Co ja zrobię z tym "złodziejstwem", nie wiem. Nie mam teraz czasu, nie mam do tego głowy, ale może, jak wszystko się uspokoi? Zobaczymy. W końcu nie powinniśmy godzić się na zabieranie nam własności.
Wiosny brak, to każdy widzi, a ogrodnicy jakby bardziej, prawdaż?
Szykując się do sezonu przyciachałam ostro moje oleandry. Czasem trzeba. Za duże, za rosochate, odmłodzenia żądne. W tym roku nie zakwitną, ale oblepią się młodym świeżym listowiem. Stoją w cieple, nawiezione i wyglądają tak.
Niby suche patyki, ale...
...po dokładnym przyjrzeniu się widać, że już za chwileczkę, już za momencik, z tych minipączków wyrosną dorodne liście.
Dwa większe egzemplarze, też przycięte, stoją w piwnicy. Te zazielenią się później.
Zarzekałam się, że żadnych pozastawianych parapetów. No i jak to bywa... Żal mi się zrobiło tych pelargonii, bo skoro przetrwały zimę w piwnicy. A co mi tam.
Mam problem z moim oliwnym skarbem. Niby wyczuł wiosnę i zaczynają się przyrosty.
Tylko na niektórych młodych liściach zaczynają usychać końcówki. Nie wiem, nie znam się na tyle, by diagnozować, ale może ktoś wie i powie, co to jest, jaka przyczyna, jak ratować? Nie mogłam zrobić lepszego zdjęcia, ale chciałam pokazać. Widzicie ten dolny po lewej?
A na deser odpowiedź dla Ewy z "Kolorów moich pasji'.
Za co lubię mój ogród?
Za to, że jest spełnieniem marzeń o posiadaniu własnego kawałka ziemi, na którym mogę zrobić sobie mój ziemski raj. Za ciszę, za ptaki, za żaby i dżdżownice. Za ciepło ziemi nagrzanej słońcem. Za ciężką pracę, która pozwala na niemyślenie. Za wszystkie kawy wypite pod wierzbą i za przeczytane tu książki. Za leżenie na huśtawce i wgapianie się w brzozy. Za rozmowy z córkami i śmiech dzieci. Za wino z M o zachodzie słońca. I za coś bezcennego - za obraz Mamy w ogrodzie. Za Jej zachwyty i radość.
A na koniec historyjka, która mi się przydarzyła.
Każdego roku , jakoś tak późną wiosną, nawiedza mnie dwóch miłych starszych panów. Są to świadkowie Jehowy. Serdecznie odprawiani z kwitkiem, spełniają jednak swa powinność i niezrażeni zaglądają.
Gdy zawitali ostatnio odbyła się taka rozmowa :
- Panowie, przecież wiecie, że mnie nie przekonacie.
- A wiemy, wiemy.
- No to po co się fatygujecie kolejny raz?
- My tylko chcemy zajrzeć do ogrodu. Wiemy, pani niczego nie potrzebuje, pani sama zrobiła sobie raj.
Ha, najpiękniejsza pochwała jaka słyszałam!
Pisząc oderwałam się na chwilę od zżerającego mnie strachu. Na chwilę.
Pozdravka.
Masz fantastyczne pelargonie :) Zawsze zastanawiam się, czy sie nie skusić na ich zimowanie :)
OdpowiedzUsuńSkusić!
Usuńmoja oliwka usychała jak ją zaatakowały tarczniki i mączniki, te ostatnie dopadły też moje oleandry, nie mam ręki do roślin...
OdpowiedzUsuńA mnie się wydawało, że mam i też klops...
UsuńGaju - nie możesz się bać, musisz przesyłać pozytywną energię, nie daj się. Zwątpienie wyczuwa się, nie da się go ukryć. Jesteś dzielna, mądra dziewczynka i w dodatku czarodziejka:)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Och, jak dawno nie byłam "dziewczynką"! Próbuję się nie dawać, dzięki.
UsuńMoże tarczniki zaatakowały Twoje oliwki Gaju, ja także miałam z nimi problemy. Niestety oleandrów nie udało się uratować. A Twoje pelargonie wyglądają fantastycznie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWezmę towarzystwo pod lupę, choć niczego złego dotychczas nie widziałam.
UsuńTeż pozdrawiam.
Ja już swoje pelargonie też wyciągnęłam z piwnicy, szkoda mi się ich robiło. Ładnie się teraz zazieleniły :)
OdpowiedzUsuńI po 15 maja będą jak znalazł. Jeśli w ogóle maj w tym roku będzie.
UsuńPiękna historyjka zmienia się w przypowieść.
OdpowiedzUsuńPuentę każdy ogrodnik może zostawić dla siebie.
Pozdrawiam i życzę słońca w sercu i w ogrodzie :)
Tak, mam przypowieść o własnym raju.
UsuńGdzie to słońce, gdzie???
Tak! Masz swój raj na ziemi...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńMam!
UsuńPozdrawiam, zaglądam, nie piszę z powodu braku czasu, pozdrowienia.
Może niepotrzebnie Ci pisałam o Twoim zdjęciu umieszczonym bez Twojej zgody na innym blogu. Nie miałabyś niepotrzebnych myśli :(. Myśli zostaw dla ogrodu :). Życzę, aby Twój oliwny skarb wyzdrowiał. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPotrzebnie. I to nie tylko mnie.
UsuńMyśli zostawiam, pozdrawiam.
Pelargonie są pierwsza klasa ;)
OdpowiedzUsuńGaja, wpadnij do mnie po wyróżnienie z pianką !
OdpowiedzUsuń:)
Rośliny wyraźnie czują już wiosnę, więc w końcu przyjdzie. Moje parapety też już pełne, na nic postanowienia o ograniczaniu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGaju, rozdaję książki z okazji 4 rocznicy „narodzin” mojego bloga, który ostatnio reformuję (m.innymi trochę „skróciłam” nazwę z „Wirtualny Ogród Ewy G.” na „Ogrody Ewy G.”, bo miałam nadzieję, że potym „G.” mnie poznacie) http://wirtualnyogrod.blogspot.com/2013/03/to-juz-4-lata-rocznicowoksiazkowo.html
OdpowiedzUsuńZapraszam.
Nie mogę już doczekać wiosny. Cieszę się, że znalazłaś jej pierwsze oznaki :)
OdpowiedzUsuńŚliczne pelargonie :) Mi moich żal przycinać i zrobiły się trochę karłowate :P Będę musiała wziąć się w garść i coś z tym zrobić!
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam do udziału w konkusie:
http://www.wnetrzazewnetrza.pl/2013/03/konkursowa-kapibara.html :)
Można wygrać lampę origami oraz piękne dodatki do domu z motywem drzewa.
Będzie mi bardzo miło, jeśli weźmiesz udział! :)
Bardzo lubię bywać u Ciebie i czytać o tym, jak prowadzisz ogród. Dlatego wyróżniłam Twój blog u siebie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na "Świat...."
Zdrowych i Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńczytałam wcześniej, dzisiaj tylko to zaznaczam, bo przyznaję, że przypowieść mnie zainspirowała... tak trochę a propos "kradnięcia", pewnie i tam dodam 3 grosze...
OdpowiedzUsuń