No, może czasem pojawia się malutka odpowiedź. Wtedy, gdy prawie wszystko zrobione, piszę "prawie", bo do końca nigdy, jest cieplutko i milutko, mam co czytać i zasiadam z nieodłącznym kubkiem kawy w zacisznym cienistym kąciku. Wtedy, gdy śmigają i śpiewają ptaki, zaczynam troszeczkę rozumieć, że bez ogrodowego fioła, nigdy nie dane by mi było przeżywanie takich upojnych chwil. Chwil odpoczynku we własnym ogrodzie. Delektowania się ciszą, zapachami, szumem drzew. Ekstaza trwa krótko, bo nagle zaczynają sie pojawiać pytania, a w ślad za nimi działania. Czy ptaki mają wodę w poidle, czy ja podlałam dziś hortensje w donicach? Wstaje, sprawdzam, czyli koniec przerwy i juz pojawia się ogrodowy fioł. Jeszcze wracam, jeszcze trochę kawy, jeszcze, no powiem prawdę, papieros, ale właściwie to ja już się naodpoczywałam i zaczynam sie rozglądać, gdzie zostały grabie, gdzie położylam sekator, czyli ogrodowy fioł triumfuje... Macie takie doznania? Pocieszcie, napiszcie, że nie jestem sama...
Fioł u M. ma inną postać. Sprzęt ogrodniczy. Kosiarki, wertykulatory, siewniczki i inne warczące. Węże ogrodowe, opryskiwacze, sekatory i cała teszta. Zawsze wychuchane, czyściutkie, gotowe do użytku. Poza tym wszystkie narzędzia do obróbki drewna, którymi robi co rusz to coś nowego, no i trawnik. Jego duma. Szmaragdowy, gęsty, piękny. Mnie wystarczyłby bardziej naturalny, ale z Jego fioł na coś takiego by nie pozwolił. Rozumiem. Gorzej ma z roślinnością jnną niż trawa, chociaż ostatnio zaskoczył mnie nazwą "bergenia" i to BYŁA bergenia. Bo dotychczas używał nazwy "kapusta". Na rozchodniki wielkie nadal mówi "brukselka" i niech sobie tak zostanie.
A więc każde z nas swego fioła ma. Fioły, które na szczęście pojawiły się równocześnie, jak widać współpracują, uzupełniają się i sobie nie wchodzą w drogę.
Pytanie skąd się wzięły nadal bez odpowiedzi. Może ktoś ją zna? Napiszcie.Pozdrawiam majowo-końcowo, jaśminowo i pachnąco.
A to moja jedyna róża. Jedyna, ale za to , jaka piękna!
I ukochana macierzanka. Niezniszczalna, niewymagająca i jaszcze do tego pachnąca.
A tu, uwaga, najnowsze dzieło, tarasik w kącie wypoczynkowo-kawowym. Huśtawka otrzymała podłogę-taras, żeby nie przenosić jej przy wykaszaniu. No i żeby umaić, ugaić, żeby ładnie było.
Sosnowy tarasik. |
Duet bukszpana z hortensją. |
Trzmielina japońska. |
Ja też mam takiego fioła ogrodowego i też nie "przekazanego" w genach. Nie usiedzę chwilę, bo zawsze mam co robić. Mój mąż nie lubi ze mną chodzić do ogródka, bo nie siadam z nim, tylko coś dłubię. Też już myślałam o tym skąd to się we mnie wzięło.I wiem - kocham kwiaty, drzewa, ptaki ...( nie zaskrońce, bo mi żaby wypłoszyły z oczka) i chcę być z tym na co dzień. Nawet brudne paznokcie mi nie przeszkadzają, byle w ogródku było ładniej, ładniej, bo to mój kawałek przyrody. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńO.... Wiem doskonale co znaczy taki FIJOŁ;) Jak raz chwyci - nie odpuszcza. Rozumiem Cię doskonale i łączę się z Tobą w radości płynącej z babrania w ziemi;)
OdpowiedzUsuńTaaak... ja tak próbowałam poczytać książkę, szydełkować, wyszywać.... Na nic. Łyk, dwa kawy jeszcze gorącej a potem znajduję ją zimną wieczorem ... Robótka rzucona do koszyka zdążyła się rozgrzać do czerwoności na słońcu, kartki książki przewrócić do przodu i tyłu dwa razy. Nie da się. Trzeba usunąć mlecz, podciąć, przesadzić, podlać... Z perspektywy tarasu/fotela/ławki nagle widzi się oczywistości. I nie da dłużej wypoczywać dopóki się nie zagospodaruje 'tego mankamentu', nie wyprostuje rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńJa też pożegnałam się z pięknymi pazurkami. Najważniejsze aby były równe i nieprzeszkadzające... a że nie pomalowane? Trudno :)