Jak nic, to nic, jak się dzieje, to jedno za drugim i po imprezie rodzinnej coroczne spotkanie klasowe.
Ale po kolei.
Dla Moniki królik. Brakowało go Jej w ogrodzie, to proszę bardzo - jest królik. Szara, domowa, bywająca czasem u mnie z wizytą króliczyca Danuta.
Wracam do tematu "z innej beczki".
Pojechałam do Poznania i wjechałam na ogromny plac budowy i przebudowy. Zdążyć przed EURO. Nie zdążą, w życiu! Cośtam już skończyli, coś posklejają, czegoś nie dokończą, ale przyklepią i jakoś to będzie.
Jakie to nie poznańskie, jakie nie po mojemu i jak to wygląda tuż przed godziną zero, zobaczcie.
Klucząc ulicami, z których większość jest zamknięta, zobaczyłam TO! No, no, no... Świeżutkie, umyte, podobno myli alpiniści. Tak prezentuje się poznański stadion.
Bliżej nie podjeżdżałam, bo w baku zaczęło robić się pusto.
Jeszcze pokażę Wam moją ukochaną od dzieciństwa aleję z różowymi kasztanowcami. Ulica Hetmańska. Drzewa ucierpiały bardzo od szrotówka, ale robiono, co można; hydrożele, feromony i inne cuda, a drzewa nie do uratowania, zastąpiono młodymi. Jakość beznadziejna, ale róbcie zdjęcia podczas jazdy.
Wreszcie zakotwiczyłam się u Mamy. Z dotarcia na spotkanie własnym samochodem zrezygnowałam już wcześniej licząc na komunikację miejską, bo wydawało mi się, że ta jakoś musi jeździć. Nie musi. Jakieś T 2, T 3, czyli autobusy " za tramwaj "i to tylko do określonego, nie mojego oczywiście punktu. Taksówkarze są w takich przypadkach nie do zastąpienia. Żniwują tego roku świetnie i dobrze!
Miły pan taksówkarz bezproblemowo się uwinął i po chwili byłam na miejscu, czyli w Browarze.
Tuż po wejściu od strony ul. Ratajczaka.
Można zwariować? Można. I tak się ciągnie poprzez poziomy, poprzez ulice, które mijamy we wnętrzu.
Dobrze, że nie było ani dużo czasu, ani kasy.
Pięknie zrobione, z dbałością o detale i o zachowanie charakteru.
Dużo ciekawych rzeczy, ale ja zmierzałam tu, więc nie nudzę.
Wnętrze mało werandowe, ja zrobiłabym to zupełnie inaczej. Brak klimatu, jaki odpowiadałby nazwie.
Niby mogłoby tak być, taka weranda industrialna, ale to najlepsze, co można było pokazać. Gdybyście zobaczyły resztę - bez jakiegokolwiek stylu, bez wdzięku, beznadzieja. Nie robił i nie jest właścicielem ktoś, kto lubi ogrody i werandy.
To natomiast jest piękne.
Rzeźba "Blask księżyca" znajdująca się w Atrium Starego Browaru jest jedną z trzech replik. Pozostałe dwie znajdują się na Hokkaido oraz w Londynie.
Mimo niezbyt pięknych okoliczności spotkanie, jak zwykle udane, przegadane godziny minęły zdecydowanie szybciej, niż kiedyś lekcje w naszej klasie.
Klasie w tej szkole.
Liceum nr 2 w Poznaniu. Pokazywałam to zdjęcie klatki schodowej, ale niezmiennie mnie zachwyca.
Zajrzałam jeszcze na uliczkę mojego dzieciństwa z widokiem na moją podstawówkę, powspominałam, nawąchałam się szczenięcych zapachów kwitnących akacji [wiem, robinii] i pełna sentymentów, słuchając "Marii Awarii", mojej ulubionej na podróże wszelakie wróciłam.
Na tarasie, na który można wejść z ogrodu, zobaczyłam ułożony z kamyczków napis.
Na "Y" zabrakło kamyczków. Szkoda, ale się dzwoni, żeby nie jechać na darmo 25 km i napić się wody z ogrodowego węża...
A w ogrodzie pod tymże tarasem zakwitły jaśminy. Idę się więc napawać, a nawet odurzać. Spróbuję nie dostrzegać chwastów. Może się uda.
Ogrodowo kolorowo będzie następnym razem.
Pozdravka.
Gaju - laska z Ciebie i tyle ...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji fajny fotoreportaż, dzięki, nigdy nie byłam w Poznaniu, dlatego wielkie dzięki.
Blask Księżyca - powala!
A i tak wole Twoją wiochę.
Wszystkiego dobrego
jolanda
Ja też, mimo że kocham to miasto wolę moją wiochę.
Usuńnormalnie serce mi stanelo, gdy zobaczylam wnętrze dwojki... tam na olimpie byla harcowka.... też chodzilam do II lo... cale 4 lata :)
OdpowiedzUsuńa ten rozp...l w Poznaniu widzę codziennie, a nawet muszę sie przemieszczać....
Ooo, jak miło spotkać w wirtualu koleżankę z dwójki!
UsuńPozdrawiam.
Piękne zdjęcia, miłe są takie wspominki. Delikatna z ciebie kobietka, a tyle pracy wkładasz w ogród. Na zdjęciu wyglądasz jak Karin Stanek, tylko zamiast gitary masz łopatę:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I o to chodziło! Na gitarze nie gram, na łopacie lepiej mi wychodzi.
UsuńPięknie się prezentujesz z tym wiosłem;-) było, było kiedyś na blogu zdjęcie dziewczynki, która jest twoją wnuczką, z kobietą, która wnuczką nie mogła być, choćby niewiemco... siedziały oparte o siebie na trawniku. Fajne wspomnienia, miło tak wrócić.
OdpowiedzUsuńTaaa, jest. Jest to jedyne zdjęcie jednej z córek. I kto je wyłapał, no kto?
UsuńPiszesz takie młodzieńcze teksty, nie przypuszczałam, że masz wnuki.Przyjemnie było przeczytać refleksje z podróży sentymentalnej,napisane przez kobietę mieszkającą w domu, przy tarasie którego rozkwitają jaśminy.
OdpowiedzUsuńJoanno, a czemuż to miałabym nie pisać z powodu trzech wnuczek [baby górą!] młodzieńczych tekstów? Podaj mi jeden pawód? Znasz? Bo ja nie.
UsuńTo ja wygrałam. Obstawiałam niebieską bluzeczkę. (mam słabośc do niebieskiego). Poznania nie znam . Byłam raptem trzy razy ale tylko targi i raczej koszmarnie to wspominam. Browar chyba tez omijałabym bo nie przepadam za takimi miejscami . Gdyby był jeszcze stary i nieodremontowany to wtedy tak. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStary straszył przez lata swoją ruiną. Jest pięknie, starannie, z pietyzmem odrestaurowany, a nowa część stylowo dobudowana. Nie jestem galerniczką, ale obiekt podziwiam.
UsuńMasz nosa, czy tylko z santymentu do ulubionego koloru tak trafnie obstawiłaś?
Aleś Ty młoda Gaju duchem, miałam Cię za równolatkę. Tym szpadlem to wiosłujesz jak gitarą. Elektryczną!
OdpowiedzUsuń