Zaglądają, podglądają.

wtorek, 11 grudnia 2012

Coś z niczego.

Czyli, ze starego, zbędnego, kupionego, bądź zostawionego, bo się przyda i nawet czasem sie przydaje.
Tak lubię, coś z niczego i szybko; nie było, jest, nie miałam, mam. I tym sposobem posiadłam rzeczy następujące.
Karmnik sikorkowy pierwszy zrobiony ze starej, przypalonej mocno z drugiej strony deseczki do krojenia. Umajone to starym kawałkiem liny, gałązką, rafią.

Do deseczki przybity gwoździk na słoninkę, kawałki kory i proszę bardzo, są! Wyczaiły, że niżej też dają.

Idąc za ciosem i obserwacją oblotów sikorek zmajstrowałam karmnik sikorkowy drugi, najprostszy. Kawałek drewna z kotłowni, gwoździk i dalsza wyżerka.
Z obserwacji wynika, że samiczki przepędzane z tarasu korzystają z zaokiennego parapetu kuchennego. I dobrze, panie do kuchni.
 Następne "z niczego coś", to już nie ja.
Latem kupiliśmy na starociach takie oto nóżki za 30 zł, bo się przydadzą. Nie lubię z pedałami i kołami, więc w sam raz te luzaczki.

Pół roku czekały i się doczekały. Pisałam, że cierpliwość popłaca. Czekałam na wenę, chęć tworzenia, natchnienie, jak zwał, tak zwał i nagle M doznał i mam.
Dla mnie cudo, mistrzostwo wykonania. I jeszcze taki ruchomy pręcik skombinował na zawieszenie doniczki, teraz latarenki.

Na stoliczku, który latem powędruje na dwór i zostanie kwietnikiem, teraz leży cudna serwetka bardzo okołoświąteczna, którą lata temu dostałam od Teściowej, mistrzyni haftów, dokładności i cierpliwości.
Spójrzcie na sciegi w zbliżeniu, jakie cudo.


A tu motyw jakby saneczkowy. Tyle prań, prasowań [pamietaj, prasuj tylko na lewej... ], a serwtka jak nowa.
Smutno. Które to już Święta bez Marii...

A życie płynie i mimo zapowiadanego końca świata ludzkość biega, robi zakupy i w ogóle o tym nie myśli!
Ja tam pomyślałam i taki osobisty niezbędnik na koniec świata sobie postawiłam na tarasie. Odsnieży Drogę Mleczną, oświetli i ogrzeje czarne przestrzenie. Jakby co, to ja mam!
Tak na prawdę, to pomysł ściągnęłam z oglądanej w sklepie dekoracji. Nie dacie wiary jakie pieniądze TO kosztowało! Aż mnie zatrzęsło. Dobra, było kolorowsze, sztucznym śniegiem obsypane, ale nic więcej. Pogrzebałam w czeluściach piwnicznych, zmodernizowałam po swojemu, prysnęłam rubinem trzonki piły i szufli i mam, a śnieg w dodatku prawdziwy! Szyszek dorzucę, szybciej się rozpali.

Dobrych pomysłów życzę!
Pozdravka.

24 komentarze:

  1. Fajny, prosty pomysł na karmidełko dla ptaków.
    Pan M bardzo się stara, najpierw stołki, teraz to:) U mnie stara maszyna nie może się doczekać skręcenia i dorobienia blatu od lat:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M się stara, fakt, ale czasem też miewa okresy zastoju.

      Usuń
  2. Fajnie,że nie ma srok, gawronów i kawek- żadna słonina nie miałaby prawa się uchować.Są bardzo pomysłowe w tym względzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest para srok, ale jakoś się nie odważają. M płoszy je strzelając z wiatrówki, oczywiście tylko celem wypłoszenia.

      Usuń
  3. Te karmniki są całkiem, całkiem. U mnie sroki, były, ale jak przyszedł mróz to się zmyły. A słonina wisi na drucie, sznurek wcześniej przedziubały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny pomysl to wiaderko z narzedziami! Karmniczki tez mam dla ptaszkow ale nie takie fajne, ot zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żartujesz, nie ma zwyklejszych! Deska, kawał pieńka i to wszystko.

      Usuń
  5. Nie ma to jak dobry pomysł, a jak widzę przodujesz w tym nie tylko Ty, ale robicie to rodzinnie:))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nauczyłam M, że wystarczy pomysł.No i praca oczywiście, głównie Jego.

      Usuń
  6. Pomysły świetne, ten z deseczką super, stolik cudny, nie ma to jak trochę pomyśleć....pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. No myślimy, myślimy... Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak pięknie z tym karmikiem ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu, ale zrobiło się świątecznie.
      Dzięki.

      Usuń
  9. Uśmiałam się z Twoichj patentów, wszystko zajefajne.
    Kubełek murarski już przerabiałam na sąsiadki urodzinki, ja załączyłam jeszcze flaszeczkę czyściochy, a co:)

    Pozdrawiam mazursko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Flaszeczka, czemu nie, tylko... dzieci patrzą...

      Usuń
  10. Bardzo lubię Gaju to Twoje szperactwo i cosie. Zaraziłam się nawet! Rzemiosło pierwsza klasa, satysfakcja multi:)
    U mnie wróblowisko i pszenica w karmniku. Ptaki wyjadają też resztki kaszy ze smalczykiem z psiej miski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi "zarażona"!
      Z psiej michy też dziobają, dziobaki jedne. Wróble wolą prawdziwych wsiowych, ze stodołami, tam jest dostatek dobra wszelakiego.

      Usuń
  11. No po prostu rewelka. Myslałam początkowo ,że ten pierwszy karmnik to z zegara. I te przybijane słoninki swietny pomysł . ja wieszam i chyba nie jest ptaszkom zbyt wygodnie. Musze to u siebie powielić. Stolik to po prostu dzieło sztuki i to co na nim też. A na narzędziową dekorację dałam się nabrać.Pomyślałam , fajnie to wygląda ale szkoda narzędzi . Tak to jest jak się najpierw ogląda fotki. No i nie wiedziałam ,że jesteś taką zdolną poetką. Gratuluję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namierzona się czuję!? Tak?
      Karmnik z zegara mógłby być, ale szkoda mi zegara, no chyba że z kukułką. Ale by płoszyła sikory!

      Usuń
  12. Rewelacyjne są te karmniki!

    I jakie śliczne hafty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to do roboty, prościutkie są!
      Pozdrawiam, dziękuję.

      Usuń
  13. Fajne pomysły pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo pomysłowe karmniki. Moja mama w Zaciszu też dokarmia sikoreczki i kiedy sobie razem siedzimy przy oknie lubimy patrzeć na te małe piękności jak słoninkę pałaszują:) Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń