Zaglądają, podglądają.

środa, 24 czerwca 2015

Na rozgrzewkę.

Zimno? U nas zimno i lodowaty wiatr. Nie musi być zaraz ponad 30, ale 12? Na finiszu czerwca? Lato? Takie lato?
Z myślą o upalnym, hahaha, lecie zafundowałam sobie na ten sezon taras po włosku, po grecku, jak zwał, tak zwał, taras rodem z południa.
Szumnie brzmi.
Mam dwa ogromne oleandry, oliwkę i inne śródziemnomorskie rośliny, które kiedyś rezydowały latem na żwirowej rabacie pokrywającej szambo. Od ubiegłego roku, przez przypadek [sesja dla firmy handlującej meblami], przeniesione zostały na taras i tak mi się ta aranżacja spodobała, że tego lata zagościły latem na stałe i zajęły północną jego część. Północną, oświetloną okrągły dzień słońcem południa. Trudne do zrozumienia, ale tak to jest.
A tak wygląda.
Hania, chyba zwierzę południa, zawsze w słońcu.
No i co tu mam, czyli, jak usiłowałam zrobić sobie "południe" w Wielkopolsce, południowej zresztą.
Żeby było adekwatnie, w tle, na trawniku rośnie katalpa. Dodaje temu miejscu charakteru.
Tu na tle błękitu.
W rogach oleandry  Prawy był, tu lewy z lawendowym korytkiem.
Jeszcze nie kwitną, ale już za chwileczkę, już za momencik...
Jest jeszcze lawenda w pojemnikach.
Takim.
I takim, niebieskowyblakłym, ulubionym.
Z pewnością nie są to te same odmiany.
Ta wąskolistna.
A ta? Nie wiem, ale nie francuska.
Jej szerokość królewna oliwka.
A obok jej szerokości robiący za śródziemnomorski cyprys nasz jałowiec skalny.

Tu ubiegłoroczny zakup z francuskiego marketu, agapant. W poprzednim sezonie ledwo wyszedł z ziemi, a w tym roku ma dwa pąki kwiatowe. Wiem, że nie należy przesadzać agapantów do większych donic, więc tkwi w ciasnocie. Skoro lubi? Niech ma.
Agapantowy pąk, w błękitnej donicy rozmaryn, w tle kanna. O szałwi nie wspominam, bo jakaś  niepiękna.

 Ognia, zgodnie z zasadami, dodają zielonym szarościom ogniste pelargonie.

Detale.


Koloryt pojemników to terakota i niebieski. Jak należy.
Brak tu tylko morza, ale nic to, za rok może zrobię morze z  płaskiego pojemnika z morzem lobelii.
Cieplej Wam?
Pozdravka.













poniedziałek, 22 czerwca 2015

Ziemia. Tekst subiektywny.

Przeglądam sobie na fb różniste ogrody. Patrzę, co też ludzie wklejają, co mają, czym się zachwycają.
I oniemiewam. Bo co widzę?
Widzę bezmiary różnorakiej kostki, żwiru, grysu i szczerego betonu. Widzę kilometry geowłókniny pokrytej kolorową korą i zrębkami w oczojebnych, nie mających niczego wspólnego z naturą, barwach. A im tego więcej, tym więcej zachwytów, ochów, achów, że jakie piękne, no przepiękne, cudne. I że super i że łał.
W bezmiarach betonu roślinki. Często wielce cudaczne.
Czytam rozpaczliwe zapytania czym zwalczać mech, bo gnojek między kostkami rośnie!
Czy ja jestem nienormalna?
Dla mnie ogród to ZIEMIA. GLEBA. Mokra, wilgotna, piaszczysta, gliniasta, ciemna, jasna, jaką kto ma, ale ZIEMIA. Pachnąca, brudząca ręce [wmawiam sobie, że pilingująca] ZIEMIA.
Moja ziemia. 
 W ziemi mam rośliny.
Nie jestem ortodoksyjna. Wiecie, że mam i kamień.
A nawet dużo kamienia.
 I cegłę.
I żwir dwojga kolorów.

Mam drewniane plastry.
I drewniane taraski.
Drewniane podkładki.
I kołki drewniane.
Ale przede wszystkim w OGRODZIE mam ZIEMIĘ!
Pokropiło. Nie popadało, a pokropiło.
Zalśniło.
Idę wąchać najpiękniejszy zapach na ziemi - ZIEMIĘ.
"W domach z betonu nie ma wolnej miłości..."
W betonowych ogrodach też.

Czy ja jestem nienormalna?
Pozdravka.


wtorek, 9 czerwca 2015

W oczekiwaniu na deszcz.

Wszędzie pada, u nas nie pada. Niewyobrażalna susza niewyobrażalnie nabija rachunki za wodę.
Pochmurno, więc w oczekiwaniu na deszcz, [ który nie spadł, choć minęła doba ] tnę bukszpany. To dobra pogoda.
Nie stosuję się do zalecanych terminów, nie spieszę się. Czekam, aż nowe przyrosty nieco zdrewnieją i są wyprostowane, wtedy lepiej się strzyże.
Teraz będzie lekcja techniki cięcia bez zaśmiecania. Ja wiem, że wiecie, ale są i tacy, którym to może pomóc.
I tak - rozkładamy sobie pod krzakiem duży kwadrat zużytego czegoś, u mnie stara poszwa, z tym, że kwadrat musi być w jednej czwartej rozcięty.
Otulamy zgrabnie, bacząc żeby dolne gałęzie były nad materiałem i szykujemy narzędzia.
Tniemy nadając kształt. Lata wprawy, więc bez jakichkolwiek szablonów przycinam kule.
Po przycięciu zwijamy materiał począwszy od brzegów nacięć zbierając automatycznie ścinki. To zielone na grysie, to nie ścinki, to wszechobecny karmnik ościsty.
Skończone, ścinki wysypujemy.
Ale, ale, uwaga! W ścinkach jest wiele potencjału!
Wybieram najdorodniejsze i ...
Ukorzeniacz, oberwane dolne listki, przycięte wierzchołki, wciśnięte w podłoże z piaskiem, podlane i czekamy.
Za rok powinno być tak.
Te można już sadzić do gruntu, można w większe doniczki, można zacząć marzyć o francuskich ogrodach z francuskimi żywopłotami, co kto chce.
Im dłużej jestem ogrodnikiem, [ amatorem, ale zawsze ] tym mam większą cierpliwość. Kiedyś takich rzeczy sobie nie wyobrażałam. Czekać rok? W życiu. A jednak.
Inne efekty nabywanej z czasem  mojej ogrodniczej cierpliwości.
Pęcherznice sieją się same, wykopuję małe sadzonki, sadzę w doniczki i czekam. Nie wiem na co. Dobrze mieć, bo jakby co, to proszę, mam.
Tak samo pozyskuję berberysy, tu przed pozyskaniem.
Wysiał się taki, rośnie sobie, żal wyrwać i wyrzucić? Żal.
M klnie czasem na skrzynki i skrzyneczki z maluchami, ale efekty chwali, bo jakże nie?
Tu efekty zajęć z poprzednich lat. Zdjęcia tegoroczne.
Hortensje.
Hosty.
Lawenda.
Oleandry.
Samochwała w kącie stała, a jeszcze by się chwalić mogła, bo trzmieliny, bo to, bo tamto...
Wracając do efektów cięcia, wygląda to tak.

I w innym miejscu.
Korzystając z pochmurności M przyciął berberysowy żywopłot.
Bo przed cięciem berberysy były rozczochrane.
A potem włączył znowu licznik wody.
Bo susza dalej suszy, a wiatry w suszeniu  pomagają.
Okoliczni plantatorzy ziemniaków, bo rolników już nie ma są plantatorzy, nawadniają plantacje.
Na wielkich polach  pojawia się wielki sprzęt.
I leci wielka woda.
Wygląda to niewinnie, ale znaleźć się w zasięgu tej deszczowni...
Znalazł się fragment naszego ogrodu. Trzymając się bezpiecznej odległości uwieczniam sztuczny deszcz.
Po opadzie wszystko jest cudownie mokre.
Kwiatostany hortensji udają, że różanecznik dalej kwitnie.
Huśtawka też zlana wodą, ale jesteśmy wdzięczni właścicielowi pola za przesunięcie deszczowni w stronę naszego suchego ogrodu.
I tak w bezowocnym oczekiwaniu na deszcz minął kolejny dzień.
Wiem, u Was pewnie pada...
Pozdravka.