Nie pisałam, nie zaglądałam, nie komentowałam, aż zajrzałam...
Czemu nie piszesz, przewijało się w rekordowej liczbie komentarzy.
Ano, czemu... nie wiem. Wróć, nie "czemu", a "dlaczego", mówi się. Dlaczego więc? Dalej nie wiem, ale podejrzewam, że powód był taki.
Krótko po ostatnim wpisie na pole za moimi oknami, gdzie słońce wschodziło tak...
...gdzie po horyzont zielone pola i pal już diabli, że z ziemniakami, a nie ze słonecznikami, zaczęła wyłaniać się fabryka.
Co będą tu wytwarzać? Mięso. Jak to na wsi...
Ręce mi opadły, klawiatura zamarzła, przestałam pisać, fotografować.
Jeszcze chciałam Wam wysłać serdeczne życzenia na Święta z tym zdjęciem...
... potem na Nowy Rok, z tym...
...ale nie mogłam. Choć wiecie przecież, jak dobrze Wam życzę.
Wszędzie widziałam tę fermę.
Zapytacie jak można? Tak blisko domów, w których mieszkają ludzie...
Można. Bo wszystko, absolutnie wszystko, rozbija się u nas przez brak jakichkolwiek przepisów antyodorowych. Poza tym wszelkie normy zachowane, więc kto bogatemu zabroni? Koniec tematu.
M. pociesza, że u nas wiatry wieją tak, że nie odczujemy. Nie wierzę.
Wiem za to, że ogromnie spadła wartość naszego domu i ogrodu i jak się to ma do zamiaru sprzedaży.
Jedyne "pocieszenie", że nikt tego nie kupi i będziemy tu do usranej. Taaa....
Dalej dziwicie się, dlaczego nie pisałam? No!
Ale nastał luty, lutowe słońce, a z nim jakieś pierwsze nieśmiałe wiosenne nadzieje.
Pierwsze ogrodowe spacery pokazały zniszczenia.
Zapomnienia.
Pokazały po raz nie wiadomo który piękno dereni zimą.
I białe pąki ciemiernika.
Zajrzałam sprawdzić co u Was i stwierdziłam, że nie jestem sama. Megi nazwała to wypaleniem, inne z Was też mają jakieś powody.
A luty, jak to on, pokazał, ze nie odpuści i dzisiaj było tak.
I tak.
Czerwone jabłka na pobielonej jabłonce zachwycają.
Taras trzeba będzie odśnieżyć.
A hortensje cudne nawet w zimowym wydaniu.
Kasztanowiec przy wjeździe strzeże nas dniem i nocą, jako że ani płotu, ani bramy nie mamy.
Tak wygląda mój ogród zimą. Doceniam uroki, ale zdecydowanie wolę wiosnę i lato.
A teraz smutny koniec historii od której zaczęłam wpis.
Ferma, która tak mi przeszkadzała, nie ma już gospodarza. Za chwilę odbędzie się jego pogrzeb.
Był stosunkowo młodym, na pewno ambitnym człowiekiem, świetnym menadżerem. Był też pracoholikiem.
O pracoholizmie:
"Nadmiar obowiązków i stres są w stanie doprowadzić do zjawiska zwanego karōshi, czyli do śmierci z przepracowania. Pierwszy przypadek karōshi odnotowano w Japonii w 1969 roku. Może ono dotknąć ludzi o dobrym stanie zdrowia, w okresie wielkiej aktywności zawodowej. Karōshi nie dotyczy „szarych pracowników”, ale przeważnie ludzi sukcesu."
J. był człowiekiem sukcesu...
A ferma? Do fermy się przyzwyczaimy, jak do wszystkiego.
A Wy uważajcie na siebie!
Pozdravka.
"
Ojej, uradowałaś mnie, że napisałaś, ale same wieści radosne nie są.A może zabiło człowieka nie tylko samo zapracowanie, ale fakt, że wielkimi krokami nadchodzi kolejny kryzys gospodarczy, na przetrwanie którego nie ma szans wkraczający nowy biznes.Smutne to, ale w ciągu najbliższego roku wiele biznesów zniknie.
OdpowiedzUsuńA ogród nadal piękny. Z jednej strony szkoda pozbywać się miejsca, w które włożyło się tyle pracy i serca, z drugiej trzeba być rozsądnym i nieco areał zmniejszyć
by nadal temu wszystkiemu bez pomocy podołać. Rozumiem doskonale Wasze "rozdarcie" pomiędzy zdrowy rozsądek a przywiązanie do miejsca.
Przytulam;)
Nie wkraczał w nowe, taka sama ogromna ferma już działa od dawna, a na mięso indycze jest i będzie jeszcze popyt. No, ale było mało i tak się stało. Nasze rozdarcie trwa. I trwa...
UsuńDziękuję.
O żesz! Ferma mnie dobiła, to nie jest to co mła uważa za dobre dla zwierząt i ludzi. "Moja" fabryka to przy tym pryszcz! Nie dziwię się ze Ci się odechciało pisać, mła też by się odechciało. Co do pogrzebu, - no cóż, sukces ma swoją cenę. W takiej sytuacji zawsze przypominam sobie powiedzonko jednego z moich wujków, takiego który całe życie robił ciężkie pieniądze i z tymi ciężkimi pieniędzmi został sobie sam - "Trumna nie ma kieszeni". Na starość wujka tak oświeciło.
OdpowiedzUsuńTak, zapłacił za sukces najwyższą cenę. I po co mu to było... Przypowieść o oświeceniu wujka warta zapamiętania, chociaż mnie wujkowa przypadłość nie dosięgnie. I dobrze!
UsuńObawiałam się gorszych wiadomości. Np. kłopotów zdrowotnych, bo to jest wtedy poważna sprawa. Wszystko inne to pryszcz ;-)
OdpowiedzUsuńTa ferma nawet nie jest taka brzydka - taka industrialna i dość daleko jest chyba. Posadź rząd brzóz, zasłonią widok, a zapach rzeczywiście zależy od wiatru, więc : pomyślnych wiatrów!
Zdrowie - puk,puk,puk,- póki co dobre. Ferma to sama industria, fakt, niestety, bardzo blisko nas. Tak, nasadzenia brzozowe w planach, właśnie brzozowe, tak jak mówisz. no i oby te wiatry dobrze wiały.
UsuńFaktycznie ferma mogła zniechęcić do wszystkiego, tym bardziej, że masz zamiar go sprzedać, a szkoda. Właściciel chyba był zbyt ambitny i pracowity i źle się to dla niego skończyło. U mnie też taka zwariowana pogoda. Wczoraj śniegu prawie nie było i słoneczko na niebie, dzisiaj znowu jest biało z dużą ilością śniegu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, był za ambitny - to jego druga taka ferma. Okazuje się, że o tę jedną było za dużo. Śnieg topnieje, ociepla się.
UsuńCieszę się, że jesteś. :) Ferma mnie zaskoczyła i nie dziwię się, czemu nie pisałaś. Jestem pewna, że strasznie przeżywałabym, że zabierają mi skrawek natury. Z powodu gospodarza mi przykro.
OdpowiedzUsuńJednak cieszę się, że wróciłaś, a ogród twój zawsze zachwyca. Miłego dnia Ci życzę, bądź zdrowa. <3
Jestem i postaram się jednak być.
UsuńCieszę się, ze się cieszysz z powrotu, to baaardzo miłe i dziękuję za dobre słowa - ja i ogród.
Cieszę się, że wróciłaś. Ja myślałam, że dom sprzedałaś i jesteś w trakcie poszukiwania nowego i jeszcze zajrzysz aby pożegnać nas:)
OdpowiedzUsuńTakie zaskakujące jest życie...Wybieramy sobie ciche miejsce, a później powstaje coś co zakłóca nam spokój. U Ciebie powstała fabryka, a u mnie obwodnica Lublina. Ale już jej nie słyszę, przyzwyczaiłam się. Myślę, że tak będzie i u Ciebie.
Piękne zdjęcia. Twój ogród jest ładny i ciekawy o każdej porze roku.
Pozdrawiam serdecznie.
Wróciłam i postaram się jeszcze być. Masz rację, do wszystkiego można się przyzwyczaić i pewnie tak będzie z fermą. Swoją drogą arterie okołolubelskie macie świetne.
UsuńZ fermą czy bez w tle - dobrze, że jesteś!
OdpowiedzUsuńMoże zmieni się profil zakładu ? A może posadzenie żywopłotu pomoże ? Warto mieć nadzieję ☺
Ano jestem. Nie, zakład profilu nie zmieni. Żaden żywopłot nie pomoże, trzeba się pogodzić, trudno.
Usuńale chwila. Jak tak można? jak tak można co? Przecież takie obozy koncentracyjne istnieją w całym świecie i nam nie przeszkadzają.
OdpowiedzUsuńDopiero jak za naszym płotem?
Gdybym była bez grzechu, to mogłabym tak powiedzieć. Ale każdy z nas jest uczestnikiem tego wydarzenia.
Ta ferma to jakaś pomyłka- takie zakłady buduje się w miejscach oddalonych od zbudowań mieszkalnych minim.5-10km, a tu takie sąsiedztwo...kochana będzie smród nie do zniesienia nic tak nie śmierdzi jak fermy kur, indyków.....a na dodatek pomysłodawca zrobił niespodziankę i sam się "ulotnił" nie żałuje nawet tego pana,bo świnię prawdziwą podłożył mieszkańcom waszej miejscowości, nawet nie mam pomysłu na pocieszenie Ciebie, jestem tak po prostu w.......a,nie tak powinna wyglądać nasza oaza na emeryturze. ściskam Dusia
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - piękne zdjęcia. Nic nie łagodzi sąsiedztwa jak spojrzenie na to, co się dokonało. Co do fermy - podejrzewam, że wkrótce za to się wezmą, po ostatnich wybrykach medialnych. Zamknięć i kontroli będzie co nie miara no i możemy spodziewać się nowych regulacji. Czy to coś zmieni w Twojej sytuacji? Mam nadzieje, że tak :) Głowa do góry, przed nami cudowna wiosna (bo na Gromnicznej było słonecznie!) Pozdrawiam, K.:)
OdpowiedzUsuńOJJJJ no u mnie też cisza ..jakiś rodzaj depresji ...tęsknoty
OdpowiedzUsuńPo trosze rozumiem co czujesz , nam przy działkach chcieli hodowle świń zrobić . Nie chcę cię straszyć ale smród nie jest najgorszy. Tego typu sąsiad to miliony grubych pękatych much, które skutecznie życie nam uprzykrzają .
Szkoda człowieka ale może dzięki tej tragedii coś troszke się odwlecze albo całkiem zniknie
trzymam kciuki
Moj boze...przygnebiajace wiesci, ale dobrze ze piszesz. Lubilam tu zgladac. Lubie (sic!) tu zagladac. Tez zastanawialm sie czy moze cos nie tak ze zdrowiem. Bo to jednak najwazniejsze. Teraz mysle, ze przywiazujemy sie do miejsc, zapuszczamy korzenia a tu jedna chwila wszystko odmienia. Ferma tez, ale mysle o moich dziadkach, o ich ogrodach i szklarniach we Lwowie, ktore stracili razem z domem i ze wszystkim co tam bylo. Odszukalismy ten dom ubieglego lata, nie ma juz ogrodu. Zostal jakis skrawek wspomnien. A ja na drugim koncu swiata, tymczasowo i na stale...A droga przed domem coraz ruchliwsza, a z tylu domu ogrod w ktorym wychowaly sie dzieci i pogrzebany jest (doslownie) zdechly pies i kot...Moze jakas przemiana wewnetrzna z takich przezyc sie rodzi, jakies pisanie, jakas odrobina madrosci? Usmiechnij sie.
OdpowiedzUsuńTaki ku ... kapitalizm mamy w tym kraju. Mój brat kupił kilka lat temu mieszkanie w apartamentowcu w Gdańsku z widokiem na wzgórza i lasy, a teraz ma dodatkowo widok na kościół (dzwony w bonusie), halę sportową i coś, co się dopiero zaczęło budować. Niestety nawet zaglądanie w plany zagospodarowania przestrzennego nie zawsze coś daje, gdyż bardzo dużo gmin po prostu ich nie ma.
OdpowiedzUsuńGaju! Jak dobrze,że napisałaś, dziękuję, martwiłam się.
OdpowiedzUsuńNo a ferma, cóz, zycie... i tak dosc daleko a nie zupełnie pod nosem. W końcu zjadamy ,to co taka ferma produkuje, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Drzewa zasołonią,chociaż tyle, moze nie bedzie tak źle.
Serdecznie pozdrawiam!
Myślałam ze to twierdza Modlin 🙂:-)
OdpowiedzUsuńMiejsce bardzo urokliwe. Czasem tak mocno w coś się zaangażujemy, że nie ma hamulców.
OdpowiedzUsuńBardzo przykra sprawa... Ale Krystyna ma rację, zdrowie najważniejsze, jeśli z nim jest ok, dacie radę. Może te brzozy pomogą.
OdpowiedzUsuńI rozumiem Twój ból, bo u mnie za ogrodzeniem będzie 6-pasmowa autostrada.
Naprawdę smutna historia. Można mieć wszystko, ale cóż nam po tym, skoro tak naprawdę najważniejsze jest zdrowie. A w pracy można się zatracić...
OdpowiedzUsuńCo do fermy - znam ten problem, pomimo tego i tak duże szczęście, że nie znajduje się tuż za płotem.
Pozdrawiam!
bardzo lubię czytać Twojego bloga. Sama za rok będę chciała projektować mój ogród z firmą polski ogród. Mam nadzieje, ze m.in. Twoim wskazówkom uda mi się go zrobić świetnie. Bardzo chciałabym, żeby wyglądał ślicznie w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny ogród!
OdpowiedzUsuńWhat a good blog you have here. Please update it more often. This topics is my interest. Thank you. . . Vacuum Insulated Glass
OdpowiedzUsuń