"Nadzieję na szybką
wiosnę rozwiewa wściekły wiatr miotający tumany śniegu. W spisie
cotygodniowych zakupów najpierw słowo „słonina” zostało
wykreślone, teraz przywrócone. Nie chodzi mi o domowy smaluszek, a
sikory – telewizory. Sikory - telewizory, bo są do oglądania.
Mają dwa studia. Na tarasie i w kuchennym oknie.
Owszem, kłócą
się jak politycy, ale jakież to piękne to kłótnie. Awanturują
się z kulturą, znając swoje miejsce w szeregu, bez chamskich
przepychanek i wróblowego [zbieżność nazwy ptaka i nazwiska
posłanki nieprzypadkowa] pyskowania.
Kwiczoły i paszkoty zjadły
ostatnie jabłka, a przedwiośnia nie ma... Wprawdzie do magicznej
daty jeszcze 12 dni, ale co by przedwiośniu szkodziło przyspieszyć?
Przebiśniegom przebić? Śnieżycom się odśnieżyć, a skowronkom
przylecieć?
Nie było w tym roku
jemiołuszek na jabłoni. Rok temu bywały i zostawiły widoczne
ślady – na jabłonkowych gałęziach pojawiła się jemioła. Taki
to cykl rozmnażania jemioły i stworzenia nazwy ptaków z
wdzięcznymi czubeczkami.
U nas w gwarze domowej na
jemiołę mówi się „jejoł” Wziął on się, ten „jejoł”,
od okrzyku średniej wnuczki, która zobaczywszy kiedyś w kotłowni
wyrzuconą celem utylizacji poświąteczną jemiołową kulę, wpadła
do pokoju z okrzykiem „Widziałam jejoła! W piwnicy leży jejoł!”
Brzmiało to tak, jakby zobaczyła ducha, dzikiego zwierza, a
przynajmniej wielkiego pomrowa, stałego bywalca piwnic, więc
pobiegłyśmy sprawdzić kto tam jest. Pokazała mi. I zobaczyłam.
JEJOŁA. Wnuczka wyrosła, a jejoł pozostał z nami na zawsze.
Chyba każdy dom, każda
rodzina, ma swoją gwarę domową tworzoną często dzięki
genialnemu słowotwórstwu dzieci. Należy się temu osobny wpis.
Może kiedyś.
Obietnice poskromienia
zakupów nasion których nie wiadomo, czy zasieję poszły... wiecie
co poszły robić. Bo tak. Stoi człowiek przed wielokolorowymi
stojakami z nieskończenie wielkim wyborem, stoi, stoi, gapi się,
ogląda i w przedwiosennym amoku dokonuje idiotycznych wyborów.
Znowu kupiłam lobelię i żeniszka.
Ale nic to. Zasieję, zasieję zasieję. Tym razem zasieję.
Ale nic to. Zasieję, zasieję zasieję. Tym razem zasieję.
Ostatki zdrowego rozsądku nakazały mi
wyjąć z koszyka nasiona petunii, surfinii i begonii. No przecież
wiadomo, że nie zasieję. Nie przerobię sypialni na ciepły
inspekt. Choć ciepło jest, ale to ciepło dla pelargonii i
hortensji donicowych, które za chwilę tu trafią."
Koniec posta nieaktualnego.
Bo wczoraj było tak.
Koniec posta nieaktualnego.
Bo wczoraj było tak.
Nie miałam internetu, pisałam "na zapas", na dziś. A dziś - proszę, nagle odwilż, błotko, słonina znowu wykreślona, zostało tylko 11 dni, a M twierdzi, że pachnie wiosną.
Może, może, daj Boże.
Stąd tytuł.
A wiecie, jak było dokładnie rok temu? Było tak.
I trwało wielkie cięcie krzewów. I świeciło słońce.
Data wykonania 10.02.2014.
A wiecie, jak było dwa lata temu? Było tak.
Data wykonania 22.02.2013! Moje archiwum nie kłamie, choć wierzyć się nie chce.
I tak się plecie na tym świecie.
Nie narzekajmy! [to głównie do siebie]
Pozdravka.
Może, może, daj Boże.
Stąd tytuł.
A wiecie, jak było dokładnie rok temu? Było tak.
I trwało wielkie cięcie krzewów. I świeciło słońce.
Data wykonania 10.02.2014.
A wiecie, jak było dwa lata temu? Było tak.
Data wykonania 22.02.2013! Moje archiwum nie kłamie, choć wierzyć się nie chce.
I tak się plecie na tym świecie.
Nie narzekajmy! [to głównie do siebie]
Pozdravka.