Zaglądają, podglądają.

wtorek, 26 września 2017

Z deszczu pod...

Pod rynnę. Czyli ze wsi na wieś, czyli, jak to zamiast corocznych kurortów, tym razem wybrałam się z Przyjaciółmi na agroturystykę. W las, na grzyby czas - obiekt z polecenia, lasy dookoła, deszcze padały, noce ciepłe były, grzyby będą.
Zbliżamy się, wygląda zachęcająco.


Takie drogi, takie płoty, takie mgiełki dobrze wróżą.


No i te nieprzebrane lasy dookoła.


Otóż grzybów nie było. Źle, grzyby były, tylko nie te. Były takie.


I takie.



Może i one jadalne są dla grzybiarzy znawców, dla mnie nie, choć nie jedne zbierałam, jadłam, przeżyłam.
Trzy dni chodzenia po lasach dały efekt sześciu podgrzybków zebranych w dwie osoby. Średnią dzienną na osobę można niezwykle łatwo przeliczyć, bo w wszystko w cyfrach, bez liczb, nawet prostych, cokolwiek to znaczy.

Było za to wrzosowo.


Mech się ścielił.


Chrobotki chrobotały... Spacerowo było, widokowo, pięknie, tylko grzybów nie było.

A sama agroturystyka? Godna polecenia.
Co to właściwie jest "agroturystyka"? Dla mnie to było TO.
Ogromny, prawie hektarowy teren nad jeziorem i z dostępem do niego. Dla wędkarzy duży zarybiony staw jako dodatek do naturalnego akwenu.


Dla mnie zielony ogród. Ogród naturalny, bez zadęcia, piękny w prostocie.


Piękny z poszanowaniem starego, zastanego.


Oparty na naturalnym tle, ze zachowanymi krzywymi drzewami. Za tym widokiem staw.


Ławeczki stareńkie, zmurszałe, ciepłe.


Czasem ukwiecone.


Zawsze zasiedziałe pod wiekowymi drzewami jak ta, ławeczka telefoniczna, bo tylko tu, na wzgórku łapało się zasięg. I dobrze!


Jeszcze raz ta sama, bo zachwycająca.


Do ławeczek szło się takimi ścieżkami.


Zdobienia ogrodu, jak on sam, naturalne.
Wóz. Mimo że nie przepadam, tu wtopił się w ogromny teren, stał z boczku  i nie górował.


Na wozie znaleziska wyeksponowane inaczej; na czarno, żeby nie tworzyć kociokwiku.


O, takie ozdoby lubię. Z miłości do przeszłości, nie do kupienia. 


Tu coś z niczego, a ładne.


Widok z okna domu na piwniczkę. Jej prawa strona, pokryta ziemią i trawą kryje ogromne wnętrze ze stołem, ławami i butelkami chłodnego wina. Wymarzone miejsce na upalne dni.


Dalszy ciąg piwniczki, już nie z okna.


I inny obiekt w innym kącie dla turystów.


Wszędzie swojsko i wygodnie.


Wszędzie prześwity na jezioro.


Ja oczywiście o ogrodzie, ale przecież gdzieś mieszkaliśmy. Wszystkiego razem kilka pokoi, kuchnia i duży salon - jadalnia. Byliśmy sami, po sezonie, wszystko dla nas.
Tak gospodarze sprzedają swoje przetwory - konfitura 4 zł, nalewka 8, cena na kopystce, nakarm świnkę i bierz.


Wysuszyliśmy nad kominkiem sześć grzybów.


Nazachwycaliśmy się okolicą.
Żeby nie nudzić tylko to. Chata przeniesiona, odremontowana, uratowana.


Z takim ogródkiem.


Odpoczęliśmy i powróciliśmy do domów.
Ja zdążyłam być już i TU, bo lubię szybko i na krótko.


Wiecie co to? Gdzie to? Opowiem i pokażę. Wierzcie, TAM jest ogród.
A tymczasem mój sobie się zapuszcza, ale nic to, d a m y  r a d ę.

Pozdravka.






21 komentarzy:

  1. Te drugie grzybki na Twoich zdjęciach to płachetka, potocznie nazywana niemką, bardzo smaczny grzyb jadalny. Te pierwsze wyglądają na też jadalne gołąbki, ale na nich się nie znam i nie zbieram, bo jest ich wiele rodzajów , a obok smacznych i polecanych także"cuchnący" i "wymiotny", z tymi wolałabym się bliżej nie zapoznawać . A świat jest mały, tydzień temu zebrałam furę maślaków i parę kozaków w niepozornym zagajniczku naprzeciw tego przeniesionego domu :-) To ostatnie zdjęcie to BUW ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli - jadalne jakieś były, ale ja ich nie znałam. Jakoś nie mam szczęścia, wczoraj tez malutko, a podobno koszami ludzie zbierają. nie, to nie BUW.

      Usuń
  2. Wspaniałe miejsca. Ogród zachwycający. Uwielbiam takie ławki, pod drzewem, czy ukwiecone. No uwielbiam. Dodają uroku. Domek, dróżki, wszystko takie piękne. Bardzo miło mi się spacerowało. Cudny post. :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piwniczka powala! Na Warmii są setki takich i każda ma swój urok! Bardzo zazdroszczę Twojej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie moja... niestety zresztą.

      Usuń
    2. Chodziło mi o zdjęcie (skróty myślowe, to moja specjalność:)))), ale może czas pomyśleć o wymurowaniu własnej?

      Usuń
  4. Czytajac i podziwiajac poczulam spokoj... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to urocze i spokojne miejsce. Polecam. Jakby co.

      Usuń
  5. Wspaniałe ,urokliwe miejsce. Jest tam tyle ciekawych zakątków w których można ładować akumulatory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj można. W ogrodzie, nad jeziorem, w lesie. Co kto lubi.

      Usuń
  6. Grzybów nie było, ale były spacery w magicznym miejscu.
    Byłaś w Lublinie i ja znów o tym nic nie wiedziałam😃. Obok teatru (zdjęcie) stoi blok mieszkalny w którym się wychowałam...
    Pozdrawiam,
    Ania/Pawanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadąc "do", przez Jastków, pomyślałam o Tobie, jakże by inaczej. No, wiedziałam, że Ty odgadniesz. W następnym miejscu będzie zdjęcie dla Ciebie. Dla mnie Lublin to magia.

      Usuń
  7. Bardzo ładne miejsce, wiele zakątków do naśladowania w tej mojej głuszy. A swoją drogą co za niezwykłe realizacje urlopowe ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ano, tak lubię, taka jestem. Nie kuszą mnie kurorty i zagranice. No, może czasami - szybko pojechać i szybko wracać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodobało mi się to miejsce, mam nadzieję, że zdradzisz, gdzie to (a na Lubelszczyźnie bywam). Ogród ma dobry nastrój, położenie piękne. Stare drzewa i urocze ławeczki robią wrażenie, a ścieżki i coś z niczego też mi przypadło do gustu. No i jeszcze przeniesiona chata - ideał! To mógłby być mój dom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie Lubelskie, Lubuskie. Przed Lubelskiem byłam w Lubuskim i tam ta chata i ten piękny ogród.

      Usuń
  10. Coś cudnego:) Ktoś ma świetny gust i pojęcie, jak ma "stare, ciepłe" wyglądać. Tam, gdzie wrzosy, tam i ja chcę:)A grzyby dopiero się wysypały. Przynajmniej w naszych lasach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ktoś ma gust, pomysły i miłość do tego, co robi.

      Usuń
  11. Rzeczywiście z deszczu pod rynnę :D Lampę cudną ujrzałam na stole obok konfitur :) najważniejszy jest wypoczynek :D
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nie padało, bo ten deszcz i ta rynna... Tam wiele klimatycznych rzeczy było, nie tylko lampka.

      Usuń