Zaglądają, podglądają.

niedziela, 15 lipca 2012

Siła żywiołów.

Słyszeliśmy i widzieliśmy, co natura potrafi.  Wiedzieliśmy, że  potrafi wiele, a my możemy  stać tylko wobec niej mali i bezradni.  Dziwiliśmy się, że jakoś nas szczęśliwie omija, nie pada nawet, ale nie wywoływaliśmy wilka z lasu, o nie.
Sam przyszedł.
Najpierw zrobiło się ciemno, zerwał się wicher, lunęła ścian deszczu, a potem...
Na tarasie jak wyżej, a tak na trawniku było tak.
Trwało może z pięć minut, po czym, jakby nigdy nic, powrócił upalny lipcowy dzień.
Ale nic już w ogrodzie nie było takie, jak chciałam pokazać PRZED, więc pokazuje, jakie jest PO.
Moje hosty.

Hortensje.
Kanny.
Pelargonie.
Datury.
Żurawki.
 Mogłabym w taki sposób pokazać wszystkie rośliny, ale po co? Wiecie już jak jest. Nie ma już moich  ślicznych, nie pokażę Wam, jakie były piękne, dorodne, jak zakwitają kolejne, jak dojrzewają. Nie będzie warzyw z ogródka.
Jest jak jest, trudno. Został trawnik, bukszpany, iglaste, no coś jednak zostało.
Po gradobiciu we wsi zapachniało ostro szczypiorkiem, tak grad posiekał okoliczne plantacje cebuli, a rolnicy wylegli na pola oglądać zniszczenia i liczyć straty. I TO jest problem, a nie moje kwiatki. Problem mają ludzie bez dachów nad głowami, nie my.
A jednak żal...
Za skarpą tworzymy dalszą część ogrodu. Właśnie M posiał trawę.
I tu wklejam to, co kiedyś napisałam o powstawaniu pierwszego trawnika, przeczytajcie:

"Trawnik marzył nam się duży,miękki i szmaragdowy. Miejsce było przygotowane profesjonalnie,najlepsze nasion traw czekały.Przed spodziewanym deszczem zdążyliśmy zasiać i zwałować. Czekaliśmy na deszcz...I nagle...jest,pada,coraz mocniej pada! Deszcz zamienił się w taką ulewę,jakiej ponoć nie pamiętali najstarsi mieszkańcy wsi. Z rozpaczą obserwowaliśmy,jak strumienie wody unoszą nasze nasiona na łąkę sąsiadów."

Znacie powiedzenie o tym, że historia lubi się powtarzać?  Lubi, oj lubi, mimo że wydawało nam się to niemożliwe. Z nowego trawnika większość nasion znów zasiliła nie naszą łąkę za ogrodem.
Ale część została, więc postanowiliśmy czekać, nie przesiewać. W drugim dniu czekania zainteresowały mnie okrzyki zza ogrodu. I zobaczyłam taki obrazek - na przyszłym trawniku, co to nie wiadomo, czy on będzie, czy nie będzie, brykało sobie swobodnie, uwolnione tajemnym sposobem z uwięzi bydło sąsiedzkie, zaganiane "na swoje" przez właścicielkę. Bydełko miało gdzieś nasz przyszły trawnik,  tym bardziej, że jeszcze nie zielony, pojeść go nie mogło.
Tragifarsa doprowadziła mnie w krzaki, gdzie spokojnie mogłam się popłakać ze śmiechu. W środku polskiej wiochy miałam prywatną Pampelunę!
Pozdravka.


33 komentarze:

  1. Uuuu ale poszatkowało rośliny, współczuję. A znasz powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami, szkoda Waszej pracy, ale nieraz nie mamy na to wpływu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam też "Nic dwa razy sie nie zdarza...", a jednak.

      Usuń
  2. Bardzo Ci współczuję poniesionych strat ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie dwa tygodnie temu było tak samo!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gaju - to po prostu żywioł. I masz rację, że większe straty mają rolnicy. To zapewne ich chleb, może być albo nie być.
    W wawce też mamy posiekane rośliny (jakieś 2. tyg. temu byłą burza gradowa). Ponoć w tygodniu na Mazurach też była burza z gradobiciem, ale spoko, wielkich strat nie ma.
    Jeszcze będziesz miała piękny trawnik, znając Twoją zaciętość na 100%.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio wszyscy patrzymy z niepokojem w niebo w obawie przed tym co Ciebie spotkało. Jak na razie tylko deszcz i oby tak pozostało. Niesamowite jest to, że pomimo takich strat potrafisz zachować pogodę ducha. Takim ludziom wszystko się uda. Trzymam kciuki za trawnik:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co robić? Czasem jest tak strasznie, że aż śmiesznie. Dzięki.

      Usuń
  7. Przykre to bardzo .Strasznie szkoda tych pięknych roślin.U nas grad był dwa razy w tym roku ale mały i dosłownie przez chwilę. Głowa do góry.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Był żywioł i zabrał to co chciał... ale nie martw się wszystko można odbudować tak samo mówią ludzie co stracili domy najważniejsze że nic się nikomu nie stało.Szeroki uśmiech zostawiam :)
    Pozdrawiam nowa blogowiczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, mówią mimo dużo cięższej sytuacji i IM głęboko współczuję.

      Usuń
  9. To gradobicie przeżyłam, byłam parę kilometrów o trąby powietrznej, która nawiedziła Bory Tucholskie. Musieliśmy zatrzymać auto, bo świata nie było widać. Jednak nikt jeszcze nie wygrał z żywiołem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potęgę natury trudno sobie wyobrazić, prawda?

      Usuń
  10. Bardzo smutny reportaż. Współczuję , bo wiem ile pracy wkładasz w to by było pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idzie ku wesołemu, co zrobić, a pięknie jeszcze będzie.

      Usuń
  11. Nie mogłam się doczekać wiosny , by zająć się ogrodem, który powstał w zeszłym roku.Pełłam, sadziłam,siałam, doglądałam. To był chyba początek maja, gdy spadł grad, taki okrutny, jak ten Twój. Poszatkował funkie, połamał ostróżki i piwonie, zrobił bigos z powojników. Żywioł przyszedł około 11 w nocy, padało "pod ukosem", prosto w szyby z jednej strony domu, słychać było okropny huk. Rano, przed pójściem do pracy nie miałam siły,żeby zobaczyć, co naprawdę się stało.Gdy wróciłam ścięłam funkie, bo nie było, co ratować,usunęłam sekatorem najbardziej zniszczone części roślin i czekałam.W miejsce złamanych pąków roślin pojawiły się nowe i to po kilka, funkie jakoś odrosły, może trochę mniej okazałe. Do dziś liście malw, niektórych drzew i krzewów noszą ślady gradu, tylko ślady. Przyroda zniszczyła, ale i przyroda pozwoliła się odrodzić.Cieszę się z mojego małego raju, z kwitnących obficie powojników, dostojnych malw, rozkrzewionych "dzięki" gradowi bylin i krzewów. Tobie też tego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha, to był maj, to nadrobiło, ale... za rok też będzie wiosna, a to byliny, pokażą co potrafią.

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie również padał grad, ale nie tak mocno jak u ciebie Gaju i nie narobił takich zniszczeń.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnie "pokazy" matki natury dają do myślenia, na szczęście nie jest to sytuacja nieodwracalna, Twoje rośliny szybko odbiją i będą piękne jak wcześniej,
    pozdrawiam,
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  15. Pomyślałem, że to zimowe zdjęcia na ochłodzenie. Straszna pogoda tego lata, szkoda upraw i Twoich kwiatów. Widziałem Bisztynek na własne oczy, więc współczuję wszystkim, których spotyka coś podobnego. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurczę. Szkoda niepowetowana, ale łeb do słońca, bo co innego można?!

    OdpowiedzUsuń
  17. Na żywioł nie ma rady, dobrze, że na tym się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda tych roślinek, może w tym roku już nie nacieszysz się ich okazałością, ale za rok znowu będą piękne!

    OdpowiedzUsuń
  19. Współczuję Ci z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  20. żal serce ściska.... tyle pracy, godzin w spędzonych na kolanach... kasa.... wysiłek.... a potem 10 minut... :(((
    u nas to samo było w zeszłą środę... wyplewiłam dzień wcześniej ogródeczek, moje 4 paczki ogórasków rosło jak szalone a ja szykowałam już słoiki... i co.... i pstro... nie ma nic.... na kanapkę może będzie ale na słoik już nie starczy... :((( http://www.romka.mojabudowa.pl/?id=89150
    ale masz rację... ludzie przeżywają gorsze tragedie....
    pozdrawiam cieplutko
    sylwia

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojojoj... smutno Ci musiało być bardzo :( Ufam jednak, że lato, które jeszcze przed nami, pozwoli przynajmniej części roślin się zregenerować. Ale tak to już z przyrodą bywa. Masz rację, nie ma co rozczulać się nad kwiatkami, gdy ludzie tracą źródło swojego utrzymania, dach nad głową. Nasze ogródki odrosną!

    OdpowiedzUsuń
  22. W przyrodzie to jest właśnie wspaniałe, że potrafi się odrodzić.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo współczuje takiego ogrodowego pogromu! To straszne i strasznie wygląda! Ale przyroda lubi się odnawiać to jest pocieszające!!!

    OdpowiedzUsuń