród. Zazdroszczę ;) Zapraszam do siebie: http://www.slipknot1.pl
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń