W ogrodzie znowu przysnęło obudzone i śpi dalej, bo jak nie spać lodowatym wietrze?
Jeden tylko rododendron, mój pierwszy, odratowany, dmuchany i chuchany rozkwitł pełnią karminu.
Zimno mu służy, bo kwiaty zastygły i trwają.
Pozostałe śpią otulone ułudka.
Zadziwiają mnie różaneczniki cunninghams white w pąkach różowe, a potem czysto białe. Szpecą okropne wżery, dzieło opuchlaków.
Mało ich, ale wybrańcy w pięknych kolorach i zapachach.
Nie lubię białych i żółtych, takie lubię.
Szafirki, jak to one, gromadnie. Wplotły się w konwaliowe pole. Czy "majowa" do maja zdąży?
Przekwitają narcyzy zwane żonkilami.
Niby piękne.
Jednak zdecydowanie wolę te prawdziwe. Białe, skromniejsze, ale z zniewalającym zapachem. Są późniejsze i trwalsze.
Krzewy jeszcze rzadkie i nagie po radykalnym cięciu. Latem będzie gąszcz, wiosną znowu cięcie.
Pęcherznica .
I dereń.
Wiele widać w skłonie.
Start funkii.
Zasuszonej rok temu tawułki, o której nie wiedziałam, że taka wodolubna.
Zadarniającej miejsce pod drzewem ułudki.
Początków kwitnienia floksów szydlastych.
.
Szczytowej formy gęsiówki.
Poziomek.
Oczyszczonych z nasion szyszek.
Przywrotników, o których dowiedziałam się, że żeby były ładne, należy po kwitnieniu ściąć razem z kwiatostanami liście i odmłodzić je na ciąg dalszy sezonu.
Mało jeszcze tego...
W górze koronka listków brzozy samosiejki, co to "trzeba przesadzić, trzeba przesadzić" i tak została.
W ciepłe kwietniowe dni, bo były, jednak były, zaszaleliśmy i wierząc, że tak pozostanie i że Wielkanocne kawy i mazurki celebrować będziemy wśród zieleni, wystawiliśmy huśtawkę.
Mocowanie huśtawki sprawdziło się, wiatr nie dał rady. Za karę na cztery strony świata powyginał jej dach.
Odnowione meble na tarasie i w ogóle "umeblowaliśmy" ogród jak należy.
Jak było, sami wiecie.
Nic to, czeka huśtawka, czeka tona książek, jestem przygotowana.
Po zewnętrznej stronie tarasu szaleją limonką jaśminowce.
Podsadzenie nimi tarasu było jedną z niewielu mądrych decyzji w morzu narobionych głupot przy zakładaniu ogrodu.
Po tynku nieśmiało pełza winobluszcz.
Widoki wciąż takie same, a zawsze inne.
Na wierzbie gołąb grzywacz. Jest tu taka parka każdego roku, ale czy ta sama?
Ta nieopatrznie posadzona tuja doprowadza mnie do irytacji. Jak ją zlikwidować? Pytanie wiadomo do kogo.
Z drugiej strony monotonia ziemniaczanych pól i wiosennie zainteresowany Rogaś z nizin.
Tyle z ogrodowego dziennika pokładowego w lodowaty i wietrzny, oby nie wieczny, kwiecień 2017.
Są tacy, komu sprzyja taka pogoda? Są. Maturzyści.
Pozdravka.
Widok z Twoich okien naprawdę do pozazdroszczenia :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZimno… widzę że u Ciebie też wiosna nie chce się rozgościć.
OdpowiedzUsuńNo tak, pogoda nie rozpieszcza. Niby słonce swieci, a zimno, ze czapke trzeba ubierac. Ja z podziwu wyjsc wciaz nie moge, po tylu latach obserwacji, ze angielski naród w japonkach i bermudach chodzi, gdy termometr pokazuje 9'. Ale przeciez jest slonecznie. Nie rozumie.
OdpowiedzUsuńBylo kilka pieknych dni, ze juz na ogodzie kolacje jedlismy, ale dzis, o zmiłowanie, snieg padal!!! Skad???
pozdrowienia!!!
U Ciebie dużo więcej kwitnie niż u mnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że CIę tym pocieszyłam :D
Gaju, jakże mi się u Ciebie podoba! I tak ładnie potrafisz wyszukać piękne obrazy z tej jakże ponurej wiosny.Jaka to odmiana jaśminowca? Mam ich kilka, ale moje są zielone, nie takie limonkowe. A grzywacze u mnie też są. Własnie się nauczyłam je rozpoznawać ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie, chciałabym to zobaczyć na żywo :)Kiedyś też będę miała taki ogród :)
OdpowiedzUsuń