Niby kilka dni, a czasu za mało. Żeby zobaczyć co się zmieniło, wspomnieć co było.
Moje miasto.
Moje drogi, moje ścieżki.
Pierwsza to droga "do i z". Do i z liceum. Droga radości, droga przyjaźni, czasem trwogi i łez.
Idę jakby "z". Przepiękne kamienice po jednej stronie...
...a po drugiej park. Po lewej w głębi palmiarnia.
Park i palmiarnia. Bliskość tych miejsc i dziecięce codzienne z nimi obcowanie dało chyba początek moim fascynacjom wiadomo czym. Może jeszcze ogród botaniczny, choć do niego to już była wyprawa.
Idę parkiem. Jak wtedy.
Smutno. Pusto.
Pojawiły się amfory. Amfory-bryły. Dużo ich, ale nie wiem, czy mi się podobają.
Nie, zdecydowanie nie. Nadęte jakieś, rozdęte, a w środku zalane betonem.
Te żeliwne bardziej.
Miejsca w parku, które muszę zobaczyć. Jeszcze raz, znowu.
Fragment "skałek". Miejsce spotkań po szkole.
Wodopój, fontanna, nie wiadomo co. Tędy dziewczynka w różowym płaszczyku chodziła z Tatą na spacery i zawsze ją to nie wiadomo co dziwiło. Jak dziś.
Kiedy dzieci nie były jeszcze uzależnione, to tu, na stawku, zimą ślizgały się na łyżwach.
Wspomnienia adekwatne do czasu.
"Platan" - powiedział Tato - i już wiedziałam.
Wieki minęły, na szczęście platan stoi, a ja wiem na zawsze. Musiałam sprawdzić, czy jest.
Stąd widać moją podstawówkę. Piękna architektura. Trzeba dojrzeć, żeby to ujrzeć.
I budynek radia. Zawsze mnie zachwycał.
Przy kutym płocie, który oddzielał jego ogród od ulicy, rosły bzy i wzruszały nabrzmiewającymi wiosną pączkami. Potem odurzały zapachem liliowych kiści, obwieszczały pełnię wiosny, dawały nadzieję, że jednak będą wakacje.
Tu już byłam prawie w domu, koniec drogi "z".
Więc dalsza ścieżka.
Nie mogłam nie przejść się uliczką moich narodzin, dzieciństwa i młodości.
Trwa tu walka o te robinie - jedni za, inni przeciw. "Moją", która tak pięknie siała do pokoju zielone słońce i wiała słodki zapach już wycięto.
W lewo szło się do kościoła.
Chrzest, ślub, chrzty... Dalszy ciąg historii.
A u wejścia TA wierzba. Wierzba decyzyjna.
Pod nią, ja lat osiemnaście, dokonałam wielkiego wyboru - że życie jednak spędzę z M. Tak, tym samym od trawników.
W "mojej" dzielnicy mieszka moja siostra i nic w tym szczególnego, gdyby nie widok jaki ma z okna.
Taki zielony zaułek, który niezmiennie mnie zachwyca.
"I co ci się tak w nim podoba? Tobie??? "
Mnie.
No a potem były dni pokory wobec życia.
Moja Marzenka. Przyjaciółka. Razem przez tyle lat.
Uwielbiałyśmy Boya.
"Wychodzi letki z cichej klozetki,
Znów na kobietki popatrzeć rad."
Albo o tym co "...dostał takiej dziwnej manii, że chciał tylko do Stefanii".
Ktoś czytuje Boya? Ktoś zna?
Kwatera żołnierzy AK.
Spoczywają sobie, jak to w wojsku - równymi szeregami równych mogił w równych alejkach. Wyrównali...
W jednej z nich leży mój Tato.
I już.
Powrót z jednego do drugiego mojego miejsca na ziemi.
Oba tak samo bliskie, kochane, pełne wspomnień.
Ot, listopad.
Pozdravka.