I tak, wreszcie łaskawca się zdecydował i pojawiły się pąki.
Taki duży, a pąków pięć. Policzyłam, następnych nie widać. Wstyd. W dodatku nie zakwitnie na święta, no może na Sylwestra. Jak tak, to podleję go szampanem. Może mu się humor poprawi. A dbać już o niego nie będę, bo jak wynika z Waszych mądrości i mojego doświadczenia, kwieciem bujnym i terminowo kwitną zaniedbane.
Sikory dwa tygodnie zastanawiały się, czy zaakceptować nową jadłodajnię, gdzie żywią obficie, tłusto i za darmo. Nie wiem, o co im chodziło, aż wreszcie się zdecydowały, ogłosiły po krewnych i znajomych i są. Mam pomysł prosty, a genialny, na nowy karmnik słoninkowy. Pokażę, jak zrobię.
Stadka gili czerwonobrzuchych mi się marzą, ale nigdy nie widziałam ich w okolicy. Prędzej Rudolfa się doczekam.
Następną nagrodą za baaardzo długa cierpliwość jest ten oto mebel.
Dwa lata M zbierał się, żeby elementy pozbierać, jako samego siebie, podocinać, pomalować, poskręcać i proszę bardzo! Są ! Są cztery solidne, dębowe, piękne ogrodowe stołki. Jeden z nich w roli kwietnika w domu, tak mi się podobał. Teraz kolej na montaż stołu, oby nie za dwa lata.
Moja cierpliwość osobista zaowocowała tym.
I tym, mimo, że szlag mnie trafiał straszny, nieprzyzwoite latały, a maszyna co chwila strajkowała.
Stare dżinsy, stara dziecięca sukienusia i proszę bardzo. Z zamkami, a co!
Za niebiesko, ale to tylko do sesji.
Poza tym zima idzie na całego, na dworze minus siedem, więc ostatnie rośliny przeniesione do lochów. Żal by mi było takich bukszpanów, gdyby zmarzły.
W ramach prac zimowych M przybił gustowne deseczki i narzędzia wróciły z poniewierek. Do wiosny na pewno będzie porządek, a potem, same wiecie; niczego nie będzie można namierzyć, gdy potrzebne, z gwarancją odnalezienia zagubionego sekatora, przy poszukiwaniu łopatki, lub odwrotnie.
Taka jestem porządna, aż się sama podziwiam. Poznańskie geny. Chyba to.
Na zakończenie posta o niczym taki piękny obrazek.
Pozdravka.
Piękny liść...poducha super, mebel świetny, M się spisał, mój miał kwiaty ale mało, potem mi się zniszczył....pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńO, jak fajnie: "się zniszczył". Niektóre nie chcą z nami być, bywa.
UsuńNa to mi oko zbielało.
OdpowiedzUsuńLiść lodowy mistrzostwo świata, stołki solidne, że ho, ho, podusie urokliwe, najbardziej imponuje mi PORZĄDEK, ja Cię przepraszam.
Mój grudzień przekwita, chyba, bo ja na Mazurach, on w wawce, mizerota straszliwa, notorycznie ostatnio zalewany, ale się nie daje. Może to jego ostatnie kwitnienie?
Odkąd mam koty to ptactwa mniej widzę.
Dobrej nocy Pani Porządnicka
Tak, ptaków i kotów nie da się pogodzić. Miałam kota, nie było ptactwa. Wolę ptaki...
UsuńPorządnicka jestem tylko ogrodowo, w domu nie bardzo mi idzie, mimo tej poznańskości, jakieś lwowskie geny biorą górę, czy lenistwo, nie wiem.
Mroźno u Ciebie!
OdpowiedzUsuńLiść cudowny :)
A dziś jaki mróz, jaki śnieg! Coś pięknego, jak nie trzeba z ciepłego domu wychodzić.
UsuńDębowe stołki rewelacja, naprawdę super mi się podobają. Dobrze mieć taką złotą rączkę w domu. Ciekawa rzeźba lodowa.
OdpowiedzUsuńOj dobrze, dobrze mieć, tylko chwalić trzeba, podlizywać się, nagradzać. Jak z dzieckiem!
UsuńGaju, mogę z innej beczki? Chciałam Ci podziękować za wcześniejszy post o "Sztukmistrzu z Lublina". Przeczytałam! Zapraszam do siebie, bardzo ciekawa jestem Twoich wrażeń z książki.
OdpowiedzUsuńZ innej beczki, zawsze, ale "Sztukmistrz" na razie 120 km ode mnie. Przeczytam po świętach, jak przyjedzie z Mamą. Skończyłam "Singer pejzaże pamięci", Polecam.
UsuńTak, wiem, po nitce do kłębka:)
UsuńCudo. Podoba mi sie u Ciebie - wszystko: liść, stojaczek,karmik na słoninkę, deseczka na narzędzia. Fajnie, fajnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, tez pozdrawiam.
Usuńależ tu u ciebie ślicznie ogród o jakim można marzyć i tak cudnie wszystko opisane a liść nie sposób opisać artystyczne cudo .Dziekuję za wizytę pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda, że cudo stopniało. E, wszystko przed Tobą, ja tez kiedyś tylko marzyłam.
UsuńZakwitnie! Warto bylo czekac!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Wiem, wiem, trzeba cierpliwym być.
UsuńPozdrowienia najlepsze!!!
A ja nabyłam (znowu) holendersko - marketowe grudnie w kolorze różowym z dużymi pączkami, które nie wiem czy świat doczekają. A taki listek to najpiękniejsza ozdoba, żeby tylko nie topniał:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Napisz, co sie z nimi stało, bardzo jestem ciekawa. Mam Różne doświadczenia z marketowcami.
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana Twoją poduszką. Świetna.
OdpowiedzUsuńJa kupiłam marketowe Ciemierniki w kolorze różowym, niestety jutro muszę wynieść je do piwnicy. A w ogrodzie? mimo śniegu, kwitną...
Ja też mam narzędzia teraz tak pięknie poukładane, są również naoliwione....
Gorzej będzie wiosną.
Gaju, co do papierowej szopki. Mnie się również bardzo spodobała.
A jeszcze bardziej ten chłopczyk, był niepełnosprawny. Miał nóżkę dużo, dużo krótszą.
Ślę moc pozdrowień.
Przepiękną poduszkę uszyłaś. Chyba wyciągnę moją maszynę do szycia i też na niej podziałam :)))
OdpowiedzUsuńpodusie piękne. Gratuluję. Liść mistrzostwo świata :)
OdpowiedzUsuńPodusie ładne ale lodowy liśc jeszcze ladniejszy miłej niedzieli
OdpowiedzUsuń