Optymistycznym zdjęciem z dzisiejszego spaceru.
No? Są kotki? Są.
I tym widoczkiem. Jakby gorzej.
To krokusy. Przebiśniegi się jeszcze nie przebiły.
I, niestety, to wszystko z wiosennych zapowiedzi w ogrodzie. No, jak nie, to nie. I zaczęłam przyspieszać dalej.
Wyczytałam, że zimujące w piwnicy należy jak najszybciej wynieść na dwór, żeby nie rozpoczęły tam wegetacji. Niech czekają sobie na dworze. Proszę bardzo - bukszpany na taras.
Donicę we smoki chińskie zakupił M. na starociach w akcie samowolki...
Trzmieliny japońskie na tras.
Berberysy Maria, które póki co są pojemnikowymi, pod dom.
Tylko co będzie z tymi pączkami? Tu jednak wegetacja ruszyła przede mną. Myślę, że małe minusowe nic im nie zrobią. Zrobią?
Reszta bukszpanów, trzmielin, doniczkowych iglaków i pierisów ujrzy świat jutro. Dalej będę "czarować" wiosnę.
Akcja nie obejmie oczywiście roślin spoza naszej strefy klimatycznej. Drzewka oliwne, oleandry, laury i im podobne czekają na swoją porę.
W ogrodzie dalej wielka cisza i kolory zimy.
Rozchodniki.
Macierzanki i coś, czego nie znam z nazwy, choć mam od dawna. Skalne na pewno!
Rojniki z jałowcem.
Prawda, że wszystko szare, bure, jak aaa kotki dwa, i bardzo jeszcze zimowe?
Trawy proszą o cięcie i to szybko, w każdym razie przed zazielenieniem się pierwszych źdźbeł [ale słówko! ].
Tu imperata cylindryczna.
Poza tym, załóżmy że malownicze, liczne resztki śniegu.
I TO. Wiadomo kto TO zrobił. Jakieś genialne rady?
Krety, nornice, śnieg...
Miało być optymistycznie i prawie wiosennie, a wyszło, jak wyszło. Wiosny nie widać. Widać tylko ogrom pracy, jaka mnie czeka. Zastanawiam się, czy jest możliwe, żeby zimą, pod śniegiem urosły chwasty? U mnie chyba tak się stało.
A! Jednak zakończę z optymizmem! Pojutrze marzec, początek wiosny meteorologicznej. Słowo daję, dziś to usłyszałam w TV.
To jeszcze dorzucę kurkę-niebieskopiórkę kupioną w ramach przygotowań do wiosennych aranży.
Nie wydziergam koronkowych osłonek na wydmuszki, ale rzeżuchy nasieję, kurę nasadzę, jaj jej podrzucę, ładnie będzie!
Pozdravka.