Jutro Poznań oszaleje! W cukierniach, a może i przed nimi, ustawią się kolejki po coś, co mieszkaniec tego miasta MUSI, po prostu musi zjeść. Co musi zjeść jedenastego listopada? Rogala. Świętomarcińskiego rogala. Przysmak znany tu od lat, z bogatą tradycją i przeszłością.
Skąd to się wzięło? Tradycja sięga podobno czasów pogańskich, kiedy to w jesienne święto składano bogom ofiary z wołów. Woły zastąpiono z czasem ciastem zawijanym w kształt wolich rogów. Kościół przejął to święto wiążąc je z postacią św. Marcina, którego koń zgubił podkowę. Czy rogal przypomina kształtem wole rogi, czy podkowę, nie ważne, ważne jest, by rogala tego dnia zjeść. Tak musi być i koniec. W Poznaniu.
Czy rogale są dobre? Pyszne! W półfrancuskim cieście ukrywa się nadzienie z białego maku z dodatkiem masła, śmietany, mielonych daktyli lub fig, cukru, rodzynek. Polane są lukrem posypanym orzechami i skórką pomarańczową.
To produkt regionalny i aby je pod tą nazwą sprzedawać cukiernia musi posiadać certyfikat.
Przepis przepisem, bez certyfikatu nikt nie spróbuje sprzedać, bo nikt nie kupi, ale mieszkańcy miasta i tak w tych tonach pyszności mają swoich faworytów; bo te pyszne, a te jeszcze lepsze, tu orzechy, tu skórka... i do ukochanej cukierni, do kolejki, po swoje te najbardziej ulubione, najlepsze!
Ja swojego, jako Poznaniowi zawsze wierna, zjadłam tydzień temu, przy okazji wyjazdu, bo sprzedaż tego przysmaku rozciągnęła się w czasie i rogale świętomarcinskie kupić można przed i po święcie. A teraz, w związku z reklamą ogólnopolską, nie tylko w Poznaniu i okolicach. I pewnie te 2.500.000 sztuk, zjadane dotychczs, nie wystarczy.
No to smacznego, kto będzie miał okazję, niech spróbuje. I proszę sprawdzać certyfikat!
Miłego weekendu!
Jeśli rogale tak smakują, jak wyglądają, to już żałuję, że mieszkam setki kilometrów od Poznania i spróbować nie mogę.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń