Sprzedajemy, dlatego że chcemy [wcale nie chcemy, ale się nie przyznajemy], a nie dlatego, ze musimy. Chcieć, a musieć, to ogromna różnica.
Pocieszamy się, że łatwo nie będzie, od razu nie pójdzie, to trudne do sprzedania, nie jest to kawalerka w centrum miasta, wystawimy, będziemy czekać, niech się buja, więc spokojnie.
Spokojnie?
Nie da się. Jeszcze nie wystawione, a już sobie nie wyobrażam.
Ale przecież omawialiśmy - nie młodniejemy, chcemy czegoś mniej absorbującego, mniejszej powierzchni ogrodu, kanalizacji, gazu. Takiego czegoś, że zatrzaśniesz furtkę i wyjedziesz sobie na kilka dni...
A czy ja musze wyjeżdżać? Gaz nam potrzebny? Mamy nowy piec na groszek, sam pali.Tyle naszej pracy...
I tak się miotam myślowo.
Ludzie, jak trudno.
A jak się ktoś zauroczy i kupi?
Mimo wszystko ogłaszam - TO jest do wzięcia.
Domek.
Mój domek... domeczek...
Patrzy okienkami, wyobraża sobie, że może być nie mój i płacze winoroślowymi łzami.
.
Z tyłu drewniana werandka, w której pachnie lasem.
Moja werandka... Mogłaby być większa, jest, jaka jest.
Zawsze z kwiatkami.
Różnymi.
Z boku tarasik. Tarasik!
Tarasisko wielkie w jaśminowcach
Z katalpą przed.
Z zejściem.
Wiecie, lato, kawa, słońce, a my myk na dół, do cienia.
Słońce.
Zejście.
Cień.
A z tego miłego cienia widoki.
Widoki i zapachy.
Można na spacer.
[Ciekawe, czy M wyobraża sobie życie bez swoich Wimbledonów? ]
Tu czasem tak.
I tak.
Kto dobrnął, niech mi powie, czy ktokolwiek TO kupi? I jak się z TYM rozstać?
Piszę ogłoszenie o sprzedaży.
M, zawsze poganiający, pyta, po co ja się z tym tak spieszę...
A wiesz, że musimy przeprowadzić przeniesienie granic działek, bo ta nowa ustawa...-zagaduje-...
a zanim geodeta to zrobi, to wiesz, minie trochę czasu..., wiesz o tym...
Taaa, wiem. Wiem, że nie musimy, że na razie tylko chcemy.
Ale nie chcemy.
Czego więc chcemy?
"Nie chcem, ale muszem? Nie muszem, ale chcem?"
Cholera jasna, wiosna idzie, wcale nie chcę!
Pozdravka.