Zaglądają, podglądają.

wtorek, 31 stycznia 2017

Post komercyjny.

Decyzja zapadła - sprzedajemy.
Sprzedajemy, dlatego że chcemy [wcale nie chcemy, ale się nie przyznajemy], a nie dlatego, ze musimy. Chcieć, a musieć, to ogromna różnica.
Pocieszamy się, że łatwo nie będzie, od razu nie pójdzie, to trudne do sprzedania, nie jest to kawalerka w centrum miasta, wystawimy, będziemy czekać, niech się buja, więc spokojnie.
Spokojnie?
Nie da się. Jeszcze nie wystawione, a już sobie nie wyobrażam.
Ale przecież omawialiśmy - nie młodniejemy, chcemy czegoś mniej absorbującego, mniejszej powierzchni ogrodu, kanalizacji, gazu. Takiego czegoś, że zatrzaśniesz furtkę i wyjedziesz sobie na kilka dni...
A czy ja musze wyjeżdżać? Gaz nam potrzebny? Mamy nowy piec na groszek, sam pali.Tyle naszej pracy...
I tak się miotam myślowo.
Ludzie, jak trudno.
A jak się ktoś zauroczy i kupi?
Mimo wszystko  ogłaszam - TO jest do wzięcia.


Domek.


 Mój domek... domeczek...


Patrzy okienkami, wyobraża sobie, że może być nie mój i płacze winoroślowymi łzami.

.
Z tyłu drewniana werandka, w której pachnie lasem.


Moja werandka... Mogłaby być większa, jest, jaka jest.


Zawsze z kwiatkami.


Różnymi.


Z boku tarasik. Tarasik!


Tarasisko wielkie w jaśminowcach


Z katalpą przed.


Z zejściem.


Wiecie, lato, kawa, słońce, a my myk na dół, do cienia.
Słońce.


Zejście.

Cień.



A z tego miłego cienia widoki.





Widoki i zapachy.


Można na spacer.
[Ciekawe, czy M wyobraża sobie życie bez swoich Wimbledonów? ]


Tu czasem tak.


I tak.


Kto dobrnął, niech mi powie, czy ktokolwiek TO kupi? I jak się z TYM rozstać?

Piszę ogłoszenie o sprzedaży.
M, zawsze poganiający, pyta, po co ja się z tym tak spieszę...
A wiesz, że musimy przeprowadzić przeniesienie granic działek, bo ta nowa ustawa...-zagaduje-...
a zanim geodeta to zrobi, to wiesz, minie trochę czasu..., wiesz o tym...
Taaa, wiem. Wiem, że nie musimy, że na razie tylko chcemy.
Ale nie chcemy.
Czego więc chcemy?
"Nie chcem, ale muszem? Nie muszem, ale chcem?"

Cholera jasna, wiosna idzie, wcale nie chcę!

Pozdravka.







37 komentarzy:

  1. Gaju, czytam i aż dreszczy dostałam! Ale ogromu włożonej pracy i serca nie zmierzysz, nie wycenisz, pójdzie jako bonus.Z drugiej strony to myśl o sprzedaży i zamianie na coś znacznie mniejszego i mniej absorbującego jest trzezwa i właściwa. W pewnej chwili wszystko zaczyna być problemem, bo zwyczajnie sił brak.Przeprowadzać się też lepiej gdy się jeszcze wszystko bezproblemowo ogarnia i gdy jeszcze sił nie brak na urządzanie się na nowo.
    Mam całą masę znajomych, którzy pobudowali się,piali z zachwytu i radości i zbyt pózno dotarło do nich, że w pewnym wieku to nawet trzypokojowe mieszkanie zaczyna być za duże do sprzątania, a każdy wyjazd do sklepu to jak wyprawa na Marsa. I chyba lepiej sprzedawać, gdy się jeszcze nie ma noża na gardle.Ale, że szkoda, to fakt.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Utrzymuj mnie w tym trzeźwym spojrzeniu, dzięki, ktoś musi być mądrzejszy niż ja sama z moimi sentymentami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oddałabym za nic <3
    Nasz dom też jest za duży ale jest Nasz i kocham go. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom w sam raz, ale ogród za duży. Też kocham, ale...

      Usuń
  4. Popieram. Też to kiedyś zrobię bo nie wyrobię:-). Niech idzie do młodych , pełnych sił.Dobrze by było ,żeby ktoś docenił włożony ogrom pracy i żeby się to przełożyło na pieniążki bo inaczej to rzeczywiście szkoda byłoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieraj, lżej będzie, rozsądniej. Dzięki. A czy się przełoży? Marnie to widzę.

      Usuń
  5. Na pewno ciężko rozstać się z wypieszczonym domem i ogrodem, ale sama przyznaję, że obecnie mieszkamy wyłącznie "na dole", cała góra stoi pusta. Być może to się zmieni, ale teraz to nawet ogrzewanie jest po prostu kosztowne. Myślę, że możecie szybko znaleźć nabywcę, właśnie ze względu na piękny ogród.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy góry, a strych jest ok. Problemem nie jest dom, jest nim za duży ogród, którego kiedyś [pytanie kiedy]nie ogarniemy. Myślisz, że szybko? Ja odwrotnie - ogród może i piękny, ale duży.

      Usuń
  6. Ogromnie trudna decyzja. Skoro o tym piszesz, to znaczy, że wiesz, co to oznacza. Każdego z nas może czekać taka taka decyzja na pewnym etapie życia. Życie 'kurczy' nam nasze możliwości, wiem coś o tym. I nie ma na to lekarstwa, pozostaje trzeźwa ocena, czemu jesteśmy sprostać. To chyba jedna z tych najtrudniejszych decyzji. Szkoda że musicie ją podejmować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniejsza decyzja, to prawda. Ale lepiej podjąć ją teraz, niż za późno. Oj, ciężko.

      Usuń
  7. O, mamo... ale trudna decyzja. Tyle piękna, tyle pracy...
    Może pociechą będzie możliwość tworzenia nowego, pięknego miejsca..? Póki jest dość energii i na miarę możliwości. Może to szansa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że rozglądamy się za czymś z potencjałem. Za czymś dużo mniejszym, ale z możliwościami. Pocieszam się tym, że nowym nie narobiłabym tylu ogrodniczych błędów. Marna pociecha, ale jest.

      Usuń
  8. Mniej absorbujące? Na starość im gorzej tym lepiej, jak człowieka już nic nie absorbuje to dopiero kanał. A z tymi wyjazdami na kilka dni też może być różnie, czasem i firma ochroniarska nie ochroni. W dodatku obecne przepisy dotyczące gruntów to rozkosz na pograniczu bólu, może być jazda. Jak już się zdecydowaliście to pijcie profilaktycznie czekoladę albo i kakałko, energia będzie Wam potrzebna.;-) Taka nierozłożona tylko na rytm pór roku tylko skomasowana, do natychmiastowego użytku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe kakałko świata nie da nam za kilka lat tyle energii, ile potrzeba na te hektary. Nie omamiaj mnie kakałkiem i czekoladką. Już widzę mój maluteńki, ale nie za malutki, ogródeczek. Cacuszko będzie. Ech, marzenia...

      Usuń
    2. A za tym cacuszkiem tuż, tuż somsiady.;-)

      Usuń
    3. A to zależy, jaką umową się z firmą zwiążesz ;) Polecam Konsalnet, jako rzetelną firmę ochroniarską , która idealnie tworzy ofertę indywidualną pod klienta

      Usuń
  9. przepraszam, ale mi się płakać zachciało

    OdpowiedzUsuń
  10. Zamarłam... Przecież to Wasze życie, ten dom, ogród, pola, łąki.... Nie zgadzam się..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To nasze życie, nasze spełnione marzenia. A może tylko kolejny etap? Staram się być rozsądna.

      Usuń
  11. Gaju… czy ten rozsądek da Ci zagwarantuje Ci zadowolenie z życia po tak dużych zmianach? Czy tęsknota i wspomnienia nie będą zbyt ciężkie? Czy znając siebie przez całe swoje życie możesz stwierdzić, że w nowej sytuacji i w nowej przestrzeni odnajdziesz spokój? Czy już zawsze będzie Ci towarzyszył żal i/lub nostalgia?
    Nie odpowiadaj na te pytania nam, bo to nie nasza sprawa. Każdy z czytelników (i przyjaciół, i rodziny) patrzy na tą sytuację przez swój pryzmat i swoje doświadczenia. Argumentów za jak i przeciw można znaleźć całe mnóstwo. Ja też mogłabym Ci powiedzieć, że może nie trzeba sprzedawać od razu całego domu i całej działki, tylko rozparcelować i sprzedać komuś pod budowę domu, a w bonusie ten ktoś otrzymałby Wasza piękną skarpę? A może to głupi pomysł, bo nie będziecie w stanie znieść takiej sytuacji, że ktoś na waszym i psuje? A może, w przyszłości dzieci lub wnuki się do Was przeprowadzą, albo pobudują obok? A może wystarczy zrezygnować z tak intensywnej pielęgnacji (mierząc siły na zamiary)? A jeśli nie, to może dodatkowa pomoc? A może…?
    Można tak wymieniać, ale nie o to chodzi. Rozwiązań może być wiele, pytanie na co zgodzicie się Wy.
    Powodzenia :))) Trzymam kciuki za decyzje zgodne z sercem!

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba nie pomogę w podjęciu decyzji. Sama pochodzę z domu z ogrodem w małej miejscowości.Będąc dwudziestoletnią dziewczyną nie wyobrażałam sobie pozostania. Wybrałam miasto.Ale gdzieś w podświadomości wiedziałam, że kiedyś tu wrócę...wrócę do domu rodzinnego, odnowię go - kiedyś ...gdy będę miała męża,dzieci.
    I tak się stało. Gdy nasze dzieci rozpoczęły edukację szkolną, wróciłam na moją ojcowiznę.Odnowiliśmy dom i w nim mieszkamy. Ja,mąż, moje nastoletnie już dzieci i moja 87 letnia mama.Wciąż coś ulepszamy i ciągle jest dużo pracy i w domu i na ogrodzie.Czytając Twój wpis nie wiem co będzie kiedyś. Dzieci wyjadą...będę starsza...nie dam rady...Ciężko podjąć decyzję.Jestem osobą sentymentalną i chyba nie mogłabym sprzedać miejsca, gdzie jak zamknę oczy widzę mojego tatę i mamę jak się krzątają, jeszcze w pełni sił.To miejsce z drzewami, które sadził mój tato...miejsce, gdzie przyjeżdża moje rodzeństwo, gdzie wspólnie wspominamy, gdzie opowiadamy naszym dzieciom jak to było kiedyś.
    Oj, rozpisałem się i jeszcze bym pisała...
    Gaju życzę trafnego wyboru.Powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gaju, a czy jakiś plan na przyszłość miejsc? Miejsce upatrzone? Bo jeśli decyzja o sprzedaży nieodwołalna, to jakiś plan, jakieś nowe marzenie pomoże. Przynajmniej moim zdaniem. I co jest naprawdę tym problemem - dom bez wszystkich wygód czy ten ogród? Bo jak ogród, to można zagospodarować np. lasem i niech sobie żyje. Ale jak dom, to zmiana ma sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi to pierwsze zdanie nie wyszło ;) Miało być "na przyszłość macie?"

      Usuń
  14. Zmartwiałam...Tak bardzo to miejsce uczyniłaś WASZYM...
    Ale też i rozumiem. My wciąż w remontach, poprawkach, przebudowach, dosadzeniach, nasadzeniach, a gdzieś z tyłu głowy tkwi taka myśl, że kiedyś nie podołam, że będę musiała pójść oswajać inne kąty, Ech, życie...

    OdpowiedzUsuń
  15. Na początku oczywiście mnie zatkało. Ale wiesz co? Ja Cię bardzo dobrze rozumiem i uważam, że podjęliście dobrą decyzję. Ostatnio mocno zmieniłam swoje podejście do życia (to nie stało się nagle, rzecz jasna).Uczę się patrzeć szerzej i niekoniecznie słuchać własnego umysłu i emocji. Mam taki przykład z własnego życia: nie tak dawno (jakieś 3 lata temu) zostało zlikwidowane duże oczko wodne, które było moim wielkim zrealizowanym marzeniem. Cały tamten ogród, to było zrealizowane marzenie moje i moich rodziców. Ale przyszedł czas, kiedy to zostawiłam. Później, kiedy tamto oczko, a właściwie to stawik, był zasypywany (ze względów bezpieczeństwa - dzieci), serce mi pękało, ale dziś mam już do tego dystans. Również tamten ogród, w który włożyłam wiele własnego wysiłku, pracy, planowania, no i pieniędzy, zostawiłam w spokoju, choć mieszkam blisko i czasem kusi. Doszłam jednak do takiego stanu, że już nie przejmuję się, co z nim będzie. Teraz mam mały domek i ogródek z maleńkim oczkiem wodnym, jestem to w stanie sama lub z niewielką pomocą ogarnąć, ale nie przywiązuję już do tego tak wielkiej wagi, bardziej cieszy mnie sama możliwość mieszkania na wsi, bliskiego kontaktu z przyrodą, "nie muszenia" pewnych rzeczy - jestem szczęśliwa! Gaju, wydaje mi się, że najlepiej szybko przeprowadzić wszystkie sprawy urzędowe, a czekając na nabywcę, szukać jakiegoś fajnego miejsca na dalsze życie (bo chyba bez niewielkiego ogrodu się nie obejdzie?).
    Chciałam jeszcze zdradzić, że pisze te słowa osoba, która opierała większą część swojego życia na sentymentach, marzeniach, tęskonotach, wspomnieniach, żalach, więc wiem, co to wszystko znaczy. Mam nadzieję, że Wy mocniej stoicie na ziemi i będzie Wam łatwiej. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę pewności w podejmowanych decyzjach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Odpowiedź wspólna na komentarze Sunstte, Joanny, Anki, Luli i Anonimowej w następnym wpisie. Wybaczcie, za długie byłyby odpowiedzi. Dziękuję za Wasze rady i sugestie, za podtrzymywanie w podjętych postanowieniach.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gaju - nie wiem co napisać, zatkało mnie :(
    Wiem jedno - w życiu czasem trzeba radykalnych posunięć, może to ten czas. Nic nie dzieje się bez przyczyny, tak ma być i koniec, zatem prawdopodobnie dobra decyzja, choć serce krwawi.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. w życiu bym się nie rozstała z tym miejscem, wiedząc to, co wiem o waszym życiu w nim- że ciągle wam go mało, że się nim cieszycie i napawacie. Po co działać wbrew sobie, tak naprawdę? Mało to życie od nas tak czy siak wymaga? Poszukałabym wtedy zmiany w sobie- poluzowałabym kontrolę, co samo w sobie byłoby podróżą i ciekawym doświadczeniem.
    Względy praktyczne też przemawiają przeciw- tak czy inaczej stracicie na tym, a nowe miejsce będziecie starali się urządzić po swojemu, więc nici z tego luzu i odpoczynku, o którym myślisz. Chyba, że to jest sposób na życie- wciąż coś robić, ulepszać, budować.
    No i wiadomo, że nie wiem wszystkiego, może jest jakiś plan.

    OdpowiedzUsuń
  19. Gaju, a rodzina,wnuczki? Nikt nie przejąłby posiadłości po Was,nie wspomógłby lub zamieszkał ,kiedy już nie bedziecie mieli tak wiele sił do pracy? Omówiliście to?

    Decyzja niełątwa,sprzedac ,kto wie,duza posesja zadbana,mogą być chętni,w każdym razie powodzenia ,cokolwiek postanowicie. ponadto,zawsze mozna sie zorientowac w temacie a sprzedawać od razu nie musicie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozumiem tę trudną decyzję, bo niedawno moi rodzice musieli ją podjąć. Ciężko jest rozstawać się z udomowionym kawałkiem ziemi nawet, jeśli ma się świadomość mijających lat i słabnących sił.
    Trzymam kciuki za mądrą decyzję i udaną zmianę (lub jej brak) w życiu.
    Pozdrawiam serdecznie
    ⚶  Palmette  ⚶

    OdpowiedzUsuń
  21. Po prostu mnie zatkało... Przecież to Wasze królestwo, Wasze miejsce na ziemi, Wasz piękny ogród... Może zmienicie jeszcze zdanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nigdy bym nie pomyślała, że będziesz chciała sprzedać dom i ogród. Mnie by było bardzo żal, ale częściowo rozumiem. Lat nam przybywa i coraz trudniej pracować. Ja bym próbowała sprzedaż ziemię z ogrodem. Zostawiłabym sobie trochę ogródka przy domu. Łatwo się mówi, ale nie wiem czy tak się da. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Piekny dom i bardzo ladnie zadbany ogrod :) Tu gdzie meiszkam,to juz sie robi standart, ze starsi ludzie sprzedaja dom i przenosza sie do miasta do mieszkania w bloku. Dlaczego? bo w domu sa schody,bo daleko do sklepu, bo daleko do lekarza, bo dom jest za duzy do sprzatniecia, bo za duzo kosztuje ogrzanie i utrzymanie go, a emerytura jest mala. A w miescie wygdoniej i lekarz szybko przjedzie i szpital blisko w razie potrzeby, i mnostwo sklepow i mieszkanie mniejsze i jest winda, nie trzeba chodzic po schodach. jednym slowem jest wygodniej. Takze rozumiem decyzje i sie nie dziwie, ze taka podjelas.
    Pozdrawiam Anna

    OdpowiedzUsuń
  24. To smutna decyzja, i smutna perspektywa nas wszystkich, bo przecież sił i zdrowia ubywa, i koszty utrzymania rosną, a przy takiej własności to worek bez dna, i praca ciągła; dobrze, jeśli jakieś potomstwo chce zostać w naszym domu, to i my przy nich jakoś dobrniemy do końca, gorzej, gdy dzieci rozejdą się po świecie i ani chcą słyszeć o powrocie; zupełnie niedawno moja koleżanka sprzedała dom, tuż pod miastem, przeniosła się do mniejszego miasteczka, ale tam jakoś nie mogła się odnaleźć, teraz ponoć decyduje się na mieszkanie w mieście, ale czy to będzie to? trudne to są decyzje, ale rozumiem je, bo ja na razie na dwa domy, ale ile tak dam radę; dobrego rozwiązania problemu życzę, wielu nas stoi przed podobnym; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękna okolica. Widać, że wszystko zadbane. Śliczny ogród. Na pewno żal opuszczać takie miejsce. Wiem coś o tym, bo też niedawno musieliśmy zrezygnować z naszej działki. Co prawda nie oddaliśmy całej, ale postanowiliśmy sprzedać jej część. Ogrodziliśmy swój kawałek, a obok mieszka już ktoś inny. Żal mi tego terenu, bo kiedyś były tam piękne ogrody, ale teraz już nie mam siły ich pielęgnować.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gaju, przytchlo mnie.
    A, ze tez mysle o zmianach , to jakos mi sie lzej zrobilo, ze ktos ma podobne dylematy(choc u mnie ogrodzik malenki).

    OdpowiedzUsuń