Popadało, zlało, potarmosiło wiatrem, postraszyło gradem. Ale dobrze że był, wreszcie był upragniony deszcz. Nie wiem jak gdzie indziej, ale stepowiejąca Wielkopolska potrzebowała go, jak kania dżdżu. Fajny wyraz- "dżdż"- chyba tak jest w mianowniku l. poj.? Bo już w mnogiej będą "dżdże", prawdaż? A po dżdżach wyjdą dżdżownice, przyjaciółki ogrodów. A może przyjaciele, bo to obojnaki?
Po deszczach wychodziło słońce i rośliny lśniły diamentami kropel, a zmęczony suszą ogród ożywał. Zatrzymałam w kadrze, ale... coraz bardziej marzy mi dobry aparat, który choć trochę potrafi oddać, to co na prawdę widać. Tu, na niektórych, nie bardzo widać krople, a przecież były. No nic, rośliny są za to czyściutkie.
|
Krople na hoście. |
|
... na kannie. |
|
... na berberysie. |
|
...na bukszpanie. |
|
...na berbrysie "Cobold" |
|
... na golterii. |
|
... na rododendronie. |
|
Pigwowiec chyba... |
|
... na brzozie. |
|
...na świerku "Conica" |
Jutro Poznań, czyli zmieniam się w kobietę miejską. Jak każdego roku, od sześciu lat, mamy spotkanie klasy licealnej. Obchodzimy kolejne lecie matury. Które, nieważne, a dlaczego od sześciu lat? O tym może następnym razem, bo to ciekawa historia.
Pozdrowienia czerwcowe posyłam.
pięknie:)
OdpowiedzUsuńNieważne krople wody na roślinach, ważne, że rośliny lepiej się maja po deszczu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję za wizytę i komentarz, piękny ogród
OdpowiedzUsuń