Weekend, cudny wiosenny weekend, spędzony niezwykle pracowicie. Niby miał być jakiś wyjazd na obiadek poza domem, cały tydzień zapowiadany, ale zgodnie o nim zapomnieliśmy. No i nikomu się o tym nie przypomniało! Na szczęście. Zgodnie udawaliśmy, że rozmowy nie było.
Taka pogoda, szkoda czasu, pojedziemy i pojemy, jak będzie lało.
Kto ma dęby, albo dąb chociaż jeden, ten wie - liście dębu są nierozkładalne, żaden kompost im nie straszny, pozostaje usunąć grabieniem oczywiście. Grabienie, pakowanie do worów, potem do pieca, z pieca na łeb do ogrodu i ekologiczne kółeczko ukręcone.
Lubię mchy i porosty, ale mchy zaczęły mi "zjadać" cegły, więc się wkurzyłam i wyprosiłam je na kompostownik.
Troszkę "ku ozdobie" zostało, bo mszyska wczepione chwytnikami tak, że do czysta oczywista oczyścić się nie da.
Ciężka robota, tak cegiełka po cegiełce, ale w wiosennym eterze leciało na żywo Ptasie Radio i jakoś poszło.
A potem już prace lekkie.
Wyniesienie mebelków i rozpoczęcie sezonu kawkowego.
Zawieszanie gongów, żeby miło gągały w brzozowym listowiu.
Zawieszanie serc naszych starych spękanych i poczerniałych. Oj, sznurki przyciąć, gwoździe usunąć.
I zawieszanie, uwaga uwaga, owadziego domku wieloizbowego, apartamentowca prawie, ze skrzynki po winach zbudowanego. [Chcesz skrzynkę? Chcesz, tobie się wszystko przyda.]. Dla każdego coś miłego, z tym, że nie wiem, czy dobrze zrobiłam i czy zagoszczą.
I tak po prawdzie, to czy takie domki mają sens, czy to tylko moda? Jakieś zdanie? Jakieś doświadczenia?
Porządkowanie wrzosowiska to już przyjemność. Przygaszona stanem niektórych wrzosów po zimie, Nic to, w kwietniu przytnę, zobaczę co przeżyło, co nie. Teraz stan tych "niektórych" może być złudny, a potencjał ukryty drzemie.
Golteria. Uwielbiam tę roślinkę w obu kolorach.
Różaneczniki w świetnej kondycji tylko głodne opuchlaki już się pewnie na nie czają.
A teraz już kolorowa wiosna. Zakwitają krokusy.
M zainaugurował sezon giełdowy, wstąpił na starocie i przywiózł to.
Ciężkie, żeliwne, ładny ornament, ale...
...czym "to " jest? Nie wiem. Stara suszarka na talerze? Chyba. Mieści dwie doniczki lub jedno małe korytko. Obciąć pałączki? Pozostawić? Gdybym miała taką wypasioną kuchnię w ogrodzie, co to niektórzy mają do pokazywania w programach ogrodniczych, to bym miała na czym suszyć naczynia, ale gdybym wypasioną kuchnię miała, nie miałabym z pewnością takiej suszarki. Co lepsze?
Lepsza suszarka przerobiona na żardinierkę, ot co!
Wieczorem pan Monty Don i Jego ogrody świata. Oglądacie? Lubicie?
Tak było wczoraj.
Pozdravka.