W marcu ukradłam wiośnie trzy dni. - przycięłam, skopałam, wygrabiłam.
Potem padało i wiało. Wiało i padało.
W kwietniu koleje trzy, bo nagle się przypomniało przyrodzie i pogodzie, że wiosna i przeplótł kwiecień kwietniowo. Z listopada na maj.
Czasu starczyło na kosmetykę bramki.
Zapraszam.
Powiewające falbanki bluszczu przycięte, kożuch bluszczowy odchudzony o połowę, da się wejść.
Przycięcie wrzosów.
I na posprzątanie u wrzosowatych, gdzie zwykłam utykać cebulki.
Różowe niby - hiacynty w stanie beznadziejnym. Takie lichoty robią się, jeśli nie wykopuje się cebul. Wykopię, przesuszę, wkopię jesienią, odmłodnieją.
Są też w lepszej kondycji, ale już z tendencjami upadłościowymi.
I tym kwiatkiem zaczyna się u mnie festiwal błękitów.
Proszę.
Królewięta kwietnia, fiołki!
W grupie pod sosną.
I bez sosny.
Z poziomkami się bardzo skumały.
Są wszędzie!
A skoro o fiołkach.
"Nie wzdychaj, najdroższy:
Za dzionek, lub trzy,
Zakwitną turzyce, łuskiewnik
Różowy i jaskier kosmaty i szczyrk,
Ziarnopłon wiosenny.
Lecz wierzaj mi:
Wonna marzanka i bluszcz co się pnie,
Mizerwa kłosowa i leśny sałatnik,
Ni żankiel zwyczajny, ni chmiel,
Nie dają nam tyle, co fiołki... "
Tyle roślin w jednej piosence? A to nie wszystkie. Jest jeszcze zwrotka o czosnku niedźwiedzim i innych ziołach. Kto to pisał? Botanik?
I to, że leśny pagórek fiołki pokryły "serwetką poezji"...
Botanik - romantyk? Ogrodnik może?
Ułudka, wiosenna w końcu, pokazuje czystą niebieskość.
Inną niebieskość maja cebulice.
Taką w cieniu.
A taką w słońcu.
No i szafirki, u nas, nie wiem czy tylko u nas, zwane zapałkami.
I takie szafirowe szafirki powinny być. Nie białe, nie inne, a szafirowe! Nazwa zobowiązuje.
Wystawione zostało poidło.
W zaciszu, w cieniu, jak należy.
Woda podana. Na zdrowie!
Rano, po nastawieniu mojej wody na kawę, rzut oka na taras, jaka pogoda, czy nie piździ, ile stopni.
A na tarasie coraz wiosenniej.
Nowy nabytek, to popielata osłonka. Będzie tarasowym poidełkiem.
Albo czymś innym.
Tu dwa zdjęcia specjalne.
Stokrotki mają się dobrze.
Plakietka, mam nadzieję, wodoodporna.
Ja już te stokrotki i tę plakietkę pokazywałam z zapytaniem od kogo je dostałam. Nikt nie odpowiedział, to sama powiem - od Samej Megi M.!
Tak, tej Megi!
Wszystkie moje ogrodowe prace są pilnie doglądane przez Hankę.
Z końcem prac Hanka kończy dyżur i udaje się do solarium.
Mam pytanie. Co zrobić, jak działać, jeśli kury sąsiadów wyfruwają zza ichniego płota i niszczą moje grządki w warzywniku?
Rano padało, a dzień wiało, teraz padać będzie.
Leje.
Taka wiosna.
Pozdravka.
Z ogromną przyjemnością przespacerowałam się po Twoim ogrodzie. Co do hiacyntów to ja tez cos takiego mam u siebie, a że nie bardzo znam się na kwiatach to myślałam,że tak ma być. Dziwił mnie tylko fakt że doskonale pamiętam jak sadziłam tam kilka lat temu hiacynty i dlaczego nadal tak myślę skoro one jak hiacynty wcale nie wyglądają. Już myślałam, że ze mną coś nie tak:)
OdpowiedzUsuńco do kur sąsiadów to wyjścia sa dwa. Jeśli są to fajni ludzie to po prosty pójść i poprosić by się tym zajęli a jeśli nie bardzo można się z nimi dogadać to po prostu ciesz się Kochana co jakiś czas świeżym rosołkiem:)
Tak, hiacynty wykopujemy1! Moje zmarniały z lenistwa.
UsuńKury - ludzie niefajni. Rosół z "żywej " kury? Nie!
Spaceruj dalej.
Wylapac kury, zrobic rosól. Moze reszta sie zorientuje, ze przeskakiwanie plota grozi sankcjami. Smiertelnymi. :)
OdpowiedzUsuńNie, nie zabiję kury, ani innej żywiny. Tak mam, a kury i tak nie skumają, jak skończyła koleżanka.
UsuńJa również z przyjemnością pospacerowałam po twoim pięknym ogrodzie.
OdpowiedzUsuńJeśli masz taką możliwość to rozciągnij nad ogrodzeniem drut, sznur tak z 20 cm nad ogrodzeniem, raz drugi popróbują i przestaną. Pozdrawiam :)
Nie mogę, ja nie mam płotu, a płotu sąsiada od kur nie podwyższę. I co zrobić?
UsuńNo to zostaje zrobienie zgrabnego ogrodzenia wokół warzywnika. Poczekaj... Jak się przez chwilę nad tym zastanowić to naprawdę można stworzyć coś fajnego i w komponować w twój piękny ogród. Wydzielony część warzywnika można połączyć z jakąś ławeczką i małym stoliczkiem... Są śliczne ogrodzenia wiklinowe, z delikatnej siatki, którą można opleść pnącymi kwitnącymi roślinami typu clematis... :))))
UsuńAlbo wiatrówka i na rosół :D
Masz cudna jamniorkę!A nie pomaga Ci w kopaniu? Mój miał zwyczaj robienia transzei, jeśli tylko trafił mu się jakiś ogród, albo na łace łączył rowami kretowiska.
OdpowiedzUsuńZaproś sąsiada by to patałajstwo połapał i jakoś zabezpieczył płot- może niech zrobi wyższy (kura w końcu orłem nie jest). I uprzedz, ze jak jeszcze raz przylecą to zrobisz z nich rosołek. No i jeszcze możesz nauczyć psiunię by je pogoniła za każdym razem, to się może odzwyczają.
Miłego,;)
Nie pomaga. Wiem, niektóre "zakopią się" na śmierć, innym to wisi. Hani wisi. Próbowałam z psiunią, oskarżyli mnie o bestialstwo prawie. Rosołku nie zrobię, patrz wyżej.
UsuńTeż miłego.
Śliczne zakątki ogrodu pokazałaś! Wszystkie niebieskości są fantastyczne.
OdpowiedzUsuńKury postrasz Hanką! Hanka - cudowna. Bardzo lubię jamniki. Moi Dziadkowie mieli kiedyś rudą Żabę - starą jamniczkę, która pojawia się w moich najwcześniejszych wspomnieniach.
Bramka z bluszczem piękna. Jak długo czekałaś na taki efekt - chodzi o bluszcz?
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki.
UsuńJamniki cudne są, każde. kiedyś miałam hodowlę gładkowłosych.
Bluszcz w pierwszych latach nie rośnie, a potem przyspiesza na maxa. Mój na bramce ma około sześciu lat od maleńkich sadzonek.
Ło jak dobrze, że u mnie za płotem sąsiadów ogródek!
OdpowiedzUsuńJa wczoraj naskoczyłam na męską część domu i ogórek został skopany i już nawet co nie co sobie posiałam mimo bólu okropnego nerek :) pozdrawiam i dodaję,iż z chęcią bym u Ciebie kawe wypiła i poranny spacer w pierwszych promieniach słońca po Twoim ogrodzie odbyła :)
A ja mam klasyczne gospodarstwo z kurami...
UsuńMęska część nie kopie, taki mamy układ - siłownia moja.
A ja chętnie kawę z Tobą i spacerek w słońcu, i tematów by nie zabrakło.
Widzę wiosna u Ciebie przepiękna. Co do pogody, to mam tak samo. Siedzę w domu - piękne słoneczko. Wyjdę do ogrodu - zaczyna padać. :P Nosz wiosna jak nic!
OdpowiedzUsuńA skoro rosół sam po ogrodzie Ci chodzi to co się martwisz?
Taaa..., taka wiosna.
UsuńNie, nie rosołowi! Nie zbiję, nie oskubię, nie wypatroszę. Jak to zootechnik...
Królewięta kwietnia - fiołeczki:), pachnące i... jadalne. Do oleju, do octu, do wódeczki:)
OdpowiedzUsuńOlej, ocet, wódeczka??? Ja tylko o cukrze słyszałam.
Usuńsliczne szafirki.
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńU mnie nie leje, szkoda, bo mam, oczywiście, sucho okropnie.
OdpowiedzUsuńBramka z bluszczem wygląda świetnie. Jak przycinasz "z grubości"? Jak leci czy luźne pędy, które da się chwycić?
Może spróbuj kury zniechęcić - przykryj siatką warzywnik na jakiś czas (nawet taką na ptaki, położoną na kilku słupkach ceglanych). Przekonają się, że nie ma po co przyłazić i zrezygnują.
Luźne. Podnoszę na długości i tnę jak najkrócej. Jak leci nie można, poprzecinasz, bo nie rozeznasz co i jak.
UsuńSiatką? Ale to ich kury! A poza tym kury głupie są z natury, niczego nie zrozumieją.
a ja właśnie lubię takie hiacynty. W pierwszym roku- błe, ciężkie kłosy, kładą się. W kolejnych (jeżeli przeżyją, bo to nie reguła) takie śliczne, subtelne, naturalne.
OdpowiedzUsuńCebulica w słońcu jest chyba śnieżnikiem?
Fiołki jeszcze kandyzowane być mogą, podwójna słodycz ;-)
No ładnie sobie wisi :3
W Kalińcu ziemia rozwieziona, w przyszłym tygodniu wyznaczymy rabaty pod nawodnienie, w kolejnym będziemy sadzić drzewa :-)
a jeszcze, wiem, co z tymi hiacyntami. W Keukenhof w każde ciężkie grono wbijają wzdłuż łodygi pręcik, trzyma się między kwiatami i hiacynty stoją dwa tygodnie.
UsuńTo mam nie wykopywać? Znikną mi w końcu, a lubię zapach.
UsuńCebulica, na pewno cebulica, nigdy nie miałam śnieżnika, o śnieżnicach słyszałam.
No kandyzuj fiołki, jak ma się kończyny do grabi.
Prawda, że ładnie wisi, mnie się też podoba.
A stokrocie, jakie bujne, zadbane.
A nie chcesz się spotkać? Odwiedzić za dnia dłuższego? Mogę dojechać, jak nie wyrabiacie czasowo. Ciekawam takich prac.
Jak co, pisz na fb.
a wygląda śnieżnikowo. Chionodoxa. Śmieszne, że zapałki na szafirki. A to te stokrocie, nie poznałam :-) Hiacynty jak już się zadomowią, to nie zginą (przez dobrych kilka lat), chociaż to nigdy nie wiadomo, czy się zadomowią. Zależy od odmiany (fikuśne miałam jeden sezon), jakości cebulki i pory sadzenia (te wysadzane z doniczek po zimie, które kwitły mi w domu, prawie nigdy nie przetrwały- ale to może dobrze, bo miałabym miljony pstrych hiacyntów).
UsuńChcę się spotkać. Ale jednak o tydzień się przesunęło, jak w życiu. Zadzwonię wcześniej, ostatnio byłam w wielki piątek, to tak nie bałdzo było.
Kandyzuj fiołki, to będziesz luksusowa, tak w nawiązaniu do posta ostatniego.
Tak, to TE stokrocie, zmieniłam im mieszkanie na większe.
UsuńDobrze, że się przesunęło, bo mam kilka dni w P., ale wracam i będę. Jak co, to dzwoń.
Ależ u Ciebie wiosennie i niebiesko - ja muszę jeszcze trochę poczekać na tak rozwinięte kwiaty, u nas chłodniej. Poidełko bardzo romantyczne - pięknie komponuje się w bogatym w roślinność ogrodzie. Szafirki nazywane zapałkami? Nie, nie słyszałam, ale zgadzam się z Tobą, że muszą być szafirowe :)
OdpowiedzUsuńTak, zapałki, a małe begonie to "kaśki".
UsuńCo kraj, to obyczaj, co chałupa, to zwyczaj.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHanka jest boska!!!
OdpowiedzUsuńHanka Boska, hahaha.
UsuńPiękna bramka z bluszczu. Wrecz cudowna.
OdpowiedzUsuńCo do kur jest kilka wyjść. Rosół, złapać i sprzedać lub przetrzymać- sąsiad się zainteresuje albo łapać i podciac im skrzydła z obu stron. My stosowalismy trzeci wariant. I poskutkowało, kura nawet na pół metra nie dała rady frunac :-)
Ja mam przycinać? To nie moje ptaki. Jestem po rozmowie - nic ciekawego, oj nic.
Usuń