Dla mnie KONIEC, definitywny koniec wiadomo czego, zaczyna się tak.
Gdzieś na horyzoncie pojawia się pierwszy dym... Siwy dym.
Po pierwszym drugi, trzeci...
"...Ognisko palą na polanie, w nim liszka przez pomyłkę gore..."
Skaldowie. Cudny tekst.
Liszki gorą, łęty palą.
- Czujesz? Palą łęty. Mamuś, dlaczego "łęty"?
- Nie wiem. Tak się u nas mówi na badyle ziemniaczane zgarniane z pól. Było, jest i będzie - łęty.
Palone łęty pachną jak łęty, wiadomo.
Tak zaczyna się jesień. Nie mimozami, a łętami.
Teraz tylko ciepłej nory poszukać, zakopać się szczelnie, przetrwać, przeczekać. Albo, jak mawia mój kolega, nic, tylko gałązkę jakąś solidną znaleźć...
Wszędzie widać ten koniec.
Już nie cieszą rozchodniki, bo tylko udają, że jeszcze.
Jesiennie rozpalają się berberysy.
I płoną sobie na skarpie ciemną czerwienią.
Czerwienią - jesienią.
Irga, ptasi gościniec, zaopatrzony jak należy. Wiadomo, zima zła.
Błyszczy, omamia, zapowiada.
"Robi " tło dla miskantów. Pięknie robi. Sama. Niczego tu nie planowałam. Tak się urokliwie uplotło.
Mój "ogród traw"...
Uściślijmy - dwóch traw, ale za to w wielu egzemplarzach.
Tylko powracające dom łask żelazne damy ogrodów, pelargonie, do końca będą udawały, że lato trwa...
Że przecież jeszcze tyle pąków...
Reszta, mimo późnego piękna, przekwita.
Broni się przed wykopaniem.
Wyrwaniem.
Ścięciem.
I zebraniem.
Ale się nie wybroni.
Lubię jesienią po poznańsku posprzątać. Wyciąć, wyrwać, wykopać. Na wiosnę musi być czysto. Ordnung must sein!
W domu błysk niekoniecznie, ale w ogrodzie tak.
Jak wiecie, mamy swoje działy - ja kwiecie, warzywka, słowem - duperele, M trawniki, żywopłoty, słowem - rzeczy ważne.
No to jeszcze trawnik perfekcjonisty, zaprzeczenie mojego wymarzonego trawnika - łąki kwietnej, o czym mogę sobie pisać, ale nie mogę głośno mówić, bo podobno nie wiem, o czym mówię... [ czy ty wiesz, o czym mówisz? ].
Wiem. Porobiłabym se trawiaste ścieżki, a resztę bym malowniczo zapuściła. Ale niedoczekanie moje, to mam tak.
Równie perfekcyjnie przystrzyżone są, wierzcie, żywopłoty.
Zdjęcia brak.
Mina M, kiedy proponuję, żeby się nie męczyć i puścić to w cholerę, w końcu do nieba nie urośnie - bezcenna.
A skoro o M, to zobaczcie, jak moda powraca. Widzicie tę brodę drwala jak z żurnala?
Tyle, że nie drwala, a studenta, nie ogrodnictwa zresztą. Zgodnie z kierunkiem powinien mieć obory krów pełne, albo inne stada trzód, a najlepiej owiec, bo mógłby je strzyc i ciąć, a tak ma co ma i strzyc sobie musi wiadomo co.
I na koniec.
Czy kogoś interesują pszczoły? Zaciekawiłoby? Taki jest początek.
"CZY GROZI NAM ZAGŁADA ?
Niespełna 100 lat temu Albert Einstein sformułował słynną tezę, według której 4 lata po tym jak zginie ostatnia pszczoła taki sam los spotka ludzkość. Przyjmując, że są to faktycznie słowa tego wielkiego uczonego zastanawiać może jak to możliwe, że tak daleko idąca wizja zrodziła się w tym genialnym umyśle, ukierunkowanym jednak na nauki ścisłe. Do tego jeszcze życie noblisty przypadło na złote lata pszczelarstwa. Czyżby swoją definicję oparł na jednym z wielu słynnych powiedzonek, że „dwie rzeczy nie mają granic: wszechświat i ludzka głupota, choć co do pierwszego nie ma pewności”
Niestety, krótko po śmierci mistrza (1955) ta straszna wizja zaczęła się spełniać."
C. d. ma nastapić ?
Pozdravka.