Jeszcze podobno lato, a ja powolutku przełączam się już na tryb jesienno-zimowy. Poznańska przezorność czuwa, pogoda sprzyja. Za oknem coraz częściej tak.
Jestem w trakcie przygotowywań na słoty, mrozy i inne zarazy.
Po
pierwsze - gromadzę. Owszem, słoiczki, buteleczki, ogóreczki, naleweczki, jak każdy, ale ja gromadzę też książki. Masowy zakup lektur trwa. Nie latam po
księgarniach, bo szlag mnie trafia na ceny. Latam po Allegro. Wybieram,
sprawdzam, klikam, albo czekam i licytuję. Do licytacji zatrudniłam
Snajpera, który strzela za mnie o określonej porze i na moich warunkach.
Na razie strzela celnie i właśnie ustrzelił mi "Dziewczynkę w czerwonym
płaszczyku" za 2,25. Nie wierzycie? Ja też nie wierzyłam. Ktoś ustawił
licytację od złotówki, bez ceny minimalnej, Snajper osobisty czuwał i
mam kolejną poszukiwaną pozycję, cuda się zdarzają.
Potem czekam na pana
listonosza, otwieram paczkę i wpadam w euforyczną radość. Cieszę się,
jak dziecko z wymarzonej zabawki. Dotyk, zapach, szelest kartek...
Znacie to?
Mój zbiór lektur powiększa się...
... i powiększa...
Bawię się nim.
Potem układam zdobycze na półce, w pozycji "oczekujące". I czekają sobie.
A ja witam znowu najmilszego listonosza, kwituję co trzeba i radość trwa.
Rzekłabym, że nie ma końca, bo czekam na kolejną dostawę, tym razem masową. Pięć pozycji u jednego sprzedawcy, co ogromnie zmniejsza koszt dostawy. Tak się trafiło.
Zima na wsi bywa długa, a ogrodnikom dłuży się wprost niemiłosiernie. Chwalić więc Boga, że lubię czytać!
Jeszcze coś. Założę się, że w żadnej z tych książek nie natknę się na całkiem nowe idiotyzmy.
Nowe idiotyzmy:
- "No weź", "Weź przestań", "Weź się". Pytam wtedy, co mam wziąć?
- "Proszę cię", "Błagam cię", "Błagam". Pytam, o co?
- "Powiem tak", co zastępuje powoli dotychczasowe "Znaczy" i "Znaczy się", jako początek wypowiedzi.
- "Tak?" , jako koniec wypowiedzi, co zastępuje niegdysiejsze "Nie?", które to "Nie?', tak jak obecne "Tak?" z góry określa mi poziom interlokutora.
Moje pytania, przyznaję złośliwe, pięknie zbijają z pantałyku rozmówcę i o to mi chodzi! Żeby delikwent zastanowił się, co mówi, skoro już mówi.
Nowe idiotyzmy niestety szerzą się za sprawa mediów. "Mądre" panie i panowie nie potrafią w swej mądrości inaczej zacząć i zakończyć wypowiedzi. Podejrzewam, że za mało czytają, za dużo mówią.
Kończę idiotycznym "Łaaał" i "Heloł", użytym jako okrzyk radości, że tak pięknie mi się napisało.
Kto mądry, ten skuma o co biega. Taki żart...
Pozdravka.