Tylko rok inny.
Często otwieram zeszyt i sprawdzam. Jak było?
Wtedy było tak.
Czyli - nic się nie zmieniło - takie samo słońce, tak samo pachniały kwiaty, takie same chmurki na takim samym niebie.
Siedzę, patrzę, myślę.
A w błękicie nad wsią chmurki.
I inne chmurki.
A niebo to samo.
I takie samo.
Nad polami, nad łąkami.
Nad ogrodem.
Nad trawami.
Nad kwiatami...
Nad wrzosami.
I najważniejsze - niebo nad drogą do domu.
Dziewczyna z dziennika miała szesnaście lat, nie miała domu, miała marzenia.
Otwieram ten zeszyt, kiedy wydaje mi się, że mam jakieś problemy.
Nie mam.
Wy też nie macie!
Tymczasem niektórzy wykorzystują moją nieuwagę i posuwają się za daleko.
Do widzenia pani, idę do ogrodu.
Paradoks. Nie mam płotu w ogrodzie, mam płot w domu.
Idę. Póki słońce, póki chmurki jak baranki...
Pozdravka.
Piękne te Twoje niebo :-) a ja wiesz myślę jak tu zatrzymać czas by cieszyć się jak najdłużej pogodą, a tu zonk, piję kawe i uciekam do pracy,gdzie w czterech ścianach człowiekowi chwile jak motyle. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńNo w ogóle chwile jak motyle. Nie pij za szybko, bo się zakrztusisz!
UsuńGaju - mądre słowa, nie mam problemów.
OdpowiedzUsuńDobrze, że czasami ktoś nam to uświadamia.
Buziaki
Chodzi o to, by samemu umieć sobie uświadomić. Trudne, ale możliwe.
UsuńDawno takich baranków na niebie nie widziałam. Takich leniwie ciągnących po błękitnym niebie. Dziwne.
OdpowiedzUsuńA ten płotek to daje radę? :)
Ciągną się u nas w takie wrześniowe dni.
UsuńPłotek jest płotkiem psychologicznym i tak to działa. Nie ma płotka, to wejdę, jest płotek, nie mogę. Mogłaby przeskoczyć, ale nie wie o tym.
rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńpięknie!
Marz dalej.
UsuńMasz wielką życiowa madrość i wielką wrażliwość.
OdpowiedzUsuńNo... chyba tak. Tego nabiera się z wiekiem. Niestety.
UsuńPiękne niebo na każdym ujęciu:)
OdpowiedzUsuńKiedyś jako szesnastolatka tez pisałam pamiętnik i często wracałam do tych dni. Dziś po nim nie ma śladu. Któregoś dnia stwierdziłam, że może zbyt wiele jest w nim zapisane...
Pozdrawiam :)
Moje spłonęły w piecu. Chyba szkoda.
UsuńZeszyt sprzed lat...To rok 1940? Aż dreszcz idzie po krzyżu, gdy sie pomysli jakie to były straszne czasy - chociaż lato przecież piekne, jak gdyby nigdy nic i baranki niewinne, basniowe na niebie. To pod tym niebem basniowo niestety nie było...A dzisiaj jest wszystko a nam jakoś czasem trudno to zauwazyć, docenić. Każdemu by sie taki zeszyt przydał albo przeczytanie jakiejś ksiazki z lat wojennych. od razu doceni się bardziej to, co jest. I to niebo, pod którym można znaleźc swoje małe szczęscie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło, Gaju!!:-)*
Tak, to 1940 rok. Pamiętnik mojej Mamy. Dobrze, że jest. Przywraca do pionu.
Usuńo,to,to..! Każdemu by się taki zeszyt przydał. A jak kto nie ma - jest blog Gai.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zaglądaj.
UsuńCzęsto nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele otaczających nas rzeczy i spraw jest stałych, lub niemal stałych, a my zmieniamy się na niemal stałym tle, o ile akurat ,życie nie zmusza nas do ciągłych zmian miejsca pobytu.
OdpowiedzUsuńWiesz, moja rodzina mieszkała w Warszawie , ale wszyscy zgodnie twierdzili, że sama okupacja to było niemal nic od chwili, gdy Warszawa skapitulowała i skończyły się bombardowania. Koszmar zaczął się z chwilą wybuchu Powstania
To dziennik Twojej Mamy? Była mniej/więcej rówieśnicą mojej- moja w tym czasie miała 15,5. Ale nie pisała dziennika.Zamiast do liceum trafiła na kursy kosmetyczne.
Miłego;)
Tak, dziennik Mamy. Tak, były rówieśnicami, straciły młodość w strasznych czasach. Nie pojmę idei powstania i nie o młodzieży piszę, a o dowódcach.
UsuńNiesamowita podróż w czasie, możesz ją serwować nam częściej. Jesteś szczęściarą :)
OdpowiedzUsuńJestem. Może jeszcze coś zacytuję ku "pokrzepieniu serc".
UsuńDzięki Gaju za uświadomienie mi, że moje problemy znikają przy tamtych...
OdpowiedzUsuńMuszę pokazać wnukom ten plan lekcji.
Dobrze tak powspominać. w sumie nigdy się nei zastanawiamy nad tym jak było tylko jak będzie. Zwłaszcza jeśli chodzi o pory roku, pogodę.
OdpowiedzUsuńPS: piękny ogród!