Pojawiły się więc kolory.
Biel pięciornika i hortensji.
Żółcie i oranże. Też pięciornik, żółty, na tle pęcherznicy "Diabolo" i snopy cynobrówek. Dopiero się rozwijają, ale zaraz zapłoną cynobrowym ogniem.
Oraz przedziwny kolor młodych przywrotników.
Nie da się, u mnie jednak nie da się utrzymać w ryzach kolorystycznych ogrodu, więc zrezygnowałam z zamiarów, przestałam się spinać i poooszło . Dokupiłam, dosadziłam i mam kolorowo.
A jak kolorowo, to musi być czerwień. I jest.
Czy tylko mnie się to z czymś kojarzy...? Ten kwiatek kształtem i kolorem przypomina mi karmin dmuchanych usteczek lwic salonowych dzisiejszych "salonów". Swoją drogą, płacić tyle kasy za to, że ktoś nas oszpeci i zrobi nam taką lwią paszczę? Szczyt głupoty.
I mijał sobie dzień, jak co dzień. Południowa kawka w cieniu. Pies też sjestuje, tyle że on sjestuje całe dnie, bo "chodzi na nocki". Przejście kilku metrów, zmęczenie, atak ziewania.
I już dobrze, można znowu zapaść w miłą drzemkę.
Popijam, poczytuję, popatruję na wrzosowisko, które lubię niezmiennie.
I nagle co dostrzegam? Wrzosy sfioletowiały? Już, tak nagle?
Wrzosy? Sierpień, wrzesień... Idzie jesień..., idzie sobie do nas, do ogrodów, chcemy, nie chcemy, idzie i już. Zaraz się rozpanoszy.
Jeszcze spokojnie kwitną kwiaty lata, a już za chwilę poniosą się po ogrodzie moje soczyste nieparlamentaryzmy na temat własnej głupoty. Mało mi tych pojemników, było jeszcze na drzewach wieszać? I kto to wszystko ma znosić, do lochów przepastnych taszczyć? Miało być mniej, jest więcej. Nawet jak coś powędruje do gruntu, bo koniec z tym, natychmiast pojawia się coś nowego. A za rok to samo. Nieuleczalne.
Nieuleczalne. Ale jakie ładne...
Pozdravka.
A czy kolorowo to nieelegancko? Jak na mój gust jest baaaaardzo elegancko:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Za dużo czytam pism i tak mnie ogłupiło. Pewnie, że kolorowo elegancko.
UsuńNo ogród musi być kolorowy jak dla mnie przynajmniej
OdpowiedzUsuńJasne-patrz wyżej.
UsuńBardzo ciekawe fotki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zapraszam do siebie.
Dzięki.
OdpowiedzUsuńDzisiejsze lwice salonowe... uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńAle też uważam za szczyt głupoty i pewnie próżności, jak widzę takie osoby z nienaturalnie wydętymi ustami.
W ogrodzie musi być kolorowo... u mnie też kwitną lwie paszcze, chociaż już od kilku lat ich nie sieję.
No tak, chyba tylko profesor Staniszkis ładnie z "lwią paszczą". Oprócz tego wszystko ładnie.
OdpowiedzUsuńMasz przepiękny ogród - wielka inspiracja dla mnie. Zastaję tu na dłużej z wielką przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńGaju, nie możemy narzekać.
OdpowiedzUsuńZima dla naszych ogrodów była bardzo trudna. Braki uzupełniamy jednorocznymi a one są przecież takie piękne.
Lubię podziwiać Twój ogród.
Podziwiam Twojego pieska, taki spokojny...
A co do jego drzemki ? mój też ciągle śpi, ale w domu.
Na dworze, to cały czas tropi i szuka. Jeżeli spuszczę go na chwilę czeka go wsad do stawku a potem wanna w domu i dolny prysznic.
Serdecznie pozdrawiam
Lwia paszczka, przypomina usta pani profesor...
Gaju, gratuluję wyróżnienia " Wszechstronny blog".
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Nam kochającym kwiaty i kolory w ogrodach, nigdy ich za dużo.Zawsze na nie znajdziemy miejsce. Lwie paszcze kwiaty - tak, usta nie!!!. Też już mnie przerażają oznaki jesieni, przecież to jeszcze lato. *** Następnym razem też nie będę obierała jabłek ze skórek, przed potarciem ich . Dzięki za radę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja nie mam ogródka to dopiero mam na co marudzić ;)
OdpowiedzUsuń