Póki co takie nie wiadomo co.
Szroni.
Bluszcz przedarł się na taras i chce do ludzi.
Na balustradzie szronowa zima z łapkami wróbelka.
Za oknem tak.
A za chwilę tak.
I tak.
Jednego dnia, z jednego okna. Bo jakoś nie spacerowo mi.
Jeszcze raz. Raz tak, raz siak.
Schodki. {Nasze pierwsze dzieło w zakresie architektury ogrodowej.}
I bukszpanki na prawie zimowo.
Pola. Dookoła pola. Szara orka czasem się wyzłaca i jest zjawiskowa.
Jako i mój drzewostan.
I krzakostan.
Podkreśliła mi maszyna, że nie ma słowa "krzakostan". Ja mam. I krzakostan i słowo.
Choinka nadal nie wybrana.
Mnie by parę gałązek za choinkę zrobiło, ale niektórzy są jak dzieci, choć dzieckiem nie są nawet jednym... Mowy nie ma, żeby nie było. Choinki. Do sufitu.
No to będą awantury o choinkę. I awantury o lampki też. Bo awantury o lampki, które nie świecą choć rok temu NA PEWNO świeciły, należą do tradycji.
Owszem, można zawczasu pójść na zimny strych, poświęcić się i sprawdzić, ale tradycja to rzecz święta. Mogłoby nie być karpia, ale nie może nie być zepsutych lampeczek!
Co kraj, to zwyczaj,
co chałupa, obyczaj.
U nas taki.
A u Was?
Pozdravka.