Zaglądają, podglądają.

piątek, 31 marca 2017

O błogich błękitach i nie tylko.

O błękitach w ogrodzie trzeba zacząć od fiołków.
Patrzcie więc i wąchajcie woń jedyną w swoim rodzaju; fiołkową.
Bo przecież, "Viola silvestris słodsze niż wszystkie róże..."


Są wszędzie. Przy ciepłych kamieniach rozkwitają pierwsze.


A w cieniu igliwnej pierzynki później.


Z pierwszymi motylami.
Jak to jest, dopiero ich nie było, a już roje.


Drugim błękitem zakwita ułudka wiosenna.


Kwiateczki dopiero się rozwijają, za kilka dni będzie niebieski łan. Nie mam niezapominajek, mam łudząco podobną ułudkę. Może nie w pokroju, ten ładniejszy, ale w kolorze to samo.



Zaletą ułudki jest to, że jest byliną i mnoży się sama zadarniając teren dookoła. Tu młode sadzonki, nic tylko przesadzać dalej. Albo pozostawić i mieć coraz więcej nieba w ogrodzie.


Trzeci wielki błękit - cebulice.
Otwarte.


Jeszcze prawie zamknięte.


Pszczoły natychmiast zwąchały pożytek i już pracują.


W błękity wpasowałam tegoroczne duże i małe bratki.


Mam je gdzie się da  i w czym się da. Jak widać.
Tu w rurze melioracyjnej, skądinąd świetnej do czegoś mocno zwisającego.


Z bratkami bardzo współgrają z nimi stare gary.
Duży!


I mały, za to sygnowany.


W zwykłych doniczkach też im nieźle.


Wiszące w koszyczku  z P-o.


I wiszące na ścianie domu.



Dążmy do ideału!  To, ku pamięci i przestrodze, wzorzec talii ogrodniczki. Do uzyskania w trakcie sezonu. Czego Wam i sobie życzę.


W wejściu do domu też bratki i też niebieskie.


Luka po bratku, którego zabrakło zajęła róża. No i jak elegancko zaraz jest, prawdaż?



Ostatni błękit od którego rojno wszędzie, ale żeby nie było, mam i ja.


Koniec tytułowych błogich błękitów i przechodzę do dalszej części tytułu "...i nie tylko". Nie tylko dotyczy tego cytatu:

"Jeśli by to ode mnie zależało, wyrzuciłbym tę czerwoną lumpeninteligencję na pysk."

Uuu, mocno powiedziane..., odważne, ja bym tak publicznie nie umiała...
Kto, ach kto taki odważny?
Otóż, rzecz nawiązuje do dzisiejszego strajku nauczycieli, a mocne, i jakże doniosłe, mówiące o nauczycielach słowa, wypowiedział nie dorastający mi do Pięt [celowo duże P], za to bezczelny [i jakiś taki "niedopieczony"], poseł pięta [celowo małe p].

No chwała Bogu, że jednak nie od niego to zależy! Intelygent się znalazł! Elyty mamy, że Boże strzeż.

Tyle lat uczyłam w szkole, dalej mam do czynienia z nauczaniem, z dziećmi, młodzieżą [i ich coraz dziwniejszych treści podręcznikami], więc poczułam się oburzona i dotknięta.
Bo gówniarz bez kindersztuby obrazić mnie nie jest w stanie.

Otóż, ja też bym pana, panie pięta, z sejmu na zbity pysk wywaliła.
Kilkadziesiąt pana koleżanek i kolegów również, łącznie z wiecznie samozadowoloną i wiecznie szczerzącą się nie wiadomo do czego panią od kolejnej reformy.

Moje spostrzeżenia dotyczące oświaty z obserwacji na przestrzeni lat:

Błędem była likwidacja szkoły ośmioklasowej. Gimbaza pokazała to dobitnie.
Powrót do ośmioklasowej, jak najbardziej, ale nie w tym tempie!!! Tego się nie da w rok, w dwa, może w trzy tak. Tego nie mogą robić ludzie z łapanki. A robią.
Dzieci są coraz głupsze, a program coraz szerszy, w rezultacie nie umieją niczego, a mają umieć wszystko.
Podręczniki są z roku na rok mniej dla dzieci zrozumiałe, ale obszerniejsze i niech ktokolwiek spróbuje się z nich czegoś NAUCZYĆ, na przykład algebry w kl. szóstej. Za jasną cholerę nie da rady.
System wszechobecnych testów doprowadził do braku umiejętności logicznego myślenia i wysnuwania wniosków, czyli do bezmyślności.
Brak wymogu pisemnego i ustnego wypowiadania się spowodował, że dzieci nie potrafią sklecić kilku zdań.
Dobór lektur, mimo zmian, prowadzi dalej do zniechęcenia dzieci do czytania .
Lekcje religii są absolutną stratą czasu i pieniędzy.
To samo dotyczy jeszcze kilku przedmiotów o ambitnych założeniach i powszechnie marnej realizacji.

Amen.

Kiedy usłyszałam o strajku, pomyślałam sobie, że kolejny dzień w szkole stracony. Rekolekcje, dzień patrona, organizowanie zawodów i strajk można organizować po lekcjach, a nie zamiast!

Jak widać nie jestem stronnicza, jestem myśląca i zdroworozsądkowa, ale co to obchodzi panią szczerzącą się. Będzie kolejna reforma, bo "tak ma być"i kolejne jeszcze głupsze roczniki, jako jej efekt.
Jakaś polemika?
Pozdravka.



















piątek, 10 marca 2017

Wycinka.

Ale nie o drzewach będzie. Wszak ja, oprócz specjalnie posadzonych świerków na choinki, brzozy, co zagrażała przewodom, orzecha, co sam umarł i modrzewia powalonego wiatrem - wyspowiadałam się - żadnego drzewa nie wycięłam i nie wytnę.

Nie będę pisała, co myślę o wycince ogólnopolskiej. Kto mnie wyczuwa, wie co sądzę, po co używać brzydkich słów.

Nie napiszę też o Gardenii, bo piszą wszyscy. Powiem jedynie, że... nie, nie powiem. No może to, że dobrych gustów Polek i Polaków to ona, ta Gardenia, nie ukształtuje. A powinna.


Bo jak? Tak? Strach się bać.


Tak? Wieś tańczy i śpiewa? Ale, przepraszam wsie,  to nawet na ludowo nie jest. No i w ogóle co to jest?

Za rok pojadę tylko po to, żeby w małym a miłym zespole blogerskim spotkać się w Kulce i pooddychać luftem z vaterlandu. Może ja się nie znam, może nie wiem, nieprofesjonalna w końcu jestem. Jak to Grażyna. Umów nie zawrę, kontraktów nie podpiszę, a łażę i marudzę, więc  targi spokojnie sobie odpuszczę. A za takie tryndy jak w pokazowych ogródkach, gdzie sztuczne kaczki gonią sztuczne grzyby, dziękuję.

Tymczasem nadeszła pora cięcia. Pochmurnie, bezmroźnie [tfu!], dobry czas. Każdy do swego.
Ja tu.


Tragedia, przejść nie można.


Wystrzeliło do nieba radosnymi odrostami. Kto nie zna natury bluszczu, niech uważa.


Dwie godziny cięłam, nie skończyłam. Zimno, przedwiośnia jest zdradliwe. Przy tej pracy dobrze się myśli i wymyśliłam, że sekatory powinny mieć obowiązkowo wszczepiane czipy, jak psy. System cyfrowych zabezpieczeń przed zaginięciem.

Natomiast M ciął i ciął.


Pierwszy raz, a sadzenie było jedenaście lat temu, żywopłot należało przyciąć drastycznie, bo zrobił się za szeroki i za wysoki. Takie cięcie tylko przed ruszeniem wegetacji, "na sucho".
Trzy sekatory, pilnik, wiązanki mało wiosenne rzucane gęsto, ale poszło.


Widać, o ile został pomniejszony. Zazieleni się pewnie później, ale latem będzie łatwiej ciąć.
Czasem gniazdeczko z zeszłych sezonów.


Tyle o naszej wycince.
Zastanawiam się, co czują, co myślą ludzie wycinający drzewa. O ile czują i myślą cokolwiek. Zastanawiają się, kto je posadził? Kiedy? Dla kogo? Nie boją się, że piła się omsknie?
W ogrodzie szaro, ale przebudzanie trwa.


Awaryjne barwinki w doniczkach zawsze przydatne jako szybkie wypełniacze czegokolwiek.


Bo bratków za mało.

M kupował. Konsultował telefonicznie.

-  Ile tych fiołków?
- ???
- No chciałaś...
- Bratków...
- Znaczy bratków, ile?
- A jakie są?
- Nie wiem, różne są.
- ...
- To chcesz te fiołki? Ja ci dam tę panią, dogaduj się, bo ona się mnie o coś pyta.

Z panią dogadałam się szybko, tylko zamówiłam za mało, bo bałam się w jakim stanie dotrą.

Umaiłam w czym mogłam i jak mogłam.



Z przecenionymi drastycznie trzmielinkami.


Z barwinkiem.


W ukochanej doniczce.


Na wejściu wśród iglaków do posadzenia za chwilkę, ale na razie tu.



Z bukszpanem i różą.
Małe są, ale zwarte, niskie i rokują.

Jutro ciąg dalszy zakupów. Poszłam w monochromatyczność, skończyłam z pstrokacizną i razi mnie to, choć kolor sam w sobie ładny.


I deserek - wreszcie mam, zawisły! Moje drzewa dojrzały do posiadania budek.


Apartamenty czekają. Tylko srok zatrzęsienie. Jak przegonić sroki?

Od przyjaciela pszczelarza wiosenna wiadomość.

"Dzisiaj super. Pszczoły w pełni się obleciały, ptaki śpiewają, kwiatki się zaczynają, a roboty od jasnej..."

Napisał piękny tekst o pszczołach, który zaczyna się tak:

                Niespełna 100 lat temu Albert Einstein sformułował słynną tezę, według której 4 lata po tym jak zginie ostatnia pszczoła taki sam los spotka ludzkość. Przyjmując, że są to faktycznie słowa tego wielkiego uczonego zastanawiać  może jak to możliwe, że tak daleko idąca wizja zrodziła się w tym genialnym umyśle, ukierunkowanym jednak na nauki ścisłe. Do tego jeszcze życie noblisty przypadło na złote lata pszczelarstwa. Czyżby swoją definicję oparł na jednym  z wielu słynnych powiedzonek, że „dwie rzeczy nie mają granic: wszechświat i ludzka głupota, choć co do pierwszego nie ma pewności.

Mam wklejać ciąg dalszy?

Pozdravka.